sobota, 18 sierpnia 2012

7. Boże Narodzenie


~ O dziwo, czas, który goi rany, pokazał też, 
że w życiu można kochać więcej niż jedną osobę. ~
- Paulo Coelho



  Weszłam do pokoju wspólnego. Większość ludzi patrzyła na mnie z odrazą. Zauważyłam rudą czuprynę, podeszłam i zwróciłam się do Ginny.
- Cześć młoda - posłałam jej ciepły uśmiech.
- Cześć - odpowiedziała naburmuszona.
- Co jest? O co im wszystkim chodzi?
- Malfoy - rzekła krótko przyjaciółka.
- Aaa... A tobie?
- O nic.
- No mów.
- Nie.
- Powiedz.
- Powiem ci w domu, to nie jest odpowiednie miejsce.
- Eee... Ginny, ja... czegoś ci nie powiedziałam. 
- Kolejna tajemnica? - Ruda była już wściekła.
- Niee... Po prostu... Chodź ze mną. Musimy porozmawiać.
- Gdzie?
- Do pokoju życzeń.


- Jeszcze się nie spakowałaś.
- Nie mam teraz na to czasu. Chodź, proszę... - humor mi się totalnie zepsuł. Muszę wyrzucić wszystko z siebie...
- Niech będzie, ale nie dłużej niż godzinę. - wstałyśmy i ruszyłyśmy w stronę Pokoju Życzeń. Weszłyśmy do środka i zauważyłyśmy tam dużą kanapę przy kominku. Stolik z tacą i herbatą stał obok, a na podłodze leżał puchowy dywanik. Usiadłyśmy i Ruda zaczęła.
- To o co chodzi? Jaki masz sekret?
- To nie sekret, tylko ie zdążyłam ci powiedzieć. Zdecydowałam, że na święta jadę do Malfoy'ów.
- Co?! A pomyślałaś o mnie? O Ronie i Harry'm? o moich rodzicach? Jak oni się będą czuć?
- A pomyślałaś jak ja będę?!
- Zawsze ci się podobało spędzanie świat u nas. Do tego mama chciała zaprosić twoich rodziców.
- Ale Ginny, ja bym nie wytrzymała! - zaczęłam trochę płakać. Nie wiedziałam jak jej to wyznać.
- Aż tak ci u nas źle? Wolisz arystokrację? To super! - Wstała. Wzięła poduszkę i rzuciła nią o ścianę. Ruszyła w stronę wyjścia.
- To nie tak! Tam będzie Diana!
- A co ci tak nagle Diana przeszkadza?! Ona uratowała Freda! Wiesz jaki był, jak zaczęłaś chodzić z Malfoy'em? Był wrakiem, pustką. Nie mógł dojść do siebie! Hermiona, on cię kochał! I zapewne nadal kocha!
- TO ZROZUM, ŻE JA JEGO TEŻ! - krzyknęłam. Rozpłakałam się na dobre.
- Twarz Ginny momentalnie się zmieniła. Pojawiło się na niej współczucie i smutek.
- Miono, ja... ja nie wiedziałam. Przepraszam. - podeszła i objęła mnie ramieniem.
- Kocham go. Nie mogę znieść jego widoku, nie mogę mu spojrzeć w oczy. Gdy widzę go z Dianą, potwornie się czuję. Cierpię przez niego. - spojrzałam w oczy przyjaciółki. Dostrzegłam w nich ciepło, ale i smutek.
- A Draco?
- Do niego też coś czuję. Ale to nie to samo. Na obojgu mi zależy. Nie wiem, co robić. Pojadę na te święta do Dracona, ale przyjadę też do was. Tylko nie bądź na mnie zła...
- Hermiono, nie jestem. Wiem, że to dla ciebie ciężkie, ale musisz któregoś wybrać. Chociaż, póki co Fred jest z Dianą, ale... - Ginny ucięła.
- Ale co?
- Eee.. nic.
- Powiedz, proszę.
- No bo... rozmawiałam z nim o tym wszystkim. W końcu to mój brat. Powiedział, że... że zależy mu na tobie. Bardziej niż na Dianie. I ciągle ma nadzieję, że się pogodzicie. Tylko nie mów mu, że ci powiedziałam.
- Co?! No... jasne, nie powiem. Ale... gdyby chciał, to by mnie przeprosił.
- Taak, tylko że on nie bardzo wie za co.
- Jak to za co? Za to, że tak na mnie naskoczył!
- Na miłość boską! Zrozum, że zrobił to z miłości! Był zazdrosny!
- Ja nie mam za co go przepraszać.
- Chyba że za to, że złamałaś mu serce. Ale tak się nie da. To nie twoja wina, że się zakochał. 
- Spróbuję się pogodzić z nim w święta..
- Miejmy nadzieję, że się uda.
- A o co się na mnie obraziłaś?
- Kiedy?
- Nie chciałaś rozmawiać w pokoju wspólnym. 
- Aaa... No bo.. Chodziło mi o Freda. I o to, że Malfoy nie chciał nas wpuścić do szpitala. Wtedy właśnie rozmawiałam z Freddim.
- Ale już nie jesteś zła?
- Hmm... może trochę o te święta. Ale mam nadzieję, że do nas wpadniesz.
- Muszę. Pomożesz mi się spakować?
- Okej, chodźmy już. - wyszłyśmy z Pokoju Życzeń.



~*~



  Wysiadłam z pociągu i ruszyłam razem z Malfoy'em. Dopiero co pożegnałam się z Harry'm, Ronem i Ginny, wyjaśniając im, że odwiedzę ich potem. Fred nic nie wiedział. Znalazłam go wśród tłumu, patrzył na mnie tęsknym wzrokiem, ale gdy zauważył, że mu się przyglądam, odwrócił się i objął Dianę. Poczułam ukucie zazdrości w sercu.
- Mamo! Ciociu Irmo! - mój chłopak przywitał się z dwoma kobietami. Jedna była wysoka i miała jasne, blond włosy, dryga zaś była średniego wzrostu i miała czarne fale opadające jej na ramiona. Miała około trzydziestu pięciu lat.
- Draco! Widzę, że jesteś z gościem. - Narcyza Malfoy uśmiechnęła się dobrodusznie.
- To jest Hermiona. To moja mama, Narcyza, a to moja ciocia Irma.
- Dzień dobry. Miło mi poznać. - odparłam.
- To jak? Zbieramy się?
- Taak, chodźmy już, straszny tu tłok. - wyszliśmy przez bramę do mugolskiego świata, schowaliśmy w jakiejś opuszczonej, brudnej alejce i deportowaliśmy się. 



~*~



[Fred Weasley]



  Martwiłem się. Gdzie Hermiona? Czemu z nami nie przyjechała?
- Diano, chodź, pokażę ci pokój, śpisz na łóżku Hermiony. - powiedziała Ginny.
- Gin, możemy porozmawiać? - zapytałem.
- Jasne, za chwilę wrócę. - siostra pobiegła schodami na górę z bagażami i moją dziewczyną. Po chwili wróciła sama.
- Przejdziemy się? - spytałem. Ruszyliśmy na dwór. Wokół leżał puszysty śnieg, dzień był mroźny. Na szybach okien naszego domu pojawił się szron, a z dachu zwisały sople. Dom wyglądał imponująco. Teraz był lekko pomarańczowy z czerwoną dachówką. Ładne okna były większe niż wcześniejsze. Na podwórku też się zmieniło. Przybyło kilka drzew w ogrodzie i została zbudowana ścieżka z kamieni oraz garaż. Całość prezentowała się okazale. 
  Wyszliśmy z podwórka i ruszyliśmy dróżką między polami, otoczoną kilkoma drzewami. W ich koronach było mnóstwo śniegu. Pod nimi chodziły czarne kruki, które co jakiś czas zmieniały miejsce pobytu. 
- Chodzi o Hermionę. - powiedziała Ruda. To nie było pytanie, raczej stwierdzenie.
- Skąd...
- Czuję to. 
- Czemu nie przyjechała z nami?
- Fred, nie zrozum jej źle, ale... ona spędza święta u Malfoy'ów.
- Co?! Czemu?
- Bo... Malfoy to jej chłopak i...
- I co?
- Nie powinnam ci mówić..
- Ginny!
- No bo... Ty byłbyś z Dianą. A ona sama. Pomyśl, jak by cierpiała!
- Bo nie byłoby tu tego gnojka? Pff... Wytrzymałaby bez niego dwa tygodnie. - powiedziałem już trochę wkurzony.
- Tu w większości chodzi o ciebie.
- Co?
- Fred! Hermionie na tobie zależy! - siostra spojrzała mi w oczy przeszywającym wzrokiem. - A ty nadal ją kochasz! Nie zmienisz tego. 
- Nie. - powiedziałem. - Mam Dianę.
- Przyznaj, że ją kochasz. Widzę jak cierpisz z zazdrości. Ona czuje to samo, widząc cię z Dianą. Wiem, że ona nie jest ci obojętna. - Ginny wciąż się we mnie wpatrywała. Otarła mi łzę z policzka, nawet nie wiem kiedy się na nim pojawiła. Nie mogłem znieść jej wzroku. W tej chwili nie umiałem kłamać. Mała przytuliła się do mnie. - Będzie dobrze, Freddie, tylko musisz się z nią pogodzić, porozmawiać, przeprosić... 
- Nie mam czasu, za dużo nauki, a nawet nie mamy wspólnego pokoju. Znam hasło, ale nie mogę tam ciągle przebywać.
- Hermiona przyjedzie na święta. Nie wiem kiedy, ale obiecała, że nas odwiedzi. 
- Ale jeśli się z nią pogodzę, to znów się zbliżymy. Malfoy zacznie się czepiać, a ja... a ja będę próbował zdradzić Dianę. Nie chcę jej ranić.
- Freddie, zastanów się, na której dziewczynie bardziej ci zależy. 



~*~



  Wszyscy siedzieli przy stole wigilijnym. Niedawno wysłałam do Weasley'ów kartkę z życzeniami i przeprosinami, zapewniając, że niedługo do nich wpadnę. Wysłałam też prezenty: dla Rona książkę o Armatach z Chudley, dla Harry'ego podręcznik o miotłach, Ginny dostała ode mnie bransoletkę, pani Weasley podarowałam książkę kucharską, a panu Weasley po prostu budzik. Bliźniakom podarowałam  pudełko czekoladowych żab.
  Zajęłam miejsce obok Dracona. Oprócz nas była Narcyza, która chciała, abym mówiła do niej po imieniu, ciotka Irma oraz ciotka Violetta i jej mąż Caspar z córką cztery lata od nas starszą, Melanią. Zjedliśmy kolację, a potem podarowaliśmy sobie prezenty. Mojemu chłopakowi podarowałam zegarek na rękę. A ja dostałam... 
- Draco, to jest piękne! - trzymałam w ręku wisiorek w kształcie serca. Wyło na nim wygrawerowane "Hermiona i Draco forever".
- Prawdziwe srebro. Daj, zapnę ci. - chłopak zapiął mi łańcuszek, a ja wyobraziłam sobie minę Freda, gdy go zobaczy. "Co dzień coraz bardziej mi go brakuje..." - pomyślałam.



~*~



- Draco, możemy porozmawiać? - zapytałam chłopaka. Jego stalowoszare oczy zwróciły się na mnie. Byliśmy u niego w pokoju. Był ponury, przypominał pomieszczenia z Grimmauld Place.
- Coś się stało?
- Niee, to znaczy... Bo ja bym chciała odwiedzić Norę. Pojechać ja jakieś trzy dni, wróciłabym potem tutaj, albo od razu do Hogwartu...
- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł. - rzekł chłodno.
- Dlaczego? Weasley'owie tyle dla mnie zrobili, nie mogę ich po prostu zostawić, już drugi dzień świąt, chcę spędzić z nimi trochę czasu...
- Ich, jak to nazywają, dom, jest niebezpieczny, w każdej chwili może runąć i... i... 
- Ten dom nie runie, bo tak się składa, że został odnowiony i może dorównywać twojemu! 
- Kochanie, mój jest jak pałac, Weasley'owie nie mają tyle kasy.
- Mieli. I dlatego dom mają odnowiony. Ale.. tobie chyba nie o to chodzi, prawda?
- Ja po prostu... cholera jasna! Chodzi o bliźniaka, a o kogo?!
- Przecież on ma dziewczynę, Draco. Nie mam zamiaru się z nim odzywać. Wiesz, że kocham ciebie... - pocałowałam chłopaka lekko, odwzajemnił pocałunek. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął zachłannie całować. Odwzajemniałam to wplatając dłonie w jego włosy. Wziął mnie na ręce i położył na łóżku, nie przestając całować. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Odsunęliśmy się od siebie. Do środka weszła ciotka Irma.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałam porozmawiać. Nie tylko ja. Teraz, w salonie na dole. - Draco wstał i ruszył w stronę drzwi. - Nie, Draco, nie z tobą, z Hermioną. - oboje spojrzeliśmy na nią pytająco. 
- Chcę być przy tej rozmowie. - powiedział blondyn.
- Ja.. ehh.. no dobrze. Zejdźcie na dół.
  Ruszyliśmy po marmurowych schodach do salonu. Był to wielki pokój z tapetą w ciemnozielone romby, przeplataną złotymi nitkami. Był tu kominek, w którym palił się ogień. Tylko on oświetlał pokój. Wokół kominka ustawione były wysokie, miękkie fotele. Irma wskazała nam dwa z nich. W pozostałych siedziała Narcyza oraz mężczyzna, mniej więcej w wieku Irmy. Był średniego wzrostu oraz miał słomiane, krótkie włosy. Znałam go. Był to Barty Crouch Junior.* Nie patrzył na nas, wpatrywał się w ogień. Skąd on tu u licha się wziął?! Czułam, że nie powinnam o nic pytać, ani nie robić nic głupiego. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe.
- Więc... jesteś tu, Hermiono, aby dowiedzieć się, czegoś ważnego. No bo widzisz... nie będę owijała w bawełnę. Twoi rodzice, nie są tym, kim myślisz. 
- Jjj.. jak tto? - zapytałam drżącym głosem. Irma usiadła w fotelu.
- No bo...
- Powiedz jej to wreszcie! - krzyknął nagle Crouch. Spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem. 
- To nie takie proste... - powiedziała ciotka do niego. 
- Chodzi o to, że ja i Irma jesteśmy twoimi prawdziwymi rodzicami! - warknął Barty. Siedziałam jak zamurowana. Spojrzałam na niego, znów wpatrywał się w ogień. Irma oglądała swoje buty. Narcyza siedziała z twarzą w dłoniach. Spojrzałam na mojego chłopaka. On patrzył mi prosto w oczy. Widziałam w nich blask. Było ciemno, więc trudno było odczytać jego wyraz twarzy. 
- T.. to niemożliwe. - powiedziałam szybko. To była jakaś paranoja! 
- Niestety, Hermiono. Ja i Barty byliśmy młodzi i głupi. Zaszłam w ciążę. Miałam ciężką sytuację. O dziecku wiedziałam tylko ja i Barty, oraz jego ojciec. Nie pozwolił nam cię wychować. Gdy się urodziłaś, nazwaliśmy cię Hermiona. Wkrótce stary Crouch zabrał cię. Powiedział, że znalazł odpowiednią rodzinę, która się tobą zajęła i rzucił na nich zaklęcie, aby myśleli, że jesteś ich córką. Gdy usłyszałam, że w Hogwarcie pojawiła się dziewczyna o twoim imieniu. Szybko sprawdziłam daty. Wszystko się zgadzało. Gdy cię zobaczyłam, od razu wiedziałam, że to ty. - Wciąż ciężko było mi w to uwierzyć. Kobieta zaczęła płakać.
- Czy... czy są jakieś dowody na to, że jestem waszą córką?
- T.. tak. Jesteś na drzewie genealogicznym Blacków w kronice. Gdy się ktoś urodzi, automatycznie się tam pojawia i nie da się tego wymazać. Księga jest tutaj w biblioteczce, ukryliśmy ją, aby nikt się o tobie nie dowiedział. Accio kronika Blacków! Po chwili pojawiła się księga. Narcyza otworzyła ją na odpowiedniej stronie. Znalazła i pokazała mi palcem. Od gałęzi Irma Black odchodziła druga do Bartemiusza Croucha Juniora, a połączone były z napisem pod spodem. Hermiona Crouch. Byłam jak oszołomiona. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć.
- A jeśli księga się myli? Jeśli to nie ja, tylko jakaś inna dziewczyna?
- Jest prosty sposób. - powiedział Barty. - Zaklęcie. Podajmy sobie dłonie. Narcyzo, znasz je, prawda?
- Oczywiście. - zrobiliśmy to, co potrzeba. - Fericas! - nasze dłonie oplótł żółty promień, a po chwili zaświecił się na zielono. Nagle zniknął. 
- Widzisz Hermiono. Gdyby się zaświecił na czerwono, oznaczałoby, że nie jesteś z nami spokrewniona. Lecz zielony, to wynik pozytywny. - powiedziała Irma.
- Wiem, czytałam o tym zaklęciu... - popłynęły mi łzy. To był dla mnie szok. 
- Kochanie... bo wiesz, ja i Barty kilka lat po twoich narodzinach wzięliśmy ślub. Jeśli... jeśli chcesz, możesz się do nas zwracać mamo i tato... - nie byłam w stanie nic powiedzieć. Wszyscy się na mnie patrzyli. Zebrałam w sobie odwagę.
- Wybaczcie, ale to Grangerowie mnie wychowali i to ich uważam za moich rodziców. - powiedziałam chłodno.
- Hermionka... Od dzisiaj zamieszkasz tutaj. Rzucimy na Grangerów zaklęcie zapomnienia i zabierzemy twoje rzeczy...
- Nie. 
- Nie ma dyskusji. - powiedział stanowczo Barty. - od następnego lata przenosisz się tutaj. - po czym dodał o wiele cieplejszym tonem - kochanie, odebrano nam cię, gdy byliśmy młodzi, teraz tylko chcemy cię odzyskać... Gdy byłem w Hogwarcie jako Moody, przyglądałem się tobie. Wiedziałem, że to ty. Tyle razy kusiło mnie, aby ci to wyznać... - nie wiedziałam co o tym myśleć. Morderca, a do tego śmierciożerca oraz nieznana mi niedawno kobieta, mówią, że są moimi rodzicami, i mają na to dowody... Zrobiło mi się słabo. Usiadłam w fotelu i zamknęłam oczy. Rozbolała mnie głowa.
- Draco, zaprowadź ją na górę, za dużo wrażeń jak na jeden wieczór. - powiedziała niespodziewanie Narcyza. Chłopak bez słowa wstał i pomógł mi wejść po schodach na górę. Kręciło mi się w głowie. Zaprowadził mnie do mojej sypialni i bez słowa wyszedł, trzaskając drzwiami. 



~*~




PROSZĘ O NAPISANIU W KOMENTARZU, JEŚLI WIDZICIE GDZIEŚ BŁĘDY.
i w którym akapicie i jakie słowo. Ciężko mi je wszystkie wyłapać, chociaż się staram. Tak szybko chcę dodać rozdziały, że nie jestem w stanie wszystkiego zauważyć. Z góry dziękuję. 

3 komentarze:

  1. Wow, ale wiadomość
    jesem tylko ciekawa czy oni kłamią, czy moze naprawdę są jej rodzicami
    super ;)
    - Menia123

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie podoba mi się za bardzo ten wątek, no ale ok. Przecież o to chodzi w fanfiction. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swój gust, w każdym razie dziękuję za wyrażenie opini :)

      Usuń

© All rights reserved. Designed by grabarz from WioskaSzablonów. Powered by Blogger. | X X X X