sobota, 18 sierpnia 2012

6. Załamanie


~ Być szczęśliwym ? To nie jest dobry znak. 
To dowodzi, że nieszczęście spóźniło się na pociąg 
i zaraz się pojawi. ~ 
-  Marcel Aymé 




Nadszedł ponury listopad, który spędzał sen z powiek każdego ucznia Hogwartu. Najgorzej mieli członkowie drużyny Quidditcha. Już jutro miał odbyć się mecz Gryfonów przeciwko Ślizgonom. Wszyscy ćwiczyli do utraty tchu, bez względu na pogodę. Po wyczerpujących treningach wracali ledwo żywi, aby ślęczeć nad pracami domowymi. Na szczęście dzisiaj był to ostatni z takich dni. Siedziałam na parapecie w dormitorium, gdy do pokoju wpadła zziajana Ginny. Szata do Quidditcha przykleiła jej się do ciała, ponieważ była cała przemoczona. Nic dziwnego - na zewnątrz lało jak z cebra.
- Hej, Miono - powiedziała zmęczona rudowłosa ocierając błoto z policzka.
- Cześć, Gin - powiedziałam smętnym głosem.
- Jestem padnięta! Jak tylko zakończy się jutrzejszy mecz, zabiję Angelinę, przysięgam!
- Spokojnie, i tak wygracie. Przecież jesteście najlepsi, a do tego macie wspaniałego szukającego - uśmiechnęłam się.
- Faktycznie, Harry jest świetny w te klocki. Hmm... Wiesz co? Zastanawia mnie jedna rzecz. Myślałam, że on nie odzywa się do Cho, a dzisiaj widziałam jak rozmawiali na przerwie.
- Rzeczywiście, dziwne - stwierdziłam. - Ginny, mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Czy... Fred nadal jest na mnie obrażony?
- Cóż, myślę, że raczej zawiedziony, więc woli cię unikać - odparła powoli dziewczyna, robiąc dziwnie zmieszaną minę. - No i rozsypany. Nawet nie wiesz jak okropnie wygląda na treningach. Nie emanuje już szczęściem i siłą. Jest przygaszony, zmęczony, oczy ma podkrążone... Chyba nie sypia zbyt dobrze.
- O Boże, to moja wina! Przecież przez to możecie przegrać jutrzejszy mecz! A jego zdrowie? Nie może chodzić niewyspany, bo będzie miał problemy z nauką i normalnym funkcjonowaniem, a...
- Hermiono! Uspokój się. Nie miałaś wpływu na to, jak zareaguje, a on nie wiedział, jakie podejmiesz decyzje. To nie twoja wina, że mój braciszek się zakochał...
- Masz rację - westchnęłam. - Ale jak to możliwe? Przecież dobrze wiedział, że się tylko... przyjaźnimy.
- Hmm... Coś czuję, że chyba tobie też się spodobał... Ej! - krzyknęła Weasley, która właśnie oberwała poduszką. Dzięki temu nie zauważyła wypieków na mojej twarzy.
- Wiesz, Gin, jest różnica między podobać się a kochać - powiedziałam ze śmiechem patrząc na rozczochraną przyjaciółkę, której mokre włosy przykleiły się do twarzy.
- Ha! A więc jednak podoba ci się Fred! Wiedziałam! - wykrzykiwała rudowłosa skacząc i chlapiąc przez to wodą na wszystko wokół. Osłoniłam twarz dłońmi przed kroplami deszczówki i zaczęłam się śmiać.
- Przecież wiesz, że to nie tak - powiedziałam, gdy dziewczyna się opanowała.
- Przyznaj się! - wycelowała we mnie palec wskazujący z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ginny, błagam...
- Mam pomysł. Poczekaj, pójdę pod prysznic i zrobimy sobie babski wieczór. Co ty na to?
- Niech będzie. Ja w tym czasie pójdę odwiedzić chłopaków - wstałam i wyszłam z Ginny z dormitorium. Rudowłosa skierowała się do siebie, a ja zeszłam schodami do Pokoju Wspólnego. Nigdzie nie znalazłam przyjaciół, więc skierowałam się do ich pokoju. Zapukałam i weszłam do środka. Byli tam wszyscy mieszkańcy: Ron, Harry, Neville, Dean i Seamus. Właśnie grali w Eksplodującego Durnia.
- Cześć - przywitałam się.
- Hej - odpowiedzieli chórem.
- Co słychać? - zapytałam, podchodząc i siadając na łóżku.
- Jak widzisz właśnie sobie gramy. Dołączysz się? - zapytał Finnigan.
- Nie, dziękuję. Chciałam tylko porwać Harry'ego na sekundę. Mogę? - zapytałam, posyłając Potterowi uśmiech. Chłopak wstał i otworzył drzwi. Przepuścił mnie, po czym zeszliśmy na dół. Zaszyliśmy się w kącie, Pokoju Wspólnego, po czym zadałam od razu pytanie:
- Pogodziłeś się z Cho?
- Ja... Że co?
- No chyba jasno się wyraziłam - odpowiedziałam.
- Skąd ty...
- Ginny - odparłam krótko. Potter zmieszał się lekko, a rumieniec oblał jego twarz.
- Widziała nas razem? - zapytał lekko wystraszony.
- Tak. Mówiła, że rozmawialiście.
- Cóż, to prawda - rzekł zrezygnowany. - Pogodziliśmy się. Tak jakby. Po prostu chwilę z nią porozmawiałem, nic wielkiego.
- Harry... Ty chyba nie chcesz do niej wrócić?
- Ja? Nie! No co ty? W życiu - odpowiedział szybko.
- To dobrze,  bo już myślałam...
  Przerwał mi trzask obrazu. Ktoś widocznie szybko opuścił pomieszczenie Gryfonów.
- Kto to był - zapytałam zszokowana. Obok mnie natychmiast pojawił się George.
- To Freddie. Wszedł ze mną przed chwilą, ale chyba coś go wkurzyło. Mieliśmy odwiedzić naszego braciszka Ronusia, ale chyba to nie wypali.
- Hermiona! - krzyknął ktoś.
- Przepraszam was chłopaki - powiedziałam. Byłam zawiedziona i czułam się winna. Czy Weasley będzie wiecznie mnie unikał? - Przekaż Fredowi, że go przepraszam i nie musi się tak zachowywać - rzuciłam do George'a, po czym wbiegłam po schodach do dormitorium dziewcząt.
  Chwilę potem rzuciłam się na łózko i ukryłam twarz w poduszce. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Nie, nie chciało mi się płakać. Czułam pustkę, bezdenna otchłań wypełniającą moje serce i umysł. Zatopiłam się w rozmyślaniach nad sensem całej sprawy. Czy nie mogłabym po prostu porozmawiać z Fredem? Nie, to oczywiste. Muszę dać mu czas, do oswojenia się z sytuacją.
- Miona? - usłyszałam głos za mną. - Co się stało, kochana?
- N..nicc. - odparłam drżącym głosem.
- Przecież widzę. Chodź, trochę się rozchmurzysz.
  Odwróciłam się i zauważyłam, ze na łóżku leży stosik przekąsek, butelki z sokiem dyniowym i jakieś karty.
- Ginns, co ty wymyśliłaś?
- Zobaczysz. Najpierw powiedz co się stało - rzekła. opowiedziałam pokrótce o wydarzeniach oraz o moich obawach, że takie stosunki między mną i jej bratem już pozostaną.
- Hermiono Granger! Ty chyba żartujesz! Mój brat może i jest ostatnim matołem, ale nie jest na tyle głupi, żeby przestać się zupełnie do ciebie odzywać!
- To co mam zrobić? - zapytałam zrozpaczona.
- Cóż - westchnęła Ruda. - Możesz tylko czekać.
- Żeby to było takie proste... - rozpakowałam paczkę Kociołkowych Piegusków i wzięłam jednego.
- Zagrajmy w tę grę - zaproponowała przyjaciółka.
- A o co w niej chodzi?
- Na karteczkach są pytania, a my odpowiadamy na zmianę. Losuj pierwsze pytanie dla mnie.
- Okej. No to może... - wybrałam jedną z kart. - Czy jest ktoś, na kogo widok bije ci szybciej serce?
- Tak, jest ktoś taki. Teraz ja. Czy kiedyś się całowałaś?
- Chyba nigdy tego nie zapomnę - uśmiechnęłam się lekko. - To teraz ja losuje. Czy kiedykolwiek zakochałaś się w swoim przyjacielu? - Ruda zaczerwieniła się.
- To nie fair! To pytanie było specjalnie dla ciebie!
- A co chciałaś w ten sposób uzyskać?
- Nie wiem. Może... Ron? - zapytała cicho, lekko speszona.
- Tak. Coś do niego czułam. Przecież wszyscy to wiedzą.
- I... Freddie?
- Co? Nie... To przecież przyjaciel. Poprawka: To był przyjaciel - zasmuciłam się.
- Spokojnie Herma, ułoży się - pocieszała mnie Ginny.
- Pójdę już spać. Jutro mecz.
   Wstałam z podłogi i spojrzałam za okno. Było już ciemno. Nie miałam siły się myć. Rzuciłam się na łóżko w ubraniach i przykryłam kołdrą. Usłyszałam trzask drzwi, za którymi zniknęła Ginny, a następnie zatopiłam się w krainie snu.


~*~


  Gdy po przebraniu się i umyciu zeszłam do Pokoju Wspólnego, prawie nikogo już tam nie było. Skierowałam się samotnie na śniadanie. Stwierdziłam, że wybiorę dłuższą drogę i przy okazji może spotkam kogoś z Ravenclawu. Szłam spokojnie, gdy usłyszałam czyjąś rozmowę. Zatrzymałam się za rogiem.
- ...ale nie możesz jej bez przerwy unikać! - powiedział znajomy głos. To był George.
- Stary, ja nie wytrzymuję z jej towarzystwie. Czuję, jakbym miał eksplodować!
- Fred, opanuj się. Nie uda ci się cały czas omijać Hermiony, to nierealne!
- Jeśli ona przyjdzie na mecz, nawet nie wyjdę na boisko - stwierdził Weasley. Zdenerwowałam się. Aż tak przeszkadza mu moja obecność?! Wyszłam zza ściany i stanęłam twarzą w twarz z bliźniakami.
- Skoro aż tak ci szkodzę, to trudno. Nie idę na mecz. Życzę powodzenia - powiedziałam spokojnie, odwróciłam się i ruszyłam na śniadanie. Nie chciałam z nikim rozmawiać, więc złapałam dwa tosty i wyszłam z Wielkiej Sali. Zaszyłam się w Pokoju Życzeń. Znalazłam tam mnóstwo książek, nawet tych mugolskich. Wyciągnęłam moją ulubioną - "Roszpunkę". Spędziłam tam cały dzień. Byłam w swoim ukochanym świecie. "Romeo i Julia", "Władca Pierścieni" i inne opowieści, które wpadły mi w ręce. Wieczorem ruszyłam zmęczona do Pokoju Wspólnego. W środku dopadła mnie Ginny.
- Hermiona! Gdzie ty się podziewałaś? Wygraliśmy!
- Wiedziałam, że tak będzie! - wykrzyknęłam z udawanym szczęściem.
- Nie widziałam cię na trybunach. Gdzie byłaś? - zapytała Weasley. Opowiedziałam jej ogólnie co się wydarzyło.
- Mój brat to totalny kretyn!
- Możliwe. Teraz idę do łóżka. Dobranoc - powiedziałam i zostawiłam osłupioną dziewczynę. Wcale nie chciało mi się spać. Po prostu nie miałam ochoty rozmawiać o bliźniaku.


~*~


  Przez następne kilka dni moje życie było ciężkie. Nie było przy mnie Freda, chciałam z nim porozmawiać, wyjaśnić to wszystko. Ignorował mnie. Draco tylko się z niego naśmiewał. 

- Przestań, odpuść sobie. Ten biedak się w tobie zakochał, a wiedział, że nie ma szans. Kochanie, nie warto się nim przejmować. Wybaczy ci z miłości prędzej czy później. 

- Draco, to mój przyjaciel! Nie mów tak o nim!
- Wybacz Miono. Po prostu za bardzo się tym przejmujesz. Weasley'owie nie maja silnej woli. 
- Może masz rację... 
- Ale mam dla ciebie propozycję. Za jakiś miesiąc są święta. Może chcesz pojechać ze mną do Malfoy Manor? Poznasz moją rodzinę... 
- Hmm... Zastanowię się - odparłam. Nie chciałam zostawiać Weasely'ów, ale marzyłam o tym, aby zobaczyć, jak mieszka Draco. No i może w Norze spróbowałabym porozmawiać z Fredem... 


~*~


- Irmo! - Czarny Pan zawołał ciemnowłosą kobietę. Po chwili weszła do ciemnego pokoju. Ukłoniła się nisko, lecz nie śmiała się podnieść.  
- Wołałeś mnie, panie? - zapytała cicho. 
- Tak. Wstań. Czy młody Malfoy pisał do ciebie?
- Tak, panie - odparła pokornie.  
- I jak? Udało mu się?
- Oczywiscie. Wszystko idzie zgodnie z planem. Granger być może przyjedzie tu na święta. Ma się jeszcze zastanowić, ale Draco mówi, że coś wymyśli. 
- Wspaniale - odrzekł zadowolony Voldemort. - Ale oczywiście wiesz, co się stanie, jeśli nie będzie chciała współpracować?
- Panie, ja... 
- Zginiesz. Zabiję was. Jeśli przez szlamę mój plan upadnie, obie za to zapłacicie. 
- Postaram się, aby wszystko się udało. 
- Mam nadzieję. 
- A co jeśli Draco się... zakocha?
- Nie ma czegoś takiego jak miłość. Ale jeśli sprzeciwi się, on również umrze. Po ciężkich torturach. Przekona się, że z Lordem Voldemortem się nie zadziera.

~*~


[Fred Weasley] 


  Wszystko runęło. Już wiem, jak musiał czuć się Ron, gdy Hermiona go zostawiła... Nie. Nie będę się załamywał tak, jak on. Pokaże jej, że wiele traci. Nie będę z nią rozmawiał. Nie mamy sobie nic do powiedzenia. Teraz muszę tylko... 
- Cześć Freddie - do dormitorium chłopaka wszedł jego brat. Był wyraźnie smutny.
- Co jest George? 
- Słyszałem. Nie wiedziałem, że to się aż tak skończy. Przykro mi - Bliźniak usiadł na łóżku przykrytym błękitną pościelą.
- Daj spokój. Nie Hermiona, to inna. 
- Co?! - George był w szoku - przecież tyle przez nią przeżyłeś, mówiłeś ciągle tylko o niej, a teraz co?!
- Zrozumiałem, że nie warto. Nie będę się nią przejmował. Niech leci do tego dupka Malfoya, a ja tymczasem... 
- Hmm... Słodka zemsta? - przerwał George z podejrzliwym uśmieszkiem na twarzy.
- Bingo! 
- Tylko nie Angelina, od niedawna chodzimy ze sobą. 
- Jasne, nie ma sprawy. 
- Ty, a może Amy Thorne? Od dawna na ciebie leci... 
- Niee, chciałbym, żeby to był ktoś bliski Hermionie.
- Chyba mam pomysł, braciszku... 


~*~


  Poniedziałek rano. Weszłam do Wielkiej Sali na śniadanie. Dzisiaj z dziewczynami z dormitorium: Lavander, Parvati i Dianą. Usiadłyśmy przy stole Gryfonów i pogrążyłyśmy się w rozmowie, spożywając posiłek. Harry'ego i Rona jeszcze nie było. Do stołu podeszli bliźniacy. 
- Cześć Lavander, hej Parvati, jak leci Diano? - Fred usiadł koło tej ostatniej i uśmiechnął do niej zawadiacko. Diana od razu się zaczerwieniła, ponieważ miała słabość do Rudzielców, a szczególnie do Freda. George usiadł obok brata i również się przywitał. 
- Cześć - odpowiedziałyśmy. 
- O, Hermiona, wybacz, nie zauważyłem - powiedział Fred sztucznie miłym głosem, patrząc na mnie. - Witaj. - rzekł, po czym pogrążył się w rozmowie z Dianą. Przyjaciółka chichotała co jakiś czas, Parvati i Lavander zajęły się Georgem, a ja siedziałam opychając się owsianką. Wreszcie do naszego stołu podszedł Draco. Pocałował mnie na dzień dobry i usiadł obok. Fred widząc to lekko się zdenerwował, choć starał się to uczucie ukryć. Wstał i powiedział: 
- Diano, mogę prosić cię na słówko? - odeszli od stołu. Obserwowałam z zazdrością ich szczęśliwe miny. Coś mnie ukuło w sercu, kiedy przyjaciółka pocałowała chłopaka w policzek i wróciła do stołu. 
- Coś nie tak kochanie? - zapytał Ślizgon. 
- Niee, wszystko w porządku. 
- Hermiona, muszę ci coś powiedzieć! Chodź! - Gryfonka pociągnęła mnie za rękę.
- Przepraszam Draco, zobaczymy się później - pocałowałam go w policzek na pożegnanie. Wyszłam z Dianą z Wielkiej Sali i ruszyłyśmy w stronę klasy transmutacji.
- Muszę cię o coś zapytać Miono. No bo... Wiem, że kręciłaś z Fredem. A on chciał się spotkać po lekcjach. Nie będziesz miała nic przeciwko? No wiesz, ty masz teraz Dracona... 
- Nie, spoko. Idź z nim. 
- Cudowna jesteś! - dała mi buziaka w policzek. - Wiesz, że od dawna mi się podoba...
- Nie ma sprawy - posłałam jej wymuszony uśmiech. Wcale nie podobało mi się to, że Fred umawia się z Di. Przyjaźnię się z nią od dawna, jest mi bliska. Tak jak Rudy. Niby już się z nim nie zadaję, ani nic nas nie łączy, ale jednak jestem wściekła, że inna dziewczyna całuje go w policzek i ma się z nim spotkać po lekcjach. Mam Dracona, ale... Sama nie wiem co o tym myśleć. 


~*~


  Zbliżało się Boże Narodzenie. Od kłótni z Fredem minął miesiąc, a on nadal nie wyrażał chęci do rozmowy ze mną. Przeciwnie z Dianą. Spędzali razem masę czasu. Tak jak ja z Draconem. Byłam z nim szczęśliwa, ale myśl o Rudzielcu nie dawała mi spokoju. Wreszcie nadszedł ostatni dzień semestru. Siedziałam w pokoju wspólnym Gryfonów, gdy nagle wpadła mega szczęśliwa Diana. 
- Hej! Gdzie Ron, Harry i Ginny? 
- Wszyscy u siebie.
- RON! HARRY! GINNY! CHODŹCIE SZYBKO! - wydarła się. 
- Co jest?! - zapytali zbiegając. 
- Czemu tak wrzeszczysz?! 
- Harry, czy ty jedziesz do Rona i Ginny na święta?
- Tak, a co? 
- A ty Miono? 
- Nie wiem... Ale Diano, o co chodzi? - wstałam z fotela uważnie się jej przyglądając. 
- Spędzam z wami to Boże Narodzenie! 
- Co?! - zapytał zszokowany Ron. - Jak to? 
- Fred właśnie poprosił mnie o chodzenie! Oczywiście się zgodziłam i do tego mam jechać do was na święta! - Diana była w siódmym niebie. 
  "Fred właśnie poprosił mnie o chodzenie!" - echo brzmiało mi w uszach. Zakręciło mi się w głowie. Te słowa sprawiły mi okropny ból. Teraz zrozumiałam, że Fred nie jest mi obojętny. Kocham Dracona, kochałam go dużo wcześniej niż Freda. Ale czy kocham bliźniaka? Nie wiem, ale jest dla mnie ważny. Znów zakręciło mi się w głowie. Osunęłam się do tyłu. Obraz przed oczami mi się rozmazywał coraz bardziej, a ostatnie co widziałam to twarz Harry'ego. 


~*~


  "On zginie! Nie może zniszczyć moich planów! Nie w tym momencie!" usłyszałam jakby z oddali. Świadomość wracała do mnie powoli. 
- Idź stąd! Wynocha! Ona nie chce cie znać kretynie! 
- Skąd wiesz? 
- Mówiła mi. Idź już! - drzwi trzasnęły. Otworzyłam oczy i od razu poraziła mnie biel ścian i sufitu w skrzydle szpitalnym. Na krześle obok łóżka siedział Draco i trzymał moją dłoń. Spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się do mnie. 
- Kto tu był? 
- Twoi znajomi. - odpowiedział ponurym głosem.
- A dokładniej?
- Młody Weasley z siostrą, Bliznowaty i ta cała Diana. 
- Tylko oni?
- Na początku tak. Potem przyszedł ten bliźniak, zawołała go jego dziewczyna. Wygoniłem ich, ale on został. Pytał co ci jest. 
- Co powiedziałeś?
- Że to wszystko jego wina. Że nic by się nie stało, gdyby dał ci spokój. Kazałem mu wyjść.
- Dlaczego tak zareagowałeś? - wypuściłam powietrze i opadłam na poduszki. W sumie to Draco miał po części rację. To wszystko przez Freda.
- Żeby dał ci spokój. A co się na prawdę wydarzyło?
- Źle się poczułam. - skłamałam. - Zakręciło mi się w głowie i upadłam. Potem nie mam pojęcia.
- Potem Potter cię tu przyniósł i byłaś nieprzytomna przez dwie godziny. 
- Draco, możesz mnie zostawić samą?
- Czemu?
- Chcę zostać sama. Proszę..
- No dobrze. wpadnę niedługo przed pójściem spać. Pa. - Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Przyszła pani Pomfrey. 
- Już wszyscy poszli? Wreszcie jest spokój. Weź te leki. - Postawiła na półce jakiś eliksir w żółtej buteleczce i kilka proszków. 
- Kiedy będę mogła wrócić? 
- Hmm... jedziesz do domu na święta? - o tym nie pomyślałam. Weasley'owie czy Malfoy'owie? Ta pierwsza opcja oznacza widok migdalących się Freda i Diany. Ta druga - święta z chłopakiem. Zrobię na złość Freddiemu. Jadę do Dracona.
- Wyjeżdżam.
- Cóż... Chciałam, abyś została jeszcze dwa dni, ale już jutro odjedziecie pociągiem, więc wieczorem cię wypuszczę. 
- Dziękuję. 


~*~


[Fred Weasley] 


  Jak się ułoży między mną a Hermioną? Co się wydarzy w te święta? Jestem z Dianą, lecz nie czuję do niej tego samego co do Grangerówny. Blondynka jest miła, ma poczucie humoru, darzę ją sympatią, lecz Miona to coś innego. Ale jest z Draconem. A nawet jeśli by z nim zerwała, nie mogę tak po prostu zostawić Diany. Nie chcę jej skrzywdzić. Ostatnio przywiązałem się do niej, zaprzyjaźniłem. Ale jestem z nią, aby wzbudzić zazdrość brązowowłosej. Nawet, jeśli nie mamy już szans, nie zostawię tego tak.
  Wyszedłem z dormitorium. Ruszyłem na nocny spacer po zamku. Przemierzyłem kilka pięter, gdy nagle usłyszałem głosy za jednymi z drzwi. Ktoś rozmawiał, pewnie za pomocą kominka, bo słychać było również trzask płomieni ze środka. Zaraz... To gabinet pani Sprout. Zawsze w pełnię księżyca idzie zrywać tojad żółty. Mówi, że to najlepsza pora.
- Tak, przyjedzie. Powiedziała mi to dzisiaj jak wypisywałem ją ze szpitala. Stwierdziła, że woli jechać ze mną niż siedzieć u Weasley'ów. Myślę, że chodzi jej o Freda - jednego z braci. Ona chyba coś do niego czuje... - Powiedział pierwszy głos. Zamarłem pod drzwiami. 
- Nie! Musisz zrobić coś, aby się od niego uwolniła! Ona nie może wszystkiego zepsuć! Wasz związek jest cudowny! Niedługo zrozumie, że jesteś dla niej wszystkim, Draco. Niedługo zostanie jedną z nas. 
- Miejmy nadzieję. Muszę iść. Dobranoc.
- Kolorowych snów Dracusiu. - Powiedział ciepły, damski głos. Usłyszałem kroki. Szybko schowałem się za jedną ze zbroi. Z sali wyszedł Draco Malfoy. Rozejrzał się po korytarzu, po czym ruszył w stronę lochów. Zastanowiła mnie ta rozmowa. "Wkrótce zostanie jedną z nas". Czyli kim? Na pewno chodzi o brązowowłosą. I gdzie ona jedzie? Strach mnie wypełnił. Nie, żebym się czegoś bał. Bałem się o Hermionę. Wróciłem do dormitorium z mętlikiem w głowie. 


~*~


[Draco Malfoy] 


  Nie jest tak źle. Możemy być razem, Czarny Pan na to zezwala. Ale dlaczego ciotce Irmie tak zależy na Hermionie? Nie mogę tego pojąć. I skąd ona ją w ogóle zna?! Czemu tak bardzo chce, aby służyła Czarnemu Panu? Ja... na prawdę ją kocham. Nie chcę, żeby stało jej się coś złego...


5 komentarzy:

  1. Super !!!!!!!!!!!
    Zakochałam się w tej opowieści.
    Szkoda mi Freda :(

    OdpowiedzUsuń
  2. jak wszystkie rozdziały - super
    strasznie mi sie podoba to co piszesz ;)
    - Menia123

    OdpowiedzUsuń
  3. omg.. to jet po prostu zaje*iste! kocham kazdy rozdzial baaardzo podobaja mi sie opisy dramiony <3 jestes boska slucham wlasnie Evanescence-My Immortal i mam dreszcze jak to czytam
    ~rusałka15 pozdrawiam, masz talent dziewczyno :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet podoba mi się twój blog, ale myślę, że akcja z Draco za szybko się rozkręciła, że tak nagle zaczął jej się podobac, że od razu pocałunek itd. Uwielbiam Dramione, ale tutaj wolałabym, żeby Hermiona jednak była z Fredem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie Ci wychodzi pisanie , oby tak dalej !!! :)

    OdpowiedzUsuń

© All rights reserved. Designed by grabarz from WioskaSzablonów. Powered by Blogger. | X X X X