niedziela, 11 sierpnia 2013

26. Piekło

~ Czasem nie wolno odpuścić i stanąć z boku, 
bo w życiu są sprawy dużo ważniejsze niż spokój. ~
- Eldo 

- Draco, co ty wyprawiasz?! Musimy uciekać! Czarny Pan... 
- Może zawładnąć światem! Mamo, muszę tam wrócić i walczyć. Przepraszam cię. Uciekaj. 
Chłopak spojrzał swojej matce głęboko w oczy. Wiatr rozwiał jej włosy, drzewa w pobliskim lesie szumiały, a ulice Hogsmeade były dziwnie puste. 
- Uważaj na siebie - odparła cicho. - I bądź dobrym człowiekiem. 
Nastąpiło ciche pyknięcie, a Narcyza Malfoy rozpłynęła się w powietrzu. Draco wiedział, że postąpił słusznie. 


~*~

Rubeus Hagrid rzucił się w wir walki. Piekło się rozkręciło. Śmierciożercy rzucali zaklęciami śmiertelnymi we wszystkie strony, nauczyciele i część uczniów zaczęła się bronić. Albus Dumbledore zablokował przejście z Miodowego Królestwa, dzięki czemu więcej osób nie mogło się przedostać do środka ani uciec. Ściany i mury zamku się zawalały. Pył i kurz majaczył w powietrzu, często dostając się w oczy i przeszkadzając w pojedynku. Pół-olbrzym usłyszał przeraźliwy krzyk. Odwrócił się i zauważył Dianę Green. Została przygnieciona przez część budynku. Podbiegł szybko do niej i pomógł się wyswobodzić spod kawałka stropu. Miała złamaną nogę. Wziął ją na ręce i pobiegł szybko w stronę zamku, gdzie nie było przeciwników. Dziewczyna miała zaszklone oczy, ubrudzoną twarz i małe rozcięcie na policzku.
- Dziękuję - odparła. Jęknęła z bólu.
- Nie ma sprawy, Diano. Siedź tutaj, ja idę im pomóc. 
- Hagrid... Co z Ronem i moimi przyjaciółmi? - zapytała drżącym głosem. W jej oczach widać było błysk nadziei.
- No cóż... Nie powinni walczyć. Uparli się, jak i ty. Widzisz, cholibka, co się narobiło. Wciąż szukają Hermiony, nie wiedzą o czym pomyślała wchodząc do Pokoju Życzeń. Wszystko z nimi raczej w porządku, nie martw się. Powiem pani Pomfrey gdzie jesteś. Musi ci pomóc, ale nie opuszczaj tej klasy - powiedział i wyszedł, posyłając ostatni, smutny uśmiech.  
Diana westchnęła. 
Strasznie martwiła się o przyjaciół. Nie zdołają pokonać Voldemorta.
Oby tylko udało im się obronić zamek! Muszą przeżyć. Gdy wreszcie była szczęśliwa, wszystko zaczynało się układać, nagle Voldemort zaatakował. Czemu tak wcześnie? Jeszcze śnieg do końca nie zniknął z hogwarckich błoni, jeszcze wszyscy się nie otrząsnęli po historii Hermiony, która zaczęła powoli o wszystkim zapominać. Ona bardzo dużo przeżyła. Dwa razy w roku stracić najbliższych, być torturowaną i nieszczęśliwie zakochaną… Miała szczeście, że byli przy niej przyjaciele. Nie dałaby rady.
Diana westchnęła.
Po kilku minutach usłyszała ciche kroki i do sali weszła wystraszona pielęgniarka. Szybko podbiegła do Green i zaczęła pytać o stan zdrowia. Nie robiła wyrzutów. Nie była to najlepsza pora na spory. 

~*~

O mój Boże. 
Co się dzieje na zewnątrz? Czy wszyscy uciekli? Czy oni jeszcze żyją?
Kiedy wreszcie będę mogła wyjść? 
Chodziłam po pomieszczeniu w tę i z powrotem, nie wiedząc, co robić. Bardzo chciałam być teraz z resztą, lecz bałam się, że opuścili zamek i zostałam tu sama. 
Hermiono, weź się w garść! Przecież należałaś do Gwardii Dumbledore'a! 
Co mam zrobić? Wyjść i wydać się na pewną śmierć? 
A co, jeśli oni walczą? Przez ciebie. Dla ciebie.
Ta myśl nie dała mi spokoju. Stanęłam w miejscu i westchnęłam. Nawet jeśli ich tam nie ma, muszę kiedyś wyjść. Nie zostanę tutaj na zawsze. Śmierciożercy w końcu by mnie dopadli tak, czy siak. Zamknęłam oczy i uspokoiłam się lekko, choć dłonie mi drżały i pociły się, zaciśnięte kurczowo na różdżce. 
Teraz albo nigdy. 
Pchnęłam lekko grube, drewniane drzwi i zrobiłam krok w przód, lecz już po chwili tonęłam w silnych ramionach jakiegoś mężczyzny. 
- Hermiona... - wyszeptał. Odsunęłam się lekko i spojrzałam na twarz Freda. Po jego policzkach spływały łzy szczęścia. Odetchnęłam z ulgą, po czym wtuliłam się w niego.
Byli ze mną.

~*~

Biegliśmy korytarzem w dół, aby pomóc członkom Zakonu Feniksa, którzy przybyli by odepchnąć atak wroga. Freddie nadal trzymał mnie za rękę i za nic nie chciał puścić. Czułam się trochę skrępowana, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że dzięki temu jestem bardziej pewna siebie. W oddali zauważyłam Dianę, która podbiegła i rzuciła się na szyję Ronowi. 
- Ron! Jak dobrze, że nic ci nie jest! Hermiona? Och, cudownie, że jesteś z nami! Miałam nie opuszczać klasy, Hagrid mi kazał, ale pani Pomfrey wyleczyła moją nogę i nie mogłam was zostawić. Martwiłam się! - rzekła się blondynka.
W tym momencie tuż nad jej głową świsnął czerwony promień, a chwilę potem ona, ja Ron, Fred i Ginny schowaliśmy się za jednym z posągów. 
- Gdzie jest reszta? - spytałam.
- George eskortuje Angelinę. Upierała się, by zostać, ale on powiedział, że nie ma mowy. Boi się o nią i o dziecko. Harry poszedł walczyć, Cho też. Upierał się, by jednak wracała z innymi do domu, lecz ona nie miała zamiaru. Mówiła, że zemści się na rodzicach - odparł zawiedziony Fred. Również chciał, by Chang się ratowała. Wiedział, że przeszła w życiu piekło i powinna się schronić. 
- A co z... - przełknęłam głośno ślinę. - Malfoyem? 
- Uciekł - wycedziła Ginny przez zaciśnięte zęby. 
- Odleciał na miotle w czasie meczu. - Diana spuściła wzrok, a Ron zrobił się czerwony na twarzy i zacisnął pięści. Podejrzewał, że to wszystko wina blondyna. Bez niego Voldemort nie miałby informacji o szkole.
Spodziewałam się wiele po Draconie. Mógł pomóc kolegom uciec ze szkoły, mógł stanąć do walki po stronie ciemnej mocy, ale nie zwiać. Jak tchórz. Zacisnęłam zęby i wpatrzyłam się w walczących przede mną. 
- Musimy iść. - Wstałam i zrobiłam cztery kroki w przód. 
- Granger, oszalałaś?! - Usłyszałam głos, którego się najmniej spodziewałam. Zimny, cyniczny, tchórzliwy Malfoy. A jednak, to był naprawdę on. Podbiegł do mnie. Ron zatrzymał ramieniem bliźniaka, który już ruszał w jego stronę. Przynajmniej on rozumiał, że chcę załatwić to z nim na osobności. Giny stała z miną, jak gdyby chciała go zamordować.
- Co tu robisz, Malfoy? - zapytałam zirytowana, nie maskując zaskoczenia. 
- Przyszedłem wam pomóc - powiedział powoli, jakby lekko się wahając. 
- Przecież służysz Voldemortowi - wcięła się Gin mrużąc oczy. 
- Nie chcę tego. Nigdy nie chciałem. Muszę chronić matkę. I ciebie, Hermiono.
Popatrzył prosto w moje oczy. Tak, jak kiedyś, gdy byliśmy razem. Poczułam falę gorąca zalewającą moje ciało, lecz po chwili szybko się otrząsnęłam. 
- Draco, między nami już nic nie będzie - wyszeptałam z bólem. 
- Mam tego świadomość. Ale wiedz, że nie jesteś mi obojętna. - Złapał mnie za dłonie i musnął mój policzek. Kątem oka zauważyłam, że Fred robi się cały czerwony ze złości, a Ron go ucisza i powstrzymuje ramieniem, szepcąc jakieś słowa. 
Ostatni raz spojrzałam w stalowe oczy Dracona Malfoya, który już po chwili ruszył do walki, rzucając Expelliarmus w stronę Lei Chang. Stałam przez chwilę i patrzyłam się w dal, gdy nagle zbroja niedaleko mnie zatrzęsła się niebezpiecznie, po czym runęła z hukiem na podłogę. Od walczących dzieliło nas około pięćdziesiąt metrów. 
- Idę - powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu. 
- Hermiona, oszalałaś? Odprowadzę cię do Hogsmead i uciekniesz razem z innymi. My zatrzymamy śmierciożerców - odparł stanowczo Fred. Popatrzyłam na niego jak na wariata i przewróciłam wymownie oczami. 
- Chyba sobie jaja robisz.
Odwróciłam się i pobiegłam przed siebie, sama się dziwiąc, że tak się zachowałam. Już po chwili sparaliżowałam jednego ze śmierciożerców i rzucałam zaklęcia w stronę Bellatrix Lestrange. 

~*~


Denerwowałam się. Minęła godzina, a nigdzie nie widziałam Harry'ego. Martwiłam się, że przyszło mu do głowy coś głupiego i wystawi się na pewną śmierć. Zauważyłam w oddali Parvati Patil, która właśnie dostała oszałamiaczem. Zaskoczona rzuciłam się w jej stronę, by jej pomóc, lecz w tej chwili zauważyłam coś, co odebrało mi władzę w nogach na kilka sekund. Upadłam na brudną posadzkę i poczułam, jak w oczach zbierają mi się łzy. Harry stał niedaleko mnie cały zakrwawiony i torturowany Cruciatusem przez mężczyznę w masce, a w jego stronę w oddali powoli wędrował Lord Voldemort. Nie było widać dokładnie jego twarzy z tej odległości, ale byłam pewna, że jego usta zdobi szyderczy uśmiech. Potrząsnęłam głową, podniosłam się i podbiegłam w ich stronę. 
- Petrificus Totalus! - krzyknęłam, oszałamiając śmierciożercę i pomagając przyjacielowi wstać. Podpierał się na moim ramieniu. Po jego czole spływała strużka krwi i miał złamany nos, co szybko uleczyłam zaklęciem Episkey.
- Hermiona... - wypowiedział cicho, krztusząc się.  
- Harry! Nic ci nie jest? Uciekaj, on tu idzie! 
Panikowałam. 
Nie mogłam wyobrazić sobie, że osoby, które mijałam obojętnie na korytarzu, mogą nagle zginąć. Co prawda zostały głównie klasy od piątej wzwyż, lecz i tak bałam się o te osoby. Gwardia Dumbledore’a powinna dać radę, ale reszta?
Ja, Hermiona Granger bałam się. O przyjaciół, o rodzinę, o każdego z uczniów Hogwartu. 
O Harry'ego. 
To on musiał stoczyć tę walkę, a ja na siłę chciałam go ratować, odłożyć ten pojedynek. Wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie. 
Bo żaden nie może żyć, gdy ten drugi przeżyje. 
Jestem beznadziejna. Ale przecież nie chcę go stracić.
Cholera. 
- Idź już - wyszeptał. Skierował na mnie swój wzrok i dostrzegłam, jak jedna łza spłynęła po jego policzku. 
- Ale Harry... - próbowałam protestować. 
- Dam radę. Idź już! Jakie szczęście, że cię uratowali. Ale teraz uciekaj! 
- Nie. 
- Zwiewaj, ale już! - krzyknął stanowczo, lecz usłyszałam w jego głosie nutkę rozpaczy. Widać było, że jest zmęczony. - Muszę sam to zakończyć. Nie chcę was narażać. 
- Obiecaj mi, że nic ci się nie stanie - powiedziałam, chwytając go za ramię i ściskając mocno. 
Spojrzał przed siebie, gdzie zbliżał się Czarny Pan, a następnie pociągnął mnie w dół, by uchylić się przed zielonym błyskiem. Usłyszałam z boku szyderczy śmiech Dołohowa.
- Harry! - krzyknęłam. 
- Obiecuję. A teraz idź już! 
Popatrzyłam jeszcze chwilę na niego, po czym odwróciłam się i pobiegłam w stronę Antonina. Spojrzał na mnie dzikim wzrokiem, po czym rozpoczęliśmy walkę. Rzuciłam Expelliarmus, a po chwili obroniłam się zaklęciem tarczy. Uskoczyłam w bok, gdzie zauważyłam Lavender walczącą z Carrowem, który właśnie ją rozbroił. W mgnieniu oka posłałam w stronę mężczyzny oszałamiacz, po czym tym samym zaklęciem trafiłam w posąg, tuż nad głową Dołohowa, a potem uskoczyłam w bok, chowając się przed jego morderczym zaklęciem. Oddychałam szybko. Nie traciłam czasu, już po chwili przywołując do siebie różdżkę Lavender i podbiegając do niej. Antonin próbował się wygrzebać spod gruzów, które na niego spadły, więc mogłam poświęcić chwilę by oddać dziewczynie jej broń. 
- Lav, łap! - krzyknęłam i rzuciłam jej różdżkę z odległości dziesięciu stóp. Blondynka zręcznie chwyciła przedmiot i posłała Drętwotę na Rookwooda. 
Walka trwała i z każdą chwilą zamek zamieniał się w ruiny.
Mój Hogwart.
Mój dom
Rzuciłam Petrificus Totalus na Dołohowa, który zdążył wstać i ruszyć w moją stronę. Kipiała z niego nienawiść i żądza mordu. Na szczęście zareagowałam dość szybko. W tej jednak chwili ujrzałam coś, co spowodowało, że po moich policzkach spłynęły łzy, a dłonie zacisnęły się w pięści. Działo się to bardzo szybko. Bellatrix, która wypowiada słowa "Avada Kedavra", zielony promień, który trafia prosto w serce Lavender i jej ciało, które osuwa się bezwładnie na zakurzoną podłogę między odłamami ścian i gruzem.
- LAVENDER! – krzyknęłam zrozpaczona. Sześć lat dzieliłyśmy to samo dormitorium. Zawsze mogłam na niej polegać, tak jak na Parvati. Może nie byłyśmy bardzo bliskimi przyjaciółkami, lecz zależało mi na niej. Poczułam, jak jakaś część mnie rozpaczliwie błaga o pomoc. O to, żeby wszystko okazało się złym snem. Spojrzałam z nienawiścią na Lestrange, po czym wysłałam w jej stronę Cruciatus, lecz chybiłam. Po raz drugi zaczęłam pojedynek z kobietą.

~*~

Bellatrix uśmiechnęła się sama do siebie. Powróciła do niej pasja zabijania i odczuła nieziemską radość, gdy wycelowała i trafiła w jakąś uczennicę, która runęła martwa na posadzkę. Co jej jeszcze pozostało? Mąż nie żył, kuzyni tak samo, Syriusza zabiła własnoręcznie. Odeszła też Narcyza, która zdradziła Czarnego Pana i uciekła. Tego się po niej nie spodziewała.
Teraz liczył się tylko Voldemort.
Może spokojnie zabijać, znęcać się.
Era czasów Czarnego Pana nadchodzi.
Piekło już się rozpętało. Będzie jeszcze gorzej.

~*~

Fred bardzo martwił się o Hermionę. Zachowywała się tak, jakby postradała wszystkie rozumy. Chłopak czuł, że nie była ona gotowa na walkę. Może jeszcze nie wyzdrowiała dostatecznie po powrocie z Malfoy Manor? Może zamartwiała się Draconem? Ewidentnie było coś nie tak. Lecz co mógł zrobić? Nic. To była jej decyzja, jednak nie mogła wpłynąć na to, co zrobi Fred. Może tego nie widziała, lecz chłopak cały czas ją obserwował. Był na tyle blisko, by móc na nią popatrzeć i ewentualnie pomóc. Na nic jednak to się nie zdało - dziewczyna radziła sobie doskonale. Zerkał z podziwem, jak walczy z Dołohowem, pomaga Brown i schyla się przed zaklęciami. Nie mógł jednak cały czas jej pilnować, gdyż walczył właśnie z Nottem seniorem. Potraktował go Reducto, czego efektem było odrzucenie go na ścianę, gdy usłyszał krzyk Granger. 
- LAVENDER! 
Weasley pobladł, patrząc na martwe ciało Brown. To, co wydarzyło się chwilę później, było jeszcze gorsze.
~*~
Cztery i pół strony. Wiem, mało, jednak bardzo zależy mi na rozdziale dwudziestym siódmym, więc musiałam tak zakończyć. Ostatnio cały czas pisałam oceny, więc nie miałam czasu na żadne blogi. Zapewniam, że skończę FHD jeszcze w sierpniu. Został jeden rozdział i epilog. 
No, ale jeszcze nie czas na pożegnanie.

Więc - do zobaczenia niedługo!

21 komentarzy:

  1. Pierwsza! :D
    Skomentuję jak przeczytam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. '' Chyba sobie jaja robisz '' O matko ! xd Rozbrajające :D Freddie taki poważny a Hermi cyniczna . Łohohoho.
      Relacje Draco i Narcyzy są bardzo dobrze opisane , aż mi się łezka w oku zakręciła. A Dramione i Fremione? No cóż.. romantycznie było, ale się zmyło :c
      Śmierc Lav mnie.. zaszokowała. W pierwszej chwili sądziłam, że zaklęcie trafiło Freddiego ale bogu dzięki nie. Chociaż i tak jest mi żal tej dziewczyny.. Tutaj przez Bellatrix, w filmie przez Greyback'a .
      Kurczę.. zazdroszczę Ci sposobu opisywania walki. Wszystko jest takie prawdziwe i dynamiczne.
      Co do ostatniego akapitu to sądziłam, że będzie taka romantic scena, że Fredzio podbiegnie do Hermi, chwyci ją w ramiona i pocałuje. Najlepiej jeszcze, żeby zaczął padać deszcz xd No ale cóż, moje fantazje może zostawmy na potem.. :)
      Nie mogę się doczekać 27 rozdziału, założę się, że będzie genialny jak każdy poprzedni :D

      Usuń
    2. Było romantycznie, będzie tragicznie xD Zresztą, wszystko ukarze się w rozdziale 27 ;)
      Wiem, że Lav została zabita przez Greybacka, ale celowo to zmieniłam :D Walki właśnie nie umiem opisać, nie podoba mi się ;C
      Nie no, aż tak romantycznie nie będzie. Ogólnie zupełnie inaczej niż myślisz. ;)
      27 będzie inny, tyle mogę powiedzieć :)

      Usuń
  2. To jest takie świetne a właśnie wczoraj po dłuższej nieobecności weszłam na twojego bloga a dzisiaj taka niespodzianka :D
    Bardzo mi przykro że został tylko jeden rozdział do epilogu ale wszystko co dobre niestety kiedyś się musi skończyć. Nie mogę się doczekać rozdziału 27 więc dodawaj go szybciutko :)
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam wstawić dwa dni wcześniej, ale rozdział był jeszcze krótszy i dopisywałam co nieco ;) Wzięła mnie wena na skończenie i już dwie strony kolejnego są :D
      27 wkrótce, mam nadzieję, że jakoś wyjdzie :)

      Usuń
  3. Ale scena akcji. Naprawdę. Co tu dużo pisać, super. Szkoda mi LAwender. Ale wojna to wojna, musza być straty nawet w tych dobrych szeregach.
    Podziwiam Dracona, ze wrócił. Brawa za to. Przypomina mi trochę mojego Dracona ;) Niech walczy ;)
    Scenę z Harrym opisałaś znakomicie. Widać, że się na niego uparli. W końcu mają powód, ale dziwię się, że Herm go zostawiła. Naprawdę. Powinna zostać chociaż w ukryciu.
    Grają tu takie emocje, ze sama do końca nie wiem co opisywać w komentarzu. Wojna to wojna w końcu.
    Nie dziwię, się, ze Fred zrobił się czerwony na twarzy, gdy Draco zalecał się do Herm. Walnęłabym go w łeb na jego miejscu.
    Podejrzewam, że ostatnia scena miała symbolizować, że coś stało się Hermionie. Tak przeczuwam. W końcu Hermiona walczyła z Bellą, a to to sząłu dostała w sumie to Bella :D W sumie nie ma nic do stracenia to miota tą różdżka jak opętana.
    Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Herm go zostawiła, bo musiała pomóc też innym, przecież trwała walka ;) Co do ostatniej sceny, masz dobre przeczucia, ale nie do końca :D Wszystko okaże się później, a teraz lecę czytać nowy u Ciebie :)

      Usuń
  4. Jak. Mogłaś. Skończyć. W takim momencie?! Przez Ciebie pewnie już dzisiaj nie zasnę i będę się zamartwiać co stało się Mionce (wywnioskowałam z tekstu xd)

    Nad tą opowieścią siedzę od wczorajszej nocy i jestem trochę zawiedziona, że to już prawie koniec... Epilog coraz bliżej...

    Uwielbiam tą opowieść <3 Czekam na następny rozdział ;3

    /Mei

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Nowy niedługo, część już napisana ;)
      Według mnie opowiadanie jest zbyt słabe, by ciągnąć je dłużej. Postawiłam sobie za cel, że je skończę, może trochę wcześniej, niż chciałam, ale daję radę. Inne pociągnę lepiej, lecz kiedy zacznę je pisać - nie wiem.
      Jeszcze raz dziękuję ;)

      Usuń
  5. Dodaj kolejny rozdział bo nie wytrzymam! Nie spałam wczoraj w nocy i czytałam bloga. Dzisiaj też już nie zasnę! Proszę dodaj następny rozdział !!!!!! BŁAGAM !!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej komentuję 1 raz :) jestem pod wrażeniem Twoich umiejętnoście pisarskich
    Jesteś na prawdę świetna <3 zgadzam sie z poprzednim komętującym dodaj następny rozdział !!!? ;) pozdrawiam - Mionka :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem świetna i jestem umysłem ścisłym ;) Dziękuję za Twoją opinię, ale nie mam umiejętności. Uczę się, próbuję. Może kiedyś napiszę coś lepszego ;)

      Usuń
  7. Ojeju, kończy się! Będę ryczeć T.T
    Wszystko zgrabnie i pięknie, tak, jak powinno być. Jestem ciekawa, czy wygrają, opisujesz w taki sposób, że nic nie wiadomo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem, jak to zakończyć, ale muszę przyznać, że mam pomysł, niestety, zrobię to w dość banalny sposób - pójdę na łatwiznę. Niemniej jednak to opowiadanie od początku było skazane na taki los i przynajmniej je kończę :D

      Usuń
  8. Bardzo fajny rozdział. Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Naćpana_Szczęściem ♥♥♥25 sierpnia 2013 18:55

    Hej!
    Przepraszam, że jestem tak późno! Nie mam nic na wytłumaczenie!;)
    Rozdział bardzo mi się podobał! Świetnie opisane sceny walki, naprawdę!:D
    Draco postanowił walczyć! Juuupi! Jednak nie jest tchórzem!;D Takiego go lubię.:P
    Haah, cyniczna Hermiona - podoba mi się. Bardzo fajnie, że rzuciła się w wir walki! Oby to tylko skończyło się dobrze. Bo to, że teraz walczy z Bellą, strasznie mnie niepokoi.
    Szkoda mi Lavender. Nie przepadałam za nią, ale nie chciałam, żeby umierała. Fajnie, że w swoim opowiadaniu pokazałaś ją w lepszym świetle, bo w książce i w filmie zachowywała się, jak idiotka. Ale mimo to, bardzo mi przykro z powodu jej śmierci.
    Jak mogłaś przerwać w takim zajebiaszczym momencie? Teraz, kiedy się akcja rozkręca? Grr... Nie mogę się doczekać, co będzie dalej! Oby wszystko się dobrze skończyło!:)
    Szkoda, że to już koniec tego opowiadania! Bardzo je polubiłam, wręcz się uzależniłam! Ale co poradzić. Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.:)
    Pozdrawiam ciepło i jeszcze raz przepraszam za długą ciszę!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sceny walki najmniej mi się właściwie podobały, ale ok :D
      Bella jeszcze namiesza przez chwilę, spoko :D
      No, czy ja wiem? Może to i dobrze, że wojna niesie ze sobą ofiary. ;)

      Usuń
  10. Czytając Twój blog od samego początku widać ogromny progres. Tak, masz talent do pisania, ale wszystko na początku było nieprzemyślane,działo się za szybko. Potem zaczynałaś nabierać wprawy w pisaniu i teraz trzeba przyznać, że efekt jest powalający.. :) Powinnaś pisać, bo masz przeogromny talent i bezkresną wyobraźnie.. :D A co do długości notek, im dłużej będziesz pisać, im więcej nabierzesz doświadczenia, tym notki będą dłuższe :) Mam nadzieję, że Twoje pisanie nie skończy się na tym blogu, a pójdziesz dalej tą ścieżką na podbój świata fremione i dramione :* Pozdrawiam ciepło :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu, nie wiem jak Ci dziękować! Cóż, mam teraz pomysł na bloga autorskiego wraz z koleżanką, choć w sumie pomysłów jest sporo ;) Mam nadzieję, że uda mi się ogarnąć wszystko po wystawieniu prologu i ogarnięciu tutaj notek ;)
      Sama chciałabym pisać, ale często tracę wiarę w siebie. Może jednak pisząc z kimś, dam radę stworzyć coś lepszego? ;> Zobaczymy :D

      Usuń

© All rights reserved. Designed by grabarz from WioskaSzablonów. Powered by Blogger. | X X X X