piątek, 17 sierpnia 2012

2. Ulotne chwile


   ~ Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas,
gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać. ~ 
- Anonim



Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Oh, to Remus, Tonks i Moody! Już tu są! - Molly Weasley pobiegła otworzyć. Wszyscy siedzieliśmy w salonie na kanapie i fotelach. Pani Weasley wprowadziła gości. Szalonookiemu przybyło kilka blizn na twarzy, ale poza tym nie zmienił się za bardzo. Remus miał na sobie nową, brązową szatę. Na jego twarzy nadal widać było oznaki zmęczenia, ale starał się ukryć to uśmiechem. Na końcu weszła Nimfadora. Zmieniła się nie do poznania! Miała Czarne włosy opadające jej na ramiona, lekki makijaż: oczy podkreślone czarną kredką i różowy błyszczyk na ustach. Ubrana była w czarny top i jasne dżinsy. Wyglądała zupełnie inaczej niż zawsze! Wyładniała i stała się bardziej kobieca.
- Cześć! - krzyknęliśmy.
- Hej dzieciaki - powiedział Lupin. - To jak Molly, od czego zaczynamy? Mamy sporo pracy, więc lepiej się wziąć do tego natychmiast.
- Chodźmy na górę. Niedługo pojawią się pracownicy z ministerstwa i firmy przebudowy. Zaczniemy od strychu, ale najpierw musimy pozbyć się ghula. Szkoda mi go wywalać, ale już każdego denerwuje. Z resztą w odnowionym domu nie będzie dla niego miejsca... - dorośli ruszyli schodami na górę.


- To co teraz robimy? - zapytała Ginny.
- Jestem padnięty - odparł Fred.
- Ja idę przygotować referat w sprawie zwierząt w Hogwarcie dla pana Lurkina, mojego nowego szefa. - odparł Percy i wyszedł z salonu.
- Fred! Mam nowy, świetny pomysł! Chodź do pokoju, musimy pogadać! - George pobiegł na górę ciągnąc za sobą brata.
- A ty gdzie? - zapytała Ginny Rona, który właśnie wstał.
- Idę zjeść.
- Przecież za godzinę będzie kolacja!
- No właśnie, to jeszcze godzina! - Ron poszedł do kuchni.
- No i zostałyśmy same. To teraz możesz już powiedzieć o co chodzi.
- Jak to o co? - zapytałam Rudą.
- No... z Ronem. Nie odzywacie się, unikacie się wzajemnie, to widać. Pokłóciliście się?
- Ja... ja z nim zerwałam.
- Co? Dlaczego?
- No... Nie kocham go. Tak po prostu już go nie kocham.
- Jak zareagował? - twarz przyjaciółki nagle spoważniała.
- Chyba jest załamany. Nie powinnam tego tak rozgrywać - westchnęłam głęboko.
- Nie martw się, przejdzie mu. Wiesz jaki on jest...
- Mam nadzieję. To mój przyjaciel, nie chcę go stracić - moje oczy zaszkliły się.
- Nie płacz, to nic nie da - Ginny przysunęła się w moją stronę i mnie przytuliła. Wiele bym dała aby to był Fred... Zaraz, co ja plotę! Skąd on się wziął w mojej głowie?!
- Dobra, skończmy już te smęty i chodźmy przygotować stół do kolacji - oświadczyłam.


~*~ 


- I jak wam się podoba? - zapytała Tonks.
- Jest ekstra!
- Cudownie!
- Dobra robota! - powedział Artur Weasley. Wrócił z pracy dziesięć minut temu. - Niedługo zdejmiemy zaklęcia podtrzymujące.
- Jutro przyjdziemy powiększyć jeszcze dwa pokoje, balkon i odnowić dom z zewnątrz. Pojutrze zajmiemy się podwórkiem.
- Świetnie Remusie. A teraz zapraszam wszystkich na kolację - powiedziała pani Weasley.
- Przestań Molly, nie trzeba...
- A dla kogo ja tyle gotuje? Już, siadać mi do stołu!
Wszyscy usiedliśmy zgodnie z poleceniem pani Weasley i zaczęliśmy nakładać sobie różnych przysmaków. Jak zwykle było pyszne. Mama moich przyjaciół przygotowała mnóstwo różnych potraw jeszcze rano, gdy wszyscy spaliśmy.
Po skończonej kolacji, Remus, Moody i Nimfadora opuścili Norę. Ginny stwierdziła, że jest śpiąca, bliźniacy poszli do pokoju, aby omówić swój nowy pomysł, a Ron wyszedł pod pretekstem, że się źle czuje.
Ja chciałam trochę ochłonąć, więc choć byłam ubrana tylko w błękitną sukienkę na ramiączkach, a na dworze było chłodno, zdecydowałam się na mały spacer. Księżyc jasno oświetlał łąkę. Szłam przez ścieżkę polną, wiatr rozwiewał mi włosy, a w trawie słychać było grę świerszczy. Doszłam do wielkiego dębu, pod którym spędziłam ostatnie miłe chwile z Ronem. Stanęłam pod drzewem, zamknęłam oczy i zaczęłam zaciągać się świeżym powietrzem. Było mi chłodno, ale dobrze. Rozmyślałam o najmłodszym Weasley'u. Czułam wyrzuty sumienia, że tak to zakończyłam. A jeśli to kres naszej przyjaźni? A jeśli Harry też się ode mnie odwróci? Poczułam nagle jak ktoś otula mnie jakimś ubraniem. Otworzyłam oczy, byłam lekko przestraszona. Na ramionach miałam czarną bluzę, a jej właściciel stał obok mnie.
- Przeziębisz się.
- Nie jest aż tak zimno.
- To nie ma znaczenia. Jeśli będziesz wychodziła wieczorami tak lekko ubrana, na pewno będziesz chora. Chociaż... ładnie wyglądasz w tej sukience - Fred uśmiechnął się do mnie. Kocham ten uśmiech. Jest taki... magiczny. Ale to zupełnie coś innego niż czary, których uczymy się w Hogwarcie.
- Dziękuję - nastała chwila ciszy. Po chwili przerwałam ją. - To... co teraz będziesz robić? No wiesz, ukończyłeś już Hogwart, więc chyba pora znaleźć własną pracę?
- Mamy już z Georgem plany na przyszłość, ale zrealizujemy je dopiero za rok.
- Dlaczego?
- Bo... wracamy do Hogwartu.
- Co? Jak to możliwe?
- To dzięki Dumbledore'owi. Poprosił kilka osób z siódmych klas, w tym mnie i George'a, żebyśmy zostali w szkole na jeszcze jeden rok. Stworzymy jedną, ósmą klasę. Będziemy mieli zaawansowane lekcje obrony przed czarną magią, zaklęć i eliksirów i inne, które sobie wybierzemy. Oczywiście zgodziliśmy się. Od kiedy Voldemort jest silny, nie można znać dnia ani godziny. Trzeba umieć się bronić.
- To cudownie! Będziecie chodzić do Hogwartu osiem lat!
- Taa, ta szkoła to nasz drugi dom...
- Mój też. To miejsce najpiękniejszych wspomnień.
- Dokładnie. Chyba pora już wracać.
- Yhym. Chodźmy już - chłopak objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę Nory. Iskierki. Jakby przeszył mnie przyjemny dreszcz, lecz tak delikatny, taki wyjątkowy...
- Wiesz co? Na serio wasz dom wygląda już o wiele ładniej.
- Niedługo będzie jeszcze lepszy. Wciąż nie wierzę w nasze szczęście. Akurat tata wygrał...
- A tak w ogóle, to jaki to był konkurs?
- Na najbardziej wyjątkową rodzinę. W końcu z ośmiu osób każda jest ruda - Fred uśmiechnął się.
- Haha, inni nie mieli z wami szans. Jesteście najlepszą rodziną pod słońcem.
- Czemu?
- U was zawsze jest tak przyjemnie, zadziwiająco, tak... magicznie - w jego oczach ujrzałam rozbawienie. Zboczył na chwilę ze ścieżki, po czym zerwał jakiś błękitny kwiatek. Wrócił i wplótł mi go we włosy. 
- Teraz wyglądasz jeszcze ładniej - zauważyłam, że wpatruje się we mnie jak w obrazek. Ja również nie mogłam oderwać wzroku od jego piwnych tęczówek. Byłam zachwycona i szczęśliwa. 


~*~


Byłam z Ginny w naszym pokoju. Jeszcze nie był odnowiony. Nadal były tu wyblakłe, błękitne ściany, na których właścicielka przykleiła plakaty Fatalnych Jędz, stał stary, krzywy regał na książki, biurko, krzesło z jedną noga przyklejoną na taśmę magiczną i dwa, skrzypiące łóżka, na których właśnie leżałyśmy plotkując. 
- No wiec pomyślałam, że lepiej będzie nic nie mówić i odejść. Tak też zrobiłam, ale on wciąż do mnie pisze listy! To takie irytujące... 
- Och przestań, kretyn zawsze pozostanie kretynem - rzekłam, po czym obie parsknęłyśmy śmiechem. Nagle usłyszałyśmy charakterystyczne pyknięcie. Poczułam, jak ktoś zakrywa mi oczy dłońmi. 
- Fred czy George? - zapytałam. Wiedziałyśmy, że to starsi bracia Ginny się tu teleportowali. 
- Zgadnij - odrzekł chłopak. 
- Hmm... nie chcę strzelać, ale może to pomoże! - krzyknęłam, szybko się odwróciłam i zaczęłam łaskotać bliźniaka. Stało się to tak szybko, że oboje wylądowaliśmy na podłodze. 
- Hermiono, przestań, pobrudzisz się! 
- Nie martw się Fred, Ginny dzisiaj zamiatała - powiedziałam, nie przestając łaskotać chłopaka, który głośno się śmiał. 
- No fakt, ale ja jestem głupi. Zapomniałem, że moja młodsza siostra to straszny czyścioch - rzucił rudzielec, za co dostał poduszką. 
- Ginny! Jak mogłaś celować we mnie?
- Nie martw się braciszku, zapłaci za to! - powiedział George, po czym wziął siostrę na ręce, przerzucił ją przez ramię i zaczął paradować po pokoju. Dziewczyna krzyczała i biła go pięściami po plecach, lecz on nie miał najmniejszego zamiaru postawić jej na ziemi. Wreszcie zrezygnowana krzyknęła: 
- Hermiono, pomóż, a nie się zabawiasz z Fredem! - przestałam łaskotać chłopaka, który lekko się zarumienił. Wyglądał strasznie słodko. Wstałam i chciałam pomóc przyjaciółce, gdy rudowłosy pociągnął mnie za nogi, przez co się przewróciłam. Przyciągnął mnie do siebie, oplótł ramionami i nie chciał puścić. Szarpałam się, lecz to nic nie dało. Weasley był zbyt silny. Wreszcie zmęczona i zrezygnowana dałam spokój. 
- Wybacz Ginny, chyba musisz sama sobie pomóc. 
- Bardzo ci dziękuję, Miono! Aaaa! - zaczęła piszczeć, ponieważ George wymyślił, że zakręci kilka piruetów. Niestety, potknął się o róg dywanu i upadł, a jego siostra wylądowała na nim. Wszyscy wybuchnęliśmy gromkim śmiechem, gdy do pokoju wpadł Ron. 
- Co tu się dzieje?! - zapytał. - Mama kazała sprawdzić czemu tak krzyczycie. 
  Chłopak rozejrzał się, a gdy zobaczył Freda, który wciąż mnie mocno trzymał, poczerwieniał na twarzy i ze złością opuścił pokój. Wymieniliśmy znaczące spojrzenia, chłopak mnie puścił, wybąkał ciche 'przepraszam' i teleportował się do swojego pokoju. 
- Dobranoc dziewczyny. - powiedział George i również zniknął. Ginny spojrzała na mnie, a ja głęboko westchnęłam. 

~*~


[Draco Malfoy]

- Ale jakim cudem? - zapytałem. Siedziałem na starym, zniszczonym fotelu w ciemnym pokoju. W kominku palił się ognień, chociaż było duszno. Na ścianach wisiały stare portrety, a na regałach zalegała gruba warstwa kurzu.
- Eliksir wielosokowy.
- A więc kto umarł?
- Natalie Westrood. Stara czarownica. Od kiedy zabili ją, musiałam się ukrywać, bo oczywiście myśleli że to ja jestem martwa. Niedawno wprowadziłam się tutaj. Zmieniłam nazwisko i jak na razie nikt nie wie kim naprawdę jestem. A teraz Draco, mam do ciebie prośbę..
- Jaką, ciociu Irmo?
- Znasz może... Hermionę Granger?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© All rights reserved. Designed by grabarz from WioskaSzablonów. Powered by Blogger. | X X X X