~
Czasem nie wolno odpuścić i stanąć z boku,
bo
w życiu są sprawy dużo ważniejsze niż spokój. ~
-
Eldo
- Draco, co ty wyprawiasz?! Musimy
uciekać! Czarny Pan...
- Może zawładnąć światem! Mamo, muszę tam
wrócić i walczyć. Przepraszam cię. Uciekaj.
Chłopak
spojrzał swojej matce głęboko w oczy. Wiatr rozwiał jej włosy, drzewa w
pobliskim lesie szumiały, a ulice Hogsmeade były dziwnie puste.
- Uważaj na siebie - odparła cicho. - I
bądź dobrym człowiekiem.
Nastąpiło
ciche pyknięcie, a Narcyza Malfoy rozpłynęła się w powietrzu. Draco wiedział,
że postąpił słusznie.
~*~
Rubeus
Hagrid rzucił się w wir walki. Piekło się rozkręciło. Śmierciożercy rzucali
zaklęciami śmiertelnymi we wszystkie strony, nauczyciele i część uczniów
zaczęła się bronić. Albus Dumbledore zablokował przejście z Miodowego
Królestwa, dzięki czemu więcej osób nie mogło się przedostać do środka ani
uciec. Ściany i mury zamku się zawalały. Pył i kurz majaczył w powietrzu, często
dostając się w oczy i przeszkadzając w
pojedynku. Pół-olbrzym usłyszał przeraźliwy krzyk. Odwrócił się i
zauważył Dianę Green. Została przygnieciona przez część budynku. Podbiegł
szybko do niej i pomógł się wyswobodzić spod kawałka stropu. Miała złamaną
nogę. Wziął ją na ręce i pobiegł szybko w stronę zamku, gdzie nie było
przeciwników. Dziewczyna miała zaszklone oczy, ubrudzoną twarz i małe
rozcięcie na policzku.
- Dziękuję - odparła. Jęknęła z bólu.
- Nie ma sprawy, Diano. Siedź tutaj, ja
idę im pomóc.
- Hagrid... Co z Ronem i moimi
przyjaciółmi? - zapytała drżącym głosem. W jej oczach widać było błysk
nadziei.
- No cóż... Nie powinni walczyć. Uparli
się, jak i ty. Widzisz, cholibka, co się narobiło. Wciąż szukają Hermiony, nie
wiedzą o czym pomyślała wchodząc do Pokoju Życzeń. Wszystko z nimi raczej w
porządku, nie martw się. Powiem pani Pomfrey gdzie jesteś. Musi ci pomóc, ale
nie opuszczaj tej klasy - powiedział i wyszedł, posyłając ostatni, smutny
uśmiech.
Diana
westchnęła.
Strasznie
martwiła się o przyjaciół. Nie zdołają pokonać Voldemorta.
Oby tylko udało im się obronić
zamek! Muszą przeżyć. Gdy wreszcie była szczęśliwa, wszystko zaczynało się
układać, nagle Voldemort zaatakował. Czemu tak wcześnie? Jeszcze śnieg do końca
nie zniknął z hogwarckich błoni, jeszcze wszyscy się nie otrząsnęli po historii
Hermiony, która zaczęła powoli o wszystkim zapominać. Ona bardzo dużo przeżyła.
Dwa razy w roku stracić najbliższych, być torturowaną i nieszczęśliwie
zakochaną… Miała szczeście, że byli przy niej przyjaciele. Nie dałaby rady.
Diana
westchnęła.
Po
kilku minutach usłyszała ciche kroki i do sali weszła wystraszona pielęgniarka.
Szybko podbiegła do Green i zaczęła pytać o stan zdrowia. Nie robiła wyrzutów.
Nie była to najlepsza pora na spory.
~*~
O
mój Boże.
Co
się dzieje na zewnątrz? Czy wszyscy uciekli? Czy oni jeszcze żyją?
Kiedy
wreszcie będę mogła wyjść?
Chodziłam
po pomieszczeniu w tę i z powrotem, nie wiedząc, co robić. Bardzo chciałam być
teraz z resztą, lecz bałam się, że opuścili zamek i zostałam tu sama.
Hermiono,
weź się w garść! Przecież należałaś do Gwardii Dumbledore'a!
Co
mam zrobić? Wyjść i wydać się na pewną śmierć?
A
co, jeśli oni walczą? Przez ciebie. Dla ciebie.
Ta
myśl nie dała mi spokoju. Stanęłam w miejscu i westchnęłam. Nawet jeśli
ich tam nie ma, muszę kiedyś wyjść. Nie zostanę tutaj na zawsze. Śmierciożercy
w końcu by mnie dopadli tak, czy siak. Zamknęłam oczy i uspokoiłam się
lekko, choć dłonie mi drżały i pociły się, zaciśnięte kurczowo na
różdżce.
Teraz
albo nigdy.
Pchnęłam
lekko grube, drewniane drzwi i zrobiłam krok w przód, lecz już po chwili
tonęłam w silnych ramionach jakiegoś mężczyzny.
- Hermiona... - wyszeptał. Odsunęłam się
lekko i spojrzałam na twarz Freda. Po jego policzkach spływały łzy
szczęścia. Odetchnęłam z ulgą, po czym wtuliłam się w niego.
Byli
ze mną.
~*~
Biegliśmy
korytarzem w dół, aby pomóc członkom Zakonu Feniksa, którzy przybyli by
odepchnąć atak wroga. Freddie nadal trzymał mnie za rękę i za nic nie chciał
puścić. Czułam się trochę skrępowana, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że
dzięki temu jestem bardziej pewna siebie. W oddali zauważyłam Dianę, która
podbiegła i rzuciła się na szyję Ronowi.
- Ron! Jak dobrze, że nic ci nie jest!
Hermiona? Och, cudownie, że jesteś z nami! Miałam nie opuszczać klasy, Hagrid
mi kazał, ale pani Pomfrey wyleczyła moją nogę i nie mogłam was zostawić.
Martwiłam się! - rzekła się blondynka.
W
tym momencie tuż nad jej głową świsnął czerwony promień, a chwilę potem ona, ja
Ron, Fred i Ginny schowaliśmy się za jednym z posągów.
- Gdzie jest reszta? - spytałam.
- George eskortuje Angelinę.
Upierała się, by zostać, ale on powiedział, że nie ma mowy. Boi się o nią i o
dziecko. Harry poszedł walczyć, Cho też. Upierał się, by jednak wracała z innymi
do domu, lecz ona nie miała zamiaru. Mówiła, że zemści się na rodzicach -
odparł zawiedziony Fred. Również chciał, by Chang się ratowała. Wiedział, że
przeszła w życiu piekło i powinna się schronić.
- A co z... - przełknęłam głośno ślinę. -
Malfoyem?
- Uciekł - wycedziła Ginny przez
zaciśnięte zęby.
- Odleciał na miotle w czasie meczu. -
Diana spuściła wzrok, a Ron zrobił się czerwony na twarzy i zacisnął
pięści. Podejrzewał, że to wszystko wina blondyna. Bez niego Voldemort nie
miałby informacji o szkole.
Spodziewałam
się wiele po Draconie. Mógł pomóc kolegom uciec ze szkoły, mógł stanąć do walki
po stronie ciemnej mocy, ale nie zwiać. Jak tchórz. Zacisnęłam zęby i
wpatrzyłam się w walczących przede mną.
- Musimy iść. - Wstałam i zrobiłam cztery
kroki w przód.
- Granger, oszalałaś?! - Usłyszałam głos,
którego się najmniej spodziewałam. Zimny, cyniczny, tchórzliwy Malfoy. A
jednak, to był naprawdę on. Podbiegł do mnie. Ron zatrzymał ramieniem
bliźniaka, który już ruszał w jego stronę. Przynajmniej on rozumiał, że
chcę załatwić to z nim na osobności. Giny stała z miną, jak gdyby chciała go
zamordować.
- Co tu robisz, Malfoy? - zapytałam
zirytowana, nie maskując zaskoczenia.
- Przyszedłem wam pomóc - powiedział
powoli, jakby lekko się wahając.
- Przecież służysz Voldemortowi - wcięła
się Gin mrużąc oczy.
- Nie chcę tego. Nigdy nie chciałem. Muszę
chronić matkę. I ciebie, Hermiono.
Popatrzył
prosto w moje oczy. Tak, jak kiedyś, gdy byliśmy razem. Poczułam falę gorąca
zalewającą moje ciało, lecz po chwili szybko się otrząsnęłam.
- Draco, między nami już nic nie będzie -
wyszeptałam z bólem.
- Mam tego świadomość. Ale wiedz, że nie
jesteś mi obojętna. - Złapał mnie za dłonie i musnął mój policzek. Kątem oka
zauważyłam, że Fred robi się cały czerwony ze złości, a Ron go ucisza i
powstrzymuje ramieniem, szepcąc jakieś słowa.
Ostatni
raz spojrzałam w stalowe oczy Dracona Malfoya, który już po chwili ruszył do
walki, rzucając Expelliarmus w stronę Lei Chang. Stałam przez
chwilę i patrzyłam się w dal, gdy nagle zbroja niedaleko mnie zatrzęsła się
niebezpiecznie, po czym runęła z hukiem na podłogę. Od walczących dzieliło nas
około pięćdziesiąt metrów.
- Idę - powiedziałam tonem nieznoszącym
sprzeciwu.
- Hermiona, oszalałaś? Odprowadzę cię do
Hogsmead i uciekniesz razem z innymi. My zatrzymamy śmierciożerców - odparł
stanowczo Fred. Popatrzyłam na niego jak na wariata i przewróciłam wymownie
oczami.
- Chyba sobie jaja robisz.
Odwróciłam
się i pobiegłam przed siebie, sama się dziwiąc, że tak się zachowałam. Już po
chwili sparaliżowałam jednego ze śmierciożerców i rzucałam zaklęcia w stronę
Bellatrix Lestrange.
~*~
Denerwowałam
się. Minęła godzina, a nigdzie nie widziałam Harry'ego. Martwiłam się, że
przyszło mu do głowy coś głupiego i wystawi się na pewną śmierć. Zauważyłam w
oddali Parvati Patil, która właśnie dostała oszałamiaczem. Zaskoczona rzuciłam
się w jej stronę, by jej pomóc, lecz w tej chwili zauważyłam coś, co odebrało
mi władzę w nogach na kilka sekund. Upadłam na brudną posadzkę i poczułam, jak
w oczach zbierają mi się łzy. Harry stał niedaleko mnie cały zakrwawiony i
torturowany Cruciatusem przez mężczyznę w masce, a w jego stronę w oddali
powoli wędrował Lord Voldemort. Nie było widać dokładnie jego twarzy z tej
odległości, ale byłam pewna, że jego usta zdobi szyderczy uśmiech. Potrząsnęłam
głową, podniosłam się i podbiegłam w ich stronę.
- Petrificus Totalus! - krzyknęłam,
oszałamiając śmierciożercę i pomagając przyjacielowi wstać. Podpierał się
na moim ramieniu. Po jego czole spływała strużka krwi i miał złamany nos, co
szybko uleczyłam zaklęciem Episkey.
- Hermiona... - wypowiedział cicho, krztusząc
się.
- Harry! Nic ci nie jest? Uciekaj, on tu
idzie!
Panikowałam.
Nie
mogłam wyobrazić sobie, że osoby, które mijałam obojętnie na korytarzu, mogą
nagle zginąć. Co prawda zostały głównie klasy od piątej wzwyż, lecz i tak bałam
się o te osoby. Gwardia Dumbledore’a powinna dać radę, ale reszta?
Ja,
Hermiona Granger bałam się. O przyjaciół, o rodzinę, o każdego z uczniów
Hogwartu.
O
Harry'ego.
To
on musiał stoczyć tę walkę, a ja na siłę chciałam go ratować, odłożyć ten
pojedynek. Wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie.
Bo
żaden nie może żyć, gdy ten drugi przeżyje.
Jestem
beznadziejna. Ale przecież nie chcę go stracić.
Cholera.
- Idź już - wyszeptał. Skierował na mnie
swój wzrok i dostrzegłam, jak jedna łza spłynęła po jego policzku.
- Ale Harry... - próbowałam
protestować.
- Dam radę. Idź już! Jakie szczęście, że
cię uratowali. Ale teraz uciekaj!
- Nie.
- Zwiewaj, ale już! - krzyknął stanowczo,
lecz usłyszałam w jego głosie nutkę rozpaczy. Widać było, że jest zmęczony. -
Muszę sam to zakończyć. Nie chcę was narażać.
- Obiecaj mi, że nic ci się nie stanie -
powiedziałam, chwytając go za ramię i ściskając mocno.
Spojrzał
przed siebie, gdzie zbliżał się Czarny Pan, a następnie pociągnął mnie w dół,
by uchylić się przed zielonym błyskiem. Usłyszałam z boku
szyderczy śmiech Dołohowa.
- Harry! - krzyknęłam.
- Harry! - krzyknęłam.
- Obiecuję. A teraz idź już!
Popatrzyłam
jeszcze chwilę na niego, po czym odwróciłam się i pobiegłam w stronę Antonina.
Spojrzał na mnie dzikim wzrokiem, po czym rozpoczęliśmy walkę. Rzuciłam Expelliarmus, a po chwili obroniłam się
zaklęciem tarczy. Uskoczyłam w bok, gdzie zauważyłam Lavender walczącą z Carrowem,
który właśnie ją rozbroił. W mgnieniu oka posłałam w stronę mężczyzny
oszałamiacz, po czym tym samym zaklęciem trafiłam w posąg, tuż nad głową
Dołohowa, a potem uskoczyłam w bok, chowając się przed jego morderczym
zaklęciem. Oddychałam szybko. Nie traciłam czasu, już po chwili przywołując do
siebie różdżkę Lavender i podbiegając do niej. Antonin próbował się wygrzebać
spod gruzów, które na niego spadły, więc mogłam poświęcić chwilę by oddać
dziewczynie jej broń.
- Lav, łap! - krzyknęłam i rzuciłam jej różdżkę z odległości
dziesięciu stóp. Blondynka zręcznie chwyciła przedmiot i posłała Drętwotę na Rookwooda.
Walka trwała i z każdą chwilą zamek zamieniał się w
ruiny.
Mój Hogwart.
Mój dom.
Rzuciłam
Petrificus Totalus na Dołohowa, który
zdążył wstać i ruszyć w moją stronę. Kipiała z niego nienawiść
i żądza mordu. Na szczęście zareagowałam dość szybko. W tej jednak
chwili ujrzałam coś, co spowodowało, że po moich policzkach spłynęły łzy, a
dłonie zacisnęły się w pięści. Działo się to bardzo szybko. Bellatrix, która wypowiada
słowa "Avada Kedavra",
zielony promień, który trafia prosto w serce Lavender i jej ciało, które osuwa
się bezwładnie na zakurzoną podłogę między odłamami ścian i gruzem.
- LAVENDER! – krzyknęłam zrozpaczona. Sześć lat dzieliłyśmy to samo dormitorium. Zawsze mogłam na niej polegać, tak jak na Parvati. Może nie byłyśmy bardzo bliskimi przyjaciółkami, lecz zależało mi na niej. Poczułam, jak jakaś część mnie rozpaczliwie błaga o pomoc. O to, żeby wszystko okazało się złym snem. Spojrzałam z nienawiścią na Lestrange, po czym wysłałam w jej stronę Cruciatus, lecz chybiłam. Po raz drugi zaczęłam pojedynek z kobietą.
- LAVENDER! – krzyknęłam zrozpaczona. Sześć lat dzieliłyśmy to samo dormitorium. Zawsze mogłam na niej polegać, tak jak na Parvati. Może nie byłyśmy bardzo bliskimi przyjaciółkami, lecz zależało mi na niej. Poczułam, jak jakaś część mnie rozpaczliwie błaga o pomoc. O to, żeby wszystko okazało się złym snem. Spojrzałam z nienawiścią na Lestrange, po czym wysłałam w jej stronę Cruciatus, lecz chybiłam. Po raz drugi zaczęłam pojedynek z kobietą.
~*~
Bellatrix
uśmiechnęła się sama do siebie. Powróciła do niej pasja zabijania i odczuła
nieziemską radość, gdy wycelowała i trafiła w jakąś uczennicę, która runęła
martwa na posadzkę. Co jej jeszcze pozostało? Mąż nie żył, kuzyni tak samo,
Syriusza zabiła własnoręcznie. Odeszła też Narcyza, która zdradziła Czarnego Pana i
uciekła. Tego się po niej nie spodziewała.
Teraz
liczył się tylko Voldemort.
Może
spokojnie zabijać, znęcać się.
Era
czasów Czarnego Pana nadchodzi.
Piekło
już się rozpętało. Będzie jeszcze gorzej.
~*~
Fred
bardzo martwił się o Hermionę. Zachowywała się tak, jakby postradała wszystkie
rozumy. Chłopak czuł, że nie była ona gotowa na walkę. Może jeszcze nie
wyzdrowiała dostatecznie po powrocie z Malfoy Manor? Może zamartwiała się
Draconem? Ewidentnie było coś nie tak. Lecz co mógł zrobić? Nic. To była jej
decyzja, jednak nie mogła wpłynąć na to, co zrobi Fred. Może tego nie widziała,
lecz chłopak cały czas ją obserwował. Był na tyle blisko, by móc na nią
popatrzeć i ewentualnie pomóc. Na nic jednak to się nie zdało - dziewczyna
radziła sobie doskonale. Zerkał z podziwem, jak walczy z Dołohowem, pomaga
Brown i schyla się przed zaklęciami. Nie mógł jednak cały czas jej pilnować,
gdyż walczył właśnie z Nottem seniorem. Potraktował go Reducto, czego efektem było odrzucenie go na ścianę, gdy usłyszał
krzyk Granger.
- LAVENDER!
Weasley pobladł, patrząc na martwe ciało
Brown. To, co wydarzyło się chwilę później, było jeszcze gorsze.
~*~
Cztery i pół strony. Wiem, mało, jednak
bardzo zależy mi na rozdziale dwudziestym siódmym, więc musiałam tak zakończyć.
Ostatnio cały czas pisałam oceny, więc nie miałam czasu na żadne blogi.
Zapewniam, że skończę FHD jeszcze w sierpniu. Został jeden rozdział i
epilog.
No, ale jeszcze nie czas na pożegnanie.
Więc - do zobaczenia niedługo!
Więc - do zobaczenia niedługo!
Pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńSkomentuję jak przeczytam:*
Debil :*
Usuń'' Chyba sobie jaja robisz '' O matko ! xd Rozbrajające :D Freddie taki poważny a Hermi cyniczna . Łohohoho.
UsuńRelacje Draco i Narcyzy są bardzo dobrze opisane , aż mi się łezka w oku zakręciła. A Dramione i Fremione? No cóż.. romantycznie było, ale się zmyło :c
Śmierc Lav mnie.. zaszokowała. W pierwszej chwili sądziłam, że zaklęcie trafiło Freddiego ale bogu dzięki nie. Chociaż i tak jest mi żal tej dziewczyny.. Tutaj przez Bellatrix, w filmie przez Greyback'a .
Kurczę.. zazdroszczę Ci sposobu opisywania walki. Wszystko jest takie prawdziwe i dynamiczne.
Co do ostatniego akapitu to sądziłam, że będzie taka romantic scena, że Fredzio podbiegnie do Hermi, chwyci ją w ramiona i pocałuje. Najlepiej jeszcze, żeby zaczął padać deszcz xd No ale cóż, moje fantazje może zostawmy na potem.. :)
Nie mogę się doczekać 27 rozdziału, założę się, że będzie genialny jak każdy poprzedni :D
Było romantycznie, będzie tragicznie xD Zresztą, wszystko ukarze się w rozdziale 27 ;)
UsuńWiem, że Lav została zabita przez Greybacka, ale celowo to zmieniłam :D Walki właśnie nie umiem opisać, nie podoba mi się ;C
Nie no, aż tak romantycznie nie będzie. Ogólnie zupełnie inaczej niż myślisz. ;)
27 będzie inny, tyle mogę powiedzieć :)
To jest takie świetne a właśnie wczoraj po dłuższej nieobecności weszłam na twojego bloga a dzisiaj taka niespodzianka :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro że został tylko jeden rozdział do epilogu ale wszystko co dobre niestety kiedyś się musi skończyć. Nie mogę się doczekać rozdziału 27 więc dodawaj go szybciutko :)
<3
Miałam wstawić dwa dni wcześniej, ale rozdział był jeszcze krótszy i dopisywałam co nieco ;) Wzięła mnie wena na skończenie i już dwie strony kolejnego są :D
Usuń27 wkrótce, mam nadzieję, że jakoś wyjdzie :)
Ale scena akcji. Naprawdę. Co tu dużo pisać, super. Szkoda mi LAwender. Ale wojna to wojna, musza być straty nawet w tych dobrych szeregach.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Dracona, ze wrócił. Brawa za to. Przypomina mi trochę mojego Dracona ;) Niech walczy ;)
Scenę z Harrym opisałaś znakomicie. Widać, że się na niego uparli. W końcu mają powód, ale dziwię się, że Herm go zostawiła. Naprawdę. Powinna zostać chociaż w ukryciu.
Grają tu takie emocje, ze sama do końca nie wiem co opisywać w komentarzu. Wojna to wojna w końcu.
Nie dziwię, się, ze Fred zrobił się czerwony na twarzy, gdy Draco zalecał się do Herm. Walnęłabym go w łeb na jego miejscu.
Podejrzewam, że ostatnia scena miała symbolizować, że coś stało się Hermionie. Tak przeczuwam. W końcu Hermiona walczyła z Bellą, a to to sząłu dostała w sumie to Bella :D W sumie nie ma nic do stracenia to miota tą różdżka jak opętana.
Czekam na więcej ;)
Herm go zostawiła, bo musiała pomóc też innym, przecież trwała walka ;) Co do ostatniej sceny, masz dobre przeczucia, ale nie do końca :D Wszystko okaże się później, a teraz lecę czytać nowy u Ciebie :)
UsuńJak. Mogłaś. Skończyć. W takim momencie?! Przez Ciebie pewnie już dzisiaj nie zasnę i będę się zamartwiać co stało się Mionce (wywnioskowałam z tekstu xd)
OdpowiedzUsuńNad tą opowieścią siedzę od wczorajszej nocy i jestem trochę zawiedziona, że to już prawie koniec... Epilog coraz bliżej...
Uwielbiam tą opowieść <3 Czekam na następny rozdział ;3
/Mei
Dziękuję <3
UsuńNowy niedługo, część już napisana ;)
Według mnie opowiadanie jest zbyt słabe, by ciągnąć je dłużej. Postawiłam sobie za cel, że je skończę, może trochę wcześniej, niż chciałam, ale daję radę. Inne pociągnę lepiej, lecz kiedy zacznę je pisać - nie wiem.
Jeszcze raz dziękuję ;)
Dodaj kolejny rozdział bo nie wytrzymam! Nie spałam wczoraj w nocy i czytałam bloga. Dzisiaj też już nie zasnę! Proszę dodaj następny rozdział !!!!!! BŁAGAM !!!!
OdpowiedzUsuńJuż niedługo, spokojnie ;)
UsuńHej komentuję 1 raz :) jestem pod wrażeniem Twoich umiejętnoście pisarskich
OdpowiedzUsuńJesteś na prawdę świetna <3 zgadzam sie z poprzednim komętującym dodaj następny rozdział !!!? ;) pozdrawiam - Mionka :) :) :)
Nie jestem świetna i jestem umysłem ścisłym ;) Dziękuję za Twoją opinię, ale nie mam umiejętności. Uczę się, próbuję. Może kiedyś napiszę coś lepszego ;)
UsuńOjeju, kończy się! Będę ryczeć T.T
OdpowiedzUsuńWszystko zgrabnie i pięknie, tak, jak powinno być. Jestem ciekawa, czy wygrają, opisujesz w taki sposób, że nic nie wiadomo ;)
Sama nie wiem, jak to zakończyć, ale muszę przyznać, że mam pomysł, niestety, zrobię to w dość banalny sposób - pójdę na łatwiznę. Niemniej jednak to opowiadanie od początku było skazane na taki los i przynajmniej je kończę :D
UsuńBardzo fajny rozdział. Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że jestem tak późno! Nie mam nic na wytłumaczenie!;)
Rozdział bardzo mi się podobał! Świetnie opisane sceny walki, naprawdę!:D
Draco postanowił walczyć! Juuupi! Jednak nie jest tchórzem!;D Takiego go lubię.:P
Haah, cyniczna Hermiona - podoba mi się. Bardzo fajnie, że rzuciła się w wir walki! Oby to tylko skończyło się dobrze. Bo to, że teraz walczy z Bellą, strasznie mnie niepokoi.
Szkoda mi Lavender. Nie przepadałam za nią, ale nie chciałam, żeby umierała. Fajnie, że w swoim opowiadaniu pokazałaś ją w lepszym świetle, bo w książce i w filmie zachowywała się, jak idiotka. Ale mimo to, bardzo mi przykro z powodu jej śmierci.
Jak mogłaś przerwać w takim zajebiaszczym momencie? Teraz, kiedy się akcja rozkręca? Grr... Nie mogę się doczekać, co będzie dalej! Oby wszystko się dobrze skończyło!:)
Szkoda, że to już koniec tego opowiadania! Bardzo je polubiłam, wręcz się uzależniłam! Ale co poradzić. Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.:)
Pozdrawiam ciepło i jeszcze raz przepraszam za długą ciszę!:*
Sceny walki najmniej mi się właściwie podobały, ale ok :D
UsuńBella jeszcze namiesza przez chwilę, spoko :D
No, czy ja wiem? Może to i dobrze, że wojna niesie ze sobą ofiary. ;)
Czytając Twój blog od samego początku widać ogromny progres. Tak, masz talent do pisania, ale wszystko na początku było nieprzemyślane,działo się za szybko. Potem zaczynałaś nabierać wprawy w pisaniu i teraz trzeba przyznać, że efekt jest powalający.. :) Powinnaś pisać, bo masz przeogromny talent i bezkresną wyobraźnie.. :D A co do długości notek, im dłużej będziesz pisać, im więcej nabierzesz doświadczenia, tym notki będą dłuższe :) Mam nadzieję, że Twoje pisanie nie skończy się na tym blogu, a pójdziesz dalej tą ścieżką na podbój świata fremione i dramione :* Pozdrawiam ciepło :>
OdpowiedzUsuńJejciu, nie wiem jak Ci dziękować! Cóż, mam teraz pomysł na bloga autorskiego wraz z koleżanką, choć w sumie pomysłów jest sporo ;) Mam nadzieję, że uda mi się ogarnąć wszystko po wystawieniu prologu i ogarnięciu tutaj notek ;)
UsuńSama chciałabym pisać, ale często tracę wiarę w siebie. Może jednak pisząc z kimś, dam radę stworzyć coś lepszego? ;> Zobaczymy :D