~
Jedyna wolność to zwycięstwo nad samym sobą. ~
- Fiodor Dostojewski
- Fiodor Dostojewski
Przyglądała
mu się, czekając na reakcję. W tym momencie oczy Croucha błysnęły niebieską
poświatą. Już wiedziała. Wstała i wybiegła z pomieszczenia ze łzami w oczach.
Świat wydawał jej się rozmazany, a tusz smugami spływał po policzkach. Wbiegła
na balkon i zaparła się dłońmi na poręczy. Oddychała szybko, nie wiedząc, co ma zrobić.
Czy tego się spodziewała? Czy naprawdę chciała, aby ta harmonia się zaburzyła?
Czemu nie zrobiła tego wcześniej? Nie byłoby tego całego cyrku...
Pierwsze
gwiazdy pojawiły się na niebie, słuchać było wyraźnie grę świerszczy i ostatnie
odgłosy ćwierkających ptaków. Irma chwyciła w dłoń jeden z pięknych kwiatów,
należących do róży oplatającej werandę, jak również i ściany domu. Wyciągnęła
różdżkę i za pomocą Accio! przywołała swój pamiętnik.
Pamiętniku!
Już
się dowiedziałam. Bardzo się stresowałam, sama nie byłam pewna, czy chcę wiedzieć.
Nareszcie. Tyle nerwów, bólu, nieprzespanych nocy...
Syriuszu, mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Powinnam od początku to sprawdzić.
Teraz wiem, że mogę być spokojna.
Kobieta
wzięła zerwaną różę i tak, jak kiedyś, przeniosła ją na papier. Pogłaskała kciukiem rysunek, który pojawił się na gładkim pergaminie i dopisała ostatnie
słowa, zanim odesłała dziennik do pokoju:
Mam
nadzieję, że mi pomożesz. Że będziesz wspaniałym ojcem Hermiony. Prawdziwym, Barty.
~*~
Pchnęła
drzwi i wpadła pędem do kuchni. Zastała tam Barty'ego, który kończył swoją
kanapkę. Zdjęła ubłocone buty i rzuciła płaszcz skrzatowi domowemu, Bajce.
- Cóż to za mina, Bartemiuszu? - zapytała
kobieta, siadając na krześle obok i chwytając w dłoń Proroka Codziennego. Pogładziła papier i rzuciła okiem na pierwszą stronę.
- Przed chwilą wybiegła stąd Irma, nie
wiem, co się stało. Miała dziwny wyraz twarzy, jakby się chciała
rozpłakać.
- Może powinieneś za nią pójść? -
zapytała, przekręcając kolejną stronę. Mężczyzna popatrzył na nią, po czym spokojnie upił
łyk herbaty.
- Myślę, że ona chce pobyć chwilę sama.
Pójdę, jak tylko nadejdzie odpowiednia pora. A ty gdzie się podziewałaś?
Szukaliśmy cię, nie pojawiłaś się również na zebraniu. Czarny Pan nie był zadowolony.
Wyraźnie podkreślił, że chce cię widzieć obowiazkowo przy najbliższym zlocie.
- Nie jestem oficjalnie śmierciożercą,
więc nie wiem, kiedy są spotkania. Widzisz u mnie na ręku Mroczny Znak? Nie
zostałam powiadomiona. Musiałam wyjść do Leokadii. Potrzebowała mojej pomocy w
dobraniu kreacji - odparła spokojnie Narcyza, uważnie dobierając słowa. Potrafiła kłamać jak z nut. Miała
szczęście, że Crouch nie jest mistrzem legilimencji, wiec nie mógł wyczytać, że
naprawdę odwiedziła Dumbledore'a, by zapytać o stan Hermiony i bezpieczeństwo
Dracona. Ostatnio była częstym gościem w gabinecie dyrektora. Oczywiście w
tajemnicy przed wszystkimi.
- Cóż, - rzekł po chwili milczenia chłodnym tonem - chyba pójdę już do Irmy. Następne
spotkanie prawdopodobnie jutro. Radzę ci przyjść. - Nie
podobało mu się, że kobieta sprzeciwia się Czarnemu Panu i często znika. Pani
Malfoy zaś spuściła wzrok i zaczęła wyłamywać palce. Bała się spotkania z
Voldemortem. Nie chciała, by ten przeczytał jej myśli. Miała jeszcze o coś zapytać
Barty'ego, lecz gdy podniosła wzrok, jego już nie było.
~*~
Gdy
opowiedziałam pokrótce przyjaciołom o wydarzeniach całego poprzedniego dnia,
odetchnęli z ulgą. Siedzieliśmy jak zawsze w Pokoju Wspólnym Gryffindoru,
podczas przerwy obiadowej. Gdy powiedziałam, że zamierzam zerwać z Malfoyem,
Ron widocznie odetchnął z ulgą, a na twarzy Ginny pojawił się promienny
uśmiech.
- Nareszcie Hermiono. On przynosił ci same
nieszczęścia. Nawet wylądowałaś przez niego u pani Pomfrey - rzekł Harry, poprawiając się w
fotelu. On też widocznie cieszył się, że wkrótce koniec.
- Tak, zostaje jeszcze tylko kwestia
powiedzenia mu "żegnaj" - odparłam.
Właśnie.
To było najgorsze. Cały dzień skrzętnie unikałam i omijałam blondyna. Na
wspólnych lekcjach siadałam jak najdalej od niego, a po dzwonku pierwsza
wychodziłam z klasy. Sama nie wiem, czego tak naprawdę się bałam. Na szczęście
Fred dawał mi siłę, aby nie stchórzyć. Postanowiłam spotkać się z Draco tuż po
lekcjach na błoniach. Musiałam wytrzymać jeszcze tylko numerologię, która
rozpoczyna się za piętnaście minut.
- Fred i George wiedzą? - zapytała
Diana.
Byłam szczęśliwa, że od kiedy wróciłam ze Skrzydła Szpitalnego, blondynka stawała mi się coraz bliższa
i znajdowałam w niej oparcie. Zauważyłam też, że zaprzyjaźniła się z Ginny, co
mnie bardzo cieszyło. Rudej chyba brakowało ostatnio kogoś, komu mogłaby się
zwierzyć, a przez ten cały bałagan, zaniedbałam wszystkich przyjaciół.
- Fred wiedział pierwszy. George ciągle
znika gdzieś z Angeliną, nie mogę go dopaść. - Wstałam i przeciągnęłam się. -
Czy ktoś zmierza na czwarte piętro? Wkrótce zacznie mi się numerologia.
- Ja się chętnie przejdę - stwierdziła Gin. Pożegnałyśmy się z Dianą, Harry'm i Ronem, po czym wyszłyśmy przez dziurę pod portretem. Chwilę milczałyśmy, lecz moja przyjaciółka postanowiła to przerwać.
- Ja się chętnie przejdę - stwierdziła Gin. Pożegnałyśmy się z Dianą, Harry'm i Ronem, po czym wyszłyśmy przez dziurę pod portretem. Chwilę milczałyśmy, lecz moja przyjaciółka postanowiła to przerwać.
- Miona? - zapytała cicho.
- Hmm?
- Pamiętasz, jak po powrocie obiecałam ci
niespodziankę? - zapytała, patrząc na mnie z niecierpliwością. Zastanowiłam się
chwilę.
- Tak, wspominałaś coś.
- Trochę nie wyszło przez ten szpital, ale
mamy wszystko zaplanowane. Jutro w Pokoju Wspólnym odbędzie się impreza dla
ciebie. Chłopaki wszystko organizują.
- Ginny, posłuchaj. Nie mogę się bawić.
Nie było mnie bardzo długo i mam zaległości w nauce. Do tego wkrótce mam
egzamin z zaklęć, wiec muszę się przygotować. No i... dobrze wiesz, że i tak nie piję
alkoholu. Wolę przeczytać książkę niż tańczyć na stole w skąpym stroju jak nasza
Lavander.
- Hermiono, proszę! Będzie fajnie!
Tęskniliśmy za tobą, nie psuj nam zabawy! - prosiła Weasley, robiąc maślane
oczy i składając dłonie jak do modlitwy.
- Nie musicie pytać mnie o zgodę...
- Jesteś prefektem! - krzyknęła, żywo gestykulując rękoma. - Do tego
to wszystko jest organizowane z myślą o tobie! Mamy wszystko ustalone i zaplanowane. Potrzebujemy tylko zgody
ostatniego z prefektów...
- No dobrze, niech wam będzie! - westchnęłam, wywracając teatralnie oczami. - Ale nie
obiecuję, że będę się dobrze bawiła - ostrzegłam, robiąc przy tym surową minę.
Skręciłyśmy w bok, wchodząc do korytarza, gdzie znajduje się właściwa
klasa.
- Kochana jesteś! - krzyknęła. - Mam
okienko, idę powiadomić Freda!
Rudowłosa zniknęła, a ja
ruszyłam, aby powitać się ze znajomymi. Po kilku chwilach drzwi otworzyły się i
weszliśmy do sali. Tego dnia na lekcji nie szło mi zbyt dobrze. Zaczęłam
denerwować się spotkaniem z blondynem, jego reakcją i ponownym uczuciem pustki
w sercu.
Tak, na pewno coś
poczuję.
Oby to coś nie strawiło
mojego serca. Chcę jeszcze trochę pocieszyć się życiem.
- Panno Granger! - krzyknęła Semptia
Vector, widząc mój nieobecny wzrok.
- Słucham?
- Rozwiąż proszę zadanie, które przed chwilą
podyktowałam - rzekła.
Wstała
z krzesła i podeszła do mojej ławki. Spuściłam wzrok i wpatrywałam się ze
zdenerwowaniem w ciemny blat stolika. Nerwowo stukałam końcówką pióra o pusty
pergamin. Czułam na sobie wzrok wszystkich, w tym nauczycielki. Kąciki oczu niebezpiecznie mnie zapiekły. Jak mogłam być taka nieodpowiedzialna? Przecież chciałam zdawać
owutema z numerologii!
- Hermiono, czemu nie zapisałaś tego, co
podyktowałam? - zapytała rozeźlona pani Vector, tupiąc szybko nogą. Położyła
ręce na biodra i wpatrywała się we mnie z wyczekiwaniem. Podniosłam głowę i
spojrzałam jej w oczy. Chyba zauważyła, że jestem bliska płaczu, bo jej wzrok
złagodniał.
- Przepraszam pani profesor. Zamyśliłam
się - odparłam. Poczułam jak na moją twarz wpływa kolor purpury.
- Myślałam, że będziesz bardziej odpowiedzialna.
Takie zadanie zawsze trafia się na egzaminie. Będzie również na owutemach. Mam
nadzieję, że na przyszłość będziesz bardziej uważna.
- Oczywiście - odparłam, po czym
pożyczyłam notatki od Erniego i zaczęłam rozwiązywać zadanie.
~*~
W
pomieszczeniu panowała cisza. Każdy krążył wokół własnych myśli, lecz nikt nie
wiedział, co ma powiedzieć. Lea Chang przyglądała się swoim równym paznokciom,
pomalowanym granatowym lakierem, jej mąż - Jack patrzył się na krajobraz za
oknem, a profesor Dumbledore zetknął palce obu dłoni i wpatrywał się przed
siebie, lekko marszcząc czoło. Chyba jeszcze nigdy w tym gabinecie nie panował
taki spokój. Po dłuższej chwili, odezwał się młody mężczyzna.
- Nie zgadzam się - rzekł twardo, kierując
wzrok na dyrektora.
- Musi mi pan wybaczyć, ale sądzę, że nie
może pan nic zrobić. Cho jest już dorosła i zdecydowała, że zostanie, jeśli
takie jest zalecenie nauczycieli. Wkrótce pisze owutemy, nie może po prostu
wyjechać na kilka dni - odparł spokojnie, poprawiając się w swoim fotelu.
- Jesteśmy jej rodzicami i mamy
prawo...
- Tylko za jej zgodą, pani Chang -
przerwał starzec. - Większość grona nauczycielskiego nie była zadowolona z planów jej
opuszczenia szkoły. Pani Pomfrey zajmie się jej stanem zdrowia, proszę się o to
nie martwić. Teraz najważniejsze jest, aby się uczyła. - Wyprostował się i przeczesał palcami swoją siwą brodę.
- Nie myśl, Dumbledore, że przejdzie ci to
płazem! - krzyknął Jack, kierując palcem prosto na Albusa. - Są jeszcze święta
Wielkanocne. Nie odbierzesz nam tak po prostu córki!
- Cho zrobi to, co uważa za stosowne. Na szczęście szkoła jest za tym, by rozwijała swoją wiedzę i kształtowała edukację.
- Cho zrobi to, co uważa za stosowne. Na szczęście szkoła jest za tym, by rozwijała swoją wiedzę i kształtowała edukację.
- Jeszcze tego pożałujesz, Dumbledore. -
Mężczyzna zmrużył oczy, wstał i wyszedł, a zaraz za nim pomieszczenie opuściła jego żona, trzaskając drzwiami. Albus
odetchnął z ulgą.
~*~
- Bellatrix, co ty do cholery jasnej wyprawiasz? - krzyczała Irma.
Stojąc na balkonie, zauważyła, jak jej
kuzynka wychodzi na sąsiedni. Zaczęła wyrzucać rzeczy swojego męża, klnąc przy
tym siarczyście. Czarna, koronkowa suknia sięgająca kostek opinała ją, ukazując
duży biust, nad którym migotał srebrny łańcuszek z motywem węża. Włosy były
rozwiane, czerwona szminka rozmazana, a oczy ciskały błyskawice niczym
gromy.
- Wyrzucam. Rzeczy. Rudolfa. On już tu nie mieszka! -
wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Co się stało? - zapytała Crouch. Jej dłonie zaczęły
się trząść, zbladła na twarzy i wpatrywała się z szokiem w Lestrange.
- Ten sukinsyn pożałuje, że mnie zdradzał! -
krzyknęła, wyrzucając na trawę czarny garnitur, w którym była wypalona wielka
dziura.
- To cud, że go jeszcze nie zabiła - stwierdził Barty,
który właśnie stanął obok żony i z szokiem przypatrywał się zaistniałej
sytuacji. Przywiodły go tu krzyki, lecz nie był aż tak zdziwiony chorym zachowaniem Belli.
- Chciałam go rozszarpać! - krzyknęła Bella, wyrzucając kolejną
porcję podpalonych ubrań. - Ale Czarny Pan nie byłby zadowolony, gdybym
uśmierciła jednego z jego zwolenników. Pieprzony palant! Czemu ten fortepian go
nie roztrzaskał?!
Barty i Irma spojrzeli na siebie
zaniepokojeni. Ten pierwszy pokręcił głową.
- Może trzeba wysłać ją na terapię do Munga? - zapytał, lecz nikt nie zdążył mu odpowiedzieć, ponieważ w tym momencie pod
balkonem pojawił się Rudolf. Zrobił zaskoczoną minę, po czym wdał się w ostrą wymianę zdań z żoną, w której wyznawał jej miłość i przepraszał, zaś ona wymyślała coraz to gorsze wyzwiska. Wszystko działo się tak szybko, że nikt nie spostrzegł, kiedy
mężczyzna dostał ciężką, obitą w brązową skórę walizką w głowę, po czym osunął się na ziemię nieprzytomny.
Bellatrix miotała zaklęciami na prawo i lewo, co jakiś czas podpalając jakiś
krzak lub rzeczy kochanka, a Crouchowie stali i patrzyli się oniemiali. Dopiero
gdy żółty promień świsnął nad głową Irmy, ocknęła się, wybiegła z balkonu, wpadła do pokoju
kuzynki i, mimo oporów, siłą zaciągnęła ją do środka. Batremiusz wciąż przyglądał się
Lestrange'owi, z trudem tłumiąc śmiech.
~*~
Szłam w stronę wielkiego dębu, przy którym
miałam się spotkać z Draconem. Wysłałam mu sowę z godziną i miejscem spotkania
zaraz po śniadaniu. Strasznie się bałam, lecz nie mogłam odwlekać tego w
nieskończoność, prawda?
Tylko co ja mam mu powiedzieć? Jak zacząć
rozmowę?
Czemu te myśli muszą tak mocno obijać się
o moją czaszkę? Ech... Teraz już nic nie poradzę. Cholera jasna, już za późno.
Stoi tam! Weź się w garść Hermiono, przecież to nic takiego, zwykła rozmowa...
- Hermiona! - krzyknął uradowany blondyn, wyciągając ręce w geście przytulenia.
To działo się jak w zwolnionym filmie.
Podbiegłam do niego i strzeliłam z otwartej dłoni prosto w twarz. Zachwiał się, złapał się za bolący, czerwony policzek
i zaklął siarczyście. Postanowiłam załatwić to od razu, bez owijania w
bawełnę.
- Z nami koniec. - Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam
przed siebie, chcąc mieć to już za sobą. Niestety, nie dane było mi zajść daleko, gdyż po chwili złapał
mnie za dłoń tak mocno, że poczułam jak odpływa mi krew.
- Co się dzieje? To dlatego zachowywałaś się tak
dziwnie przez ostatni czas? Miałaś mnie dosyć? A może to ten Weasley? - pytał natarczywie.
- Idź zabawiać Greengrass, nie mamy sobie nic do
powiedzenia! - krzyknęłam, wyrywając bolącą dłoń.
- O co ci chodzi? - chłopak był wyraźnie zbity z
tropu. Nie dałam za wygraną.
Och, jesteś wspaniałym aktorem,
Draco!
- Słuchaj, Malfoy. Wiem, że mnie wykorzystałeś. Te
wszystkie słowa... To był po prostu plan! Chciałeś mnie zaciągnąć do Malfoy
Manor i oddać w ręce Crouchów! Udawałeś, że coś do mnie czujesz, a tymczasem
zabawiałeś się z tą dziwką pod moim nosem i do tego zapraszałeś na dziki trójkącik w
opuszczonej sali! Jesteś zerem, totalnym kretynem. Jak mogłam być tak
głupia?!
- Granger, ty idiotko! Myślisz, że zdradziłem cię z
Greengrass?
- Nie wykręcisz się. Widziałam was. Myślałeś, że szybko z nią pójdzie i zdążysz spławić ją zanim przyjdę? Posłuchaj, nie
mamy sobie już nic do powiedzenia. - Spojrzałam w jego oczy z nienawiścią i
bólem. W ogóle go to nie ruszyło. Był bez serca, bez współczucia. Nawet nie
miał wytłumaczenia. On po prostu grał. Tylko grał. Jak przez ten
cały czas...
Odwróciłam się. Jedna łza spłynęła po moim
policzku.
- Poczekaj! – zawołał spontanicznie,
chwytając mnie za nadgarstek i szarpnięciem odwracając w swoją stronę. Nasze
wargi zetknęły się. Pocałunek był tak cudownie znajomy. Jego serce waliło
szaleńczo o żebra, co czułam pod naciskiem dłoni, którymi chciałam się odepchnąć.
Wreszcie to zrobiłam, a wyraz jego oczu łamał moje serce. Nie było w nich
nic. Szara nicość, ciemność... pustka. Jakby w ogóle go to nie obchodziło.
- Przestań – wyszeptałam, odwracając
wzrok. – Proszę, przestań.
- Nie mogę. Nie chcę. Nie potrafię. A
wiesz dlaczego? Bo cię kocham i musisz być ślepa skoro tego nie widzisz.
- Ty co…? - wyjąkałam ledwo słyszalnie.
- Kocham cię, słyszysz? – Chyba
zastanawiał się czy nie potrząsnąć mną, żeby lepiej dotarła do mnie ta
wiadomość.
Stałam
i wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Te słowa brzmiały tak
prawdziwie...
Nie bądź głupia, Hermiono. Jednak świadomość często mnie ostatnio myliła.
Kłamał. Znów mnie zrani, znów wykorzysta.
- Nie wierzę ci. Już ci nie ufam. Zapomnij
o wszystkim i odpuść sobie. Nie chcę przez ciebie cierpieć - powiedziałam
szeptem, po czym odwróciłam się i pobiegłam w stronę zamku, a po moich rumianych od pocałunku policzkach
płynęły strumienie łez. Uśmiechnęłam się do siebie.
Bolało,
ale mimo wszystko byłam szczęśliwa. Ja to zakończyłam, ja byłam górą. Wreszcie
poczułam się dziwnie lekka, wolna. Wygrałam.
~*~
Witajcie!
Zacznę od tego, że zmieniłam nazwę. Forfeit. Dużo bliższe mi niż Freddie.
Rozdział krótki, ale kluczowy. Tracę obserwatorów i jest mi przykro, ale to moja wina. Zbyt rzadko piszę, lecz staram się jak mogę...
Zacznę od tego, że zmieniłam nazwę. Forfeit. Dużo bliższe mi niż Freddie.
Rozdział krótki, ale kluczowy. Tracę obserwatorów i jest mi przykro, ale to moja wina. Zbyt rzadko piszę, lecz staram się jak mogę...
UWAGA, WAŻNE!
Robię porządki, więc proszę osoby, które chcą być
informowane na gg lub blogach, o napisanie swojego numeru/adresu (i nazwy) w
komentarzu (lub do mnie na gg).
Wszystkie inne numery zostaną usunięte.
Czas na to macie do końca roku szkolnego, ponieważ do tego
czasu nie pojawi się żaden rozdział.
Nie smućcie się, za trzy dni opublikuję BONUS z
okazji okrągłego roku FHD! :)
ASK i FANPAGE (po lewej) jeszcze żyją. Możecie pytać i
lajkować ;p
To chyba na tyle. Przepraszam za nieobecność, ale
chyba sami rozumiecie - szkoła, poprawianie ocen itp.
Pozdrawiam miśki ;*
Dawno tu nie byłam i mam małe zaległości. Nie lubię się rozpisywać. Dlatego powiem tylko tyle: rozdział mi się podobał. Jak zwykle dobre opisy, lubię sobie to wszystko wyobrażać. Ciekawe co dalej.
OdpowiedzUsuńHm, rzecz jasna - mnie musisz informować! Moje gg masz.
I niecierpliwie czekam na bonus ♥
PS. No i zajebisty szablon! Magia.
UsuńDziękuję <3 Na pewno będę informowała ;)
UsuńTak myślałam, że pozbędziesz się tego wątku Syriusza dla świętego spokoju :D
OdpowiedzUsuńRozdział niczego sobie, taki normalny, szkoda, że Draco jej nic nie wyjaśnił, ale z drugiej strony.. skoro tak ją potraktował (mimo że był pijany) nie zasługuje na nią, mimo że kocha xD
Nie pozbyłam się Syriusza dla świętego spokoju. Tylko Barty bardziej przypomina Herm, a Irma przestanie tak cierpieć :D
UsuńDraco jeszcze się popisze. Tak myślę xD
Rozdział fajny, tytuł dobrze wybrany, bo właściwie wszystkie kobiety w tej notce wygrały :D
OdpowiedzUsuńMerlinie, jak ja kocham Bellę!!! Dziwne, że płakała, ale powinna zabić Rudolfa :D Jest dupkiem i tyle.
I tak czekam na nn. <3
Nie lubię Rudolfa, trzeba się go pozbyć :D No, niestety, Bella nie może go zabić ;<
UsuńHej! Po raz któryś już przepraszam za spóźnienie, ale wiesz. Koniec roku, mnóstwo zaliczeń. Brak czasu nawet na głębszy oddech.:)
OdpowiedzUsuńRozdział był krótki, ale bardzo ciekawy!
Już wiadomo, że Barty jest ojcem Miony. Szkoda, że nie Syriusz. Fajnie by było. No, ale cóż. Może teraz Irma w końcu przestanie cierpieć.:)
Biedna Narcyza. Nie dziwię się, że boi się spotkania z Voldemortem. On może zrobić wszystko. Ale jestem dobrej myśli!:DD
Będzie impreza! Uhu, ale fajnie! Na pewno będzie super! Już się nie mogę jej doczekać! Jednak trochę niepokoi mnie zachowanie Miony. Ale wiem, że już niedługo zmieni się jej samopoczucie.
Haha, Cho jest bezpieczna! A rodzice nie mogą jej zabrać z Hogwartu, bo jest dorosła. I bardzo dobrze!:)
Bella świetnie zrobiła, że wyrzuciła Rudolfa. Zasłużył na to. Mógł się dwa razy zastanowić, zanim cokolwiek zrobił. Co on, nie zna jej? Jeśli się ją zrani, to ona może zrobić wszystko, żeby się zemścić.
Hermi zerwała z Draconem! Bardzo dobrze zrobiła! On nie jest wart jej uczuć. A tak poza tym, to ona ma przecież Fredzia, nie?:**
Super rozdział! Oby tak dalej!
Pozdrawiam cieplutko!:)
Cześć ;) Nic nie szkodzi ;) zawsze czekam na komentarz od Ciebie i wiem, że go otrzymam :)
UsuńSama miałam do niedawna taki szał obowiązków, ze nie wyrabiałam. Kompa też przez kilka dni nie miałam, dlatego dopiero teraz odpisuję.
Co do imprezy, jestem ciekawa, jak to wszystko mi wyjdzie ;d
Bella może jest nieogarnięta, ale jednak rozważna. Nie zabiła go. Po prostu zmieszała z błotem ;D
Dziękuję Ci baaaardzo :*
Rozdział genialny! Podejrzewam, że ojcem Hermiony jest Syriusz. To znaczy,że w pewnie sposob jest powiązana z Harrym. Nie do końca więzami krwi, ale jednak ;)
OdpowiedzUsuńszkoda, że tak się potoczyły losy Draco i Hermiony. Trzymałam za nich kciuki. Mam nadzieję, że do siebie wrócą. I oby nie była z Freddiem. zdecydowanie jestem Team Draco xD
U Belli dużo się dzieje. Ale dobrze zrobiła. Rudolf to świnia!
zapraszam do mnie może kiedys odwiedzisz ;) http://dont-trust-strangeres.blogspot.com/
Rozumiem :) Ot, taka niespodzianka, że to jednak Barty ;D
UsuńDraco vs Fred - jak kto woli, to już zależy od gustu ;)
Od bardzo dawna czytam ten blog ostatnio postanowiłam odświeżyć trochę pamięć i przeczytałam wszystko od początku. Po prostu ja się rozpływam nad twoim talentem. *_* Oddaj go trochę <3 Mam nadzieje że dobrze wyszłaś z ocenami na koniec roku i szybko dodasz nowy rozdział. :D Co do rozdziału, moje serce należy do fremione więc jestem bardzo zadowolona że Hermiona zerwała z Draco ale coś czuję że on tak szybko nie odpuści. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie zmierza powoli ku końcowi, bo już nie mam nie nie siły ostatnio. Ale dokończę je na pewno :)
UsuńTalentu nie mam, bez przesady. Sama wiem ze źle piszę. Oceny tak sobie, ale 5,2 jest..
Co do zakończenia, mam już pomysł :)
Boże dopiero teraz do Ciebie dotarłam. Przepraszam, ale każdego tak zaniedbam, nawet swój blog.
OdpowiedzUsuńSzczerze Ci powiem, że długo zastanawiałam się, co się stało, że Hermiona chce zerwać z Draco, ale w porę mi się przypomniało. Czyżby on tylko wpadł w szał namiętności, a potem się ocknął, że mówi że jej nie zdradził? Tak czy siak i tak bym zerwała. To jak to opisałaś to dla mnie też zdrada. To było takie namiętne.
Na wybuchy Belli reaguje jak mąż Irmy, śmieje się z niej, ale z drugiej strony ją rozumiem (choć to mi od niej nie pasuje, ale wiem co chcesz przez to przekazać, że na swój sposób ona też ma uczucia).
To Bart jest ojcem Hermiony? Dobrze zrozumiałam? ;> Z jednej strony się cieszę, ale z 2 nie. Ale fakt faktem źle by to wyszło jakby Syriusz był ojcem Hermiony, choć wiem jak działają rody arystokracje (rodzina z rodziną).
Chyba nie wiem, co dalej napisać. Przepraszam, że tak późno. Pozdrawiam.