~ Jedną z najpotężniejszych
przeszkód
w budowaniu szczęścia jest
zawiść. ~
-
Bertrand Russell
Siedzieliśmy w Pokoju
Wspólnym Gryffindoru. Czekaliśmy zniecierpliwieni na dwójkę, która miała nam
wszystko wyjaśnić. Ron nie chciał pisnąć słowem. Zaraz potem mieliśmy iść do
profesor McGonnagal, aby podpisać niezbędne papiery.
Szybciej, George.
- Mógłby się pospieszyć, obiecałem Dianie, że spędzimy ten dzień
razem. W końcu są walentynki - odparł zdenerwowany Weasley, zaciskając mocniej
palce na poduszce.
Ginny obrzuciła go
zaintrygowanym spojrzeniem, Harry bawił się palcami wyginając je, a ja grałam z
Fredem w mugloskie karty, które ukradł swojemu tacie w czasie sprzątania
poddasza. W tym momencie do środka weszła Diana, po czym usiadła na podłodze i
westchnęła.
- Będą za pięć minut. Angelina nadal nie może się pozbierać. Nie
wiem co się stało, ale jest cała zapłakana, choć George pociesza ją jak może...
Dziewczyna spojrzała na Rona,
po czym posłała mu blady uśmiech.
- Mam króla, wygrałam! -
wykrzyknęłam rzucając na kupkę ostatnią kartę.
- To niemożliwe! - jęknął Fred, robiąc obrażoną minę. - Nie daruję
ci tego! - krzyknął, po czym dostałam poduszką.
Chciałam w niego odrzucić,
lecz schylił się, przez co trafiłam Harry'ego. Tak właśnie zaczęła się wojna na
poduszki. Pióra latały wszędzie, a my potykaliśmy się i wywalaliśmy. W takim
stanie zastali nas George z Angeliną. Zauważyłam, że kąciki ust dziewczyny
nieco uniosły się ku górze.
- Przestańcie, spokój idioci! - odparł bliźniak, po czym czule
przyciągnął dziewczynę do siebie.
Wszyscy jak na zawołanie
usiedliśmy na kanapach i fotelach, wciąż zanosząc się śmiechem.
- Chcieliśmy wam coś powiedzieć - zaczęła cicho, niemalże szeptem
ciemnoskóra dziewczyna. Nadal była zapłakana, a jej oczy się szkliły.
- Chodzi o to, że... oświadczyłem się Angelinie. Za miesiąc
planujemy wesele. Wszyscy jesteście zaproszeni!
- Gratulacje! -
wykrzyknęliśmy. To była taka wspaniała wieść!
- Ekhem - odchrząknął Ron, po czym pomachał ręką, jakby kogoś
ponaglał.
- No cóż, jest jeszcze jedna wiadomość... - zaczął George.
- Jestem w ciąży - przerwała Johnson, a wszystkich zamurowało.
Nagle Ginny zaczęła piszczeć i klaskać w dłonie.
- Och, to cudownie! To na pewno będzie dziewczynka! Już sobie
wyobrażam chrzciny tej małej... Damy jej na imię Olivia! Albo nie, lepiej
Layla, bo Olivia będzie się kojarzyło z Oliverem Woodem…
Wszyscy parsknęli śmiechem.
Dalej nie słuchałam. Poczułam wspaniałe iskierki. To Fred dotknął mojej dłoni.
Spojrzałam na niego i zatraciłam w orzechowych tęczówkach. Poczułam falę ciepła
zalewającą moje serce.
Freddie, mój przyjacielu.
Nawet nie wiesz, ile ci
zawdzięczam.
Zauważyłam, że wszyscy
podeszli, by pogratulować parze. Angelina pokazała swój piękny pierścionek
zaręczynowy. W tym momencie usłyszałam szept bliźniaka:
- Zmywamy się stąd? Chciałbym ci coś pokazać.
Skinęłam głową na znak zgody,
po czym po cichu opuściliśmy pomieszczenie. Po kilku minutach znaleźliśmy się w
przytulnym pokoju Freda. Dokładnie pamiętałam wieczór, kiedy ponad dwa tygodnie
temu siedziałam tutaj i rozpaczałam z powodu zdrady Dracona. Teraz czułam,
jakby od tego czasu minęły lata. Już tak nie bolało, już odeszło. Miłość do
Ślizgona została zastąpiona poczuciem bezpieczeństwa i przyjaźnią, którą
darzyłam Weasley'a.
Zauważyłam, że chłopak szuka
czegoś w wielkim regale pełnym książek. Zrobiłam kilka kroków i rzuciłam się na
miękkie łóżko. Zacisnęłam palce na gładkiej pościeli i zaczęłam się śmiać.
Śmiać jak opętana. Rudowłosy spojrzał na mnie ze zdziwieniem i uniósł w górę
lewą brew. Pokiwał lekko głową, po czym kucnął z nieśmiałym uśmiechem i zaczął
dalej czegoś szukać. Wyjął jakiś opasły tom, po czym zdmuchnął z niego kurz.
Teraz małe pyłki migotały w blasku słońca wlewającego się do środka przez duże
okno. Mimo połowy lutego, dzisiejszy dzień był w miarę ciepły. Może to z powodu
walentynek? Nie wiem.
Weasley otworzył opasłą
księgę, w której zobaczyłam... dziurę. na samym środku kartek był wycięty
wielki prostokąt, gdzie wciśnięta była mniejsza książeczka. Chłopak wyjął ją, a
duży tom odrzucił gdzieś na bok. Podszedł bliżej i szepnął:
- To była moja ulubiona bajka z dzieciństwa. Mama przysłała ją
miesiąc temu. Mam nadzieję, że ci się spodoba...
Spojrzałam na okładkę i od
razu rozpoznałam tę książkę.
Za oknem było ciemno,
widoczna była jedynie rozłożysta korona wielkiego dębu, zarysowana na tle nieba
pełnego gwiazd. Rzuciłam torbę na jedno z łóżek i przeszłam się po pokoju.
Przejechałam dłonią po opasłych grzbietach książek. Były w śród nich takie
tytuły jak "Magiczne sztuczki", "Wstrętne gry i zabawy",
"Przydatne dowcipy na wrogów", czy też "Wielka księga uroków".
Już miałam odejść, gdy nagle ujrzałam na dole jakąś książkę. Na pewno już ją
gdzieś widziałam. Wzięłam lekturę do ręki i przeczytałam tytuł:
"Roszpunka". To moja ulubiona mugolska książka z dzieciństwa!
Czytałam ją co wieczór, gdy miałam pięć lat. Opowiada ona o dziewczynie, która
została zamknięta w wysokiej wieży bez wyjścia, przez złą czarownicę. Gdy
dorosła, pewien książę przybył i ją uratował. Wkrótce pobrali się, po czym
książę i królewna żyli długo i szczęśliwie - jak w prawie każdej bajce. Otworzyłam
książkę na pierwszej stronie, była podpisana imieniem Freda. Zaczęłam czytać.
Siedząc po turecku na podłodze, wspominałam czasy dzieciństwa, gdy jeszcze nie
miałam pojęcia o magii. Skąd do licha ta powieść znalazła się w zbiorach
bliźniaków?! Zapytam ich przy najbliższej okazji. Doszłam do końca historii,
przewróciłam ostatnią kartkę, spodziewając się słowa 'koniec', lecz zamiast
tego, ujrzałam... moje własne zdjęcie! Było wklejone na samym końcu.
Uśmiechałam się na nim szeroko, ubrana byłam w kremową sukienkę i stąpałam boso
po trawie na łące przed Norą. To było w te wakacje. Pod zdjęciem zgrabnym
pismem były napisane słowa: "Zawsze będziesz moja królewną,
Hermiono". Po policzku spłynęła mi samotna łza.
W tym momencie nie
wytrzymałam. Rzuciłam się Fredowi na szyję i mocno go przytuliłam. Dziękowałam
Merlinowi, że jest przy mnie i mnie ochrania. Tak bardzo go kochałam! Był moim
przyjacielem i czułam, że mnie obroni. Jak książę Roszpunkę. Będzie ze mną
choćby nie wiem co. A ja z nim.
Jak dobrze mieć takiego przyjaciela...
~*~
Z Fredem spędziłam resztę
dnia. Wracałam do Pokoju Wspólnego, przez drogę przeglądając książkę. Jak
dobrze, że jestem prefektem i nie mogę dostać szlabanu za wałęsanie się po
zamku po dwudziestej drugiej! Już byłam prawie pod portretem Grubej Damy, gdy
doszłam do końca opowieści. Tak, jak podczas krótkiego pobytu w Norze, tak samo
teraz na końcu znajdowało się moje zdjęcie. Te same słowa napisane czarnym
atramentem wywołały u mnie łzy.
Szczęścia? Bo mam takiego
człowieka blisko siebie?
Zawodu? Bo możliwe, że
przyjaciel czuje do mnie coś więcej?
Chyba postawiłam sprawę dość
jasno.
To tylko i wyłącznie przyjaźń.
Więc dlaczego traktuję go
inaczej, niż Harry'ego czy Rona?
Nie, to nie możliwe...
Walentynki to straszny dzień.
Wszystko widzi się w innym świetle. Sen.
Potrzebuję snu.
Weszłam cicho do Pokoju
Wspólnego. Siedzieli tam moi znajomi, więc przeszłam niezauważalnie i
popędziłam schodami na górę do dormitorium. Nie miałam ochoty się z nimi widzieć.
Byłam zbyt zmęczona, żeby z kimkolwiek rozmawiać. Trzasnęłam drzwiami i
chciałam się rzucić na łóżko, gdy zauważyłam, że coś na nim leży. Podeszłam
bliżej.
Róża.
Czarna róża.
I karteczka z dopiskiem.
Jedno słowo, a tyle myśli na raz. Tyle wspomnień, tyle sprzecznych uczuć.
"Żałuję."
~*~
Minął ponad tydzień od święta czternastego lutego. Zdążyłam
już zapomnieć o czarnej róży, którą dostałam tamtego dnia. Od Dracona.
Dokładnie pamiętam ten krzew w jego posiadłości. W życiu nie widziałam takich
pięknych kwiatów, wyzwalających radość i pocieszenie, a jednocześnie tak
dołujących, przyciągających złą energię. Ten prezent musiał być od niego.
Wiedział, że się domyślę.
Był piątek, lekcja profesora
Filtwicka, jedna z moich ulubionych. Siedziałam w ławce z Dianą i ćwiczyłam
zaklęcie Aquamenti. Prawdę mówiąc, opanowałam je już w trzeciej klasie, więc
tym razem tylko podpierałam głowę na dłoni, łokieć oparłam na ławce i z przymrużonymi
oczami celowałam różdżką do wiadra z wodą, który po chwili czyściłam.
Powtarzałam tę czynność do znudzenia, aż wreszcie przypadkowo ochlapałam
Seamusa.
- Ups! Przepraszam, to było
niechcący! - powiedziałam do chłopaka i natychmiast go osuszyłam.
- Panno Granger, widzę, że
opanowała pani zaklęcie. Może pani zacząć pracę domową. Opisać zaklęcie
Aquamenti, jego skutki i zastosowanie - rzekł niski czarodziej, kręcący się
obok mojego stolika. Musiał stanąć na palcach, żeby zajrzeć na mój pulpit. -
Praca ma zająć minimum jedną rolkę pergaminu.
- Dobrze, panie profesorze -
odparłam, po czym wyjęłam papier, pióro i atrament z torby.
- Psst! Hermiono! -
usłyszałam po chwili cichy głos. Odwróciłam się do Parvati Patil i spojrzałam
na nią pytająco. - Będziesz jutro na meczu Quidditcha?
Przytaknęłam powoli
dziewczynie, po czym odwróciłam się z powrotem. Nie napisałam już ani słowa
więcej. Popatrzyłam za okno, w oddali widać było boisko i pętle ustawione na
wysokich słupach. Myślałam o meczu Slytherinu i Hufflepuffu.
- Parvati - szepnęłam.
- Hmm? - Spojrzała na
mnie pytająco.
- Chyba jednak nie
pójdę.
~*~
Draco Malfoy zdawał sobie
sprawę z tego, że źle robi. Niestety. Klamka zapadła. Podał kiedyś Blaise'owi
mapę ze sposobem przedostanie się do Hogwartu. Teraz może już tylko trzymać się
planu matki. Już wkrótce rozpęta się piekło.
~*~
Następnego dnia wstałam dość
późno. Do meczu zostało pół godziny. Nie wybierałam się na niego, a powód był
oczywisty: Malfoy. Nie chciałam na niego patrzeć. I tak unikałam go jak
mogłam. Po co mam sprawiać, żeby wspomnienia wracały? Zresztą, wkrótce egzaminy,
musiałam się przygotować. Znalazłam w bibliotece bardzo ciekawą lekturę. Tak
więc wstałam, ubrałam się i wyszłam na pusty korytarz. Zbiegłam do Wielkiej
Sali, gdzie już prawie nikogo nie było, złapałam trzy tosty i ruszyłam w stronę
biblioteki. Pani Pience chyba również tym razem wybierała się na mecz, gdyż
włożyła szalik i poganiała mnie w wyborze książki. Trudno, będę musiała
poczytać w Pokoju Wspólnym. Wzięłam do ręki "Największe tajemnice
Hogwartu" i ruszyłam śmiało przed siebie. Wokół panowała cisza, a
ja stałam się dziwnie niespokojna. Wyjrzałam zza zakrętu i stanęłam jak
sparaliżowana. Wszyscy byli na meczu. Nie miałam nikogo, kto mógłby mi
pomóc.
Byłam w potrzasku.
Kilka metrów przede mną,
odwrócona tyłem stała Bellatrix Lestrange, a kawałek dalej wychodzili kolejni
śmierciożercy, patrząc na szczęście w przeciwnym kierunku. Szybko zniknęłam za
zakrętem i pobiegłam najciszej jak umiałam. Na piętrze wyżej ruszyłam już
bardzo szybko. Do Pokoju Życzeń. Gdy byłam na miejscu, główkowałam, jak powiadomić
resztę, że słudzy Czarnego Pana przedostali się do zamku i zapewne zastawią
zasadzkę. W tym momencie wpadłam na pomysł.
- Expecto Patronum! -
wykrzyknęłam.
Srebrzysta wydra pomknęła
wprost do Albusa Dumbledore'a.
~*~
Draco doskonale widział
wszystko z góry. Matka uprzedziła go o zamiarach Czarnego Pana. Czemu nagle
zapragnęła go uratować od służenia Voldemortowi? Czy postępowała słusznie?
Nie wiedział.
Niczego już nie był pewien.
Miał tylko jeden cel:
Odlecieć na miotle, dopóki mógł. Miał uciekać, gdy tylko śmierciożercy
zaatakują. Zabierze matkę jak najdalej stąd i schowają się. Ona musi być
bezpieczna. Zależało mu na niej najbardziej na świecie.
Kochał ją.
Nie tak, jak Greengrass, z
którą związał się, aby pewna Gryfonka była zazdrosna.
Kochał prawdziwie.
W tym momencie ujrzał
srebrnego patronusa, który zatrzymał się przed dyrektorem i przekazywał
informacje. Mężczyzna natychmiast wstał i kazał nauczycielom ewakuować
wszystkich uczniów.
To był idealny sygnał. Draco
odleciał jak najszybciej poza granice szkoły. Tam zapewne czeka na niego
Narcyza, skąd mają się deportować.
~*~
Gdy tylko rozpoczęło się
zamieszanie, a każdy biegł w swoją stronę w panice, Fred pobiegł pierwszy w
stronę Dumbledore'a. Od razu rozpoznał tę wydrę. Hermiona jako jedyna została w
zamku. Jest w niebezpieczeństwie!
- Profesorze! - krzyknął,
stając przed nim.
- Panie Weasley, proszę
uciekać razem z innymi. Nauczyciele się wszystkim zajmą...
- Tam jest Hermiona, prawda?
Co się dzieje, proszę mi powiedzieć!
Starzec spojrzał w oczy
chłopaka i zauważył w nich błysk czułości i zmartwienia. Wiedział, że Fred
martwi się o Gryfonkę, wiec uległ jego prośbie.
- Do zamku wdarli się
śmierciożercy. Panna Granger jest w Pokoju Życzeń. Przesłała wiadomość
patronusem, na razie jest bezpieczna. Spróbujemy jak najszybciej ściągnąć ją do
nas.
- Ale jak oni się dostali do
środka? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Panna Granger przekazała,
że prawdopodobnie przez jedno z tajemnych przejść w zamku. Wie pan coś o tym?
- Zostało tylko jedno. Tunel
do Miodowego Królestwa... - wyszeptał.
Cholera.
Powinien z nią zostać w
szkole…
Ona może zginąć!
A wtedy nigdy sobie tego nie wybaczy.
~*~
*Przypominam, że na Wielkanoc
również wraca się do domów, dlatego tak wynikło z tekstu ;)
Kolejny rozdział zakończony
;)
To może przygotuję Waszą
psychikę na smutne dla wszystkich wieści. No dobra, dla mnie smutne. Wy
będziecie udawać z grzeczności ;) Ale i tak Was kocham :D
Pojawią się jeszcze
PRAWDOPODOBNIE dwa rozdziały, po czym epilog :)
Tak, to powoli koniec. Gdy
mówiłam o tym, że zakończę historię, nie rzucałam słów na wiatr.
Jakoś lekko mi się pisało,
wiecie? :D
No dobra, koniec durnej
przemowy. Są wakacje, trzeba się cieszyć :D
Liczę na Wasze
komentarze.
Ostatnio w ogóle się nie
pojawiają, a to końcówka...
Będę płakać jak skończysz i nie z grzeczności tak mówię po prostu kocham to opowiadanie <3 Jest jednym z moim pierwszych i ulubionym opowiadaniem <3
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo <3
UsuńHej!^^
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że wcale nie będę udawać smutku z powodu końca opowiadania, bo on będzie prawdziwy. Kocham to opowiadanie i nie umiem sobie wyobrazić, że to już prawie koniec.<3
Wzruszyłam się, gdy Fred dał Hermionie swoją ulubioną książkę z dzieciństwa i gdy ona przypominała sobie, jak znalazła ją w jego pokoju. To było genialne!<3
Jak fajnie, że Angelina i George chcą się pobrać i będą mieli dziecko! Uwielbiam scenę, podczas której mówią o tym przyjaciołom.:)
Czarna róża? No Malfoy, pomysłowy jesteś. I jeszcze ten liścik. Dobrze, że Hermiona się tym nie przejęła, bo nie ma czym.:D
O kurde! To się stało! Śmierciożercy są w zamku! Draco uciekł, jak zwykły tchórz. A to właśnie dzięki niemu, to piekło się rozpętało. Ja wiem, że on chce chronić matkę, ale dobrze by było, gdyby też stanął do walki. Choć na chwilę.
Urocze jest to, że Fred tak boi się o Mionkę. Widać, ze on czuje do niej coś więcej, prócz przyjaźni. Tak bardzo bym chciała, żeby byli razem. No i mam nadzieję, że nic im się nie stanie podczas walki.
Ale mnie zaciekawiłaś! Ja chcę ciąg dalszy, teraz! To jest super! Szkoda tylko, że zostało już tak mało do końca.
Pozdrawiam i życzę weny!:*
Cóż, wena jest ;) Nawet mam już początek napisany i biorę się szybko za ko0lejny rozdział, ale już jutro chrzciny mojej małej siostrzyczki *.*
UsuńTakże muszę pomagać itp, choć każdą wolną chwilę poświecam na bloggera ;) nawet na OMH rozdział dodałam! xD wyczyn ^^
Niestety, nie dojdziemy do ślubu George'a i Angeliny w opowiadaniu, ale epilog mam nadzieję to naprawi, a jeśli nie, to zrobię jeszcze mały bonus numer 2 :D
Malfoy się jeszcze popisze, a Freddie wykaże ;)
Dziękuję za komentarz, jak zawsze wyczerpujący <3
Ja też naprawdę będę się smucić! To opowiadanie było naprawdę fajne, inne i wcale nie schematyczne (nareszcie). Postacie wyszły w miarę kanonicznie, a o to właśnie chodzi. No i dużo kochanej Belli <3
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Wiele to dla mnie znaczy.
UsuńOd razu pragnę przeprosić, że nie komentuję Twojego bloga, ale wezmę się za odświeżenie w czytaniu po niedzieli i wiadomośc się pojawi! ;)
Krótko coś chyba nie? CZy tak szybko mi się czytało? Ostatnie rozdziały? Dlaczego? JA nie chce ^^
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło. Skąd Draco miał mapę? To wszystko przez niego? Ehhh.
No tak, to Hermiona jest w potrzasku, tak jak w tytule. Nie będzie jej łatwo, a podejrzewam, że nie będzie siedziała tam całe życie. Wyjdzie stamtąd i wtedy rozpęta się piekło. Ale nie powiem plan mieli idealny. Wtargnąć, gdy wszyscy będą poza zamkiem. Tak własnie czułam, że jak ona zostanie w zamku,to uda jej się coś zobaczyć, kogokolwiek powiadomić.
Dobrze, że Draco ma szanse uciec. Uważam jednak, że mógł jakoś dać znać Hermionie. Niby ją tak kocha, a nie dał jej żadnego znaku. Drań.
Scena z Fredem wbrew pozorom romantyczna i nie wiem czemu dziewczyna się przed tym tak broni. Rozumiem, że kocha/ła Dracona, ale widać, że ona coś do niego czuje. Teraz też podejrzewam, że Dracona już nigdy nie zobaczy na oczy (albo nie tak prędko). Cieszę się, że jednak sprawa ze zdzirą się wyjaśniła, że miała tylko wzbudzać zazdrość. Podoba mi sie także fragment o Narcyzie, że ją naprawdę kocha.
Co więcej? CZekam na wojnę :D
No krótko, ale to było celowe ;)
UsuńOstatnie rozdzziały, bo opowiadanie się kończy ;D
No cóż, weszli do zamku i od razu mogą działać, takie wtargnięcie od środka ;p
Wojna się zacznie niedługo. Jeśli chodzi o Twoje przypuszczenia... są dobre i złe :)
Więc...
OdpowiedzUsuńpo pierwsze: nie podoba mi się, że tło jest takie ciemne, trochę źle się czyta..
po drugie: ładnie się rozkręca to opowiadanie, trochę szkoda, że chcesz je tak szybko skończyć (tzn. że może dałoby się to rozwinąć na więcej niż dwa rozdziały ;p)
po trzecie: najlepsze jest to, że mam przeczucie, iż Hermiona nie będzie z żadnym z nich, chociaż bardzo ciężko to rozstrzygnąć, bo już tworze różne scenariusze w głowie xD
A na koniec chciałam tylko powiedzieć (napisać), że to jest jedyny blog, który czytam prawie od samego początku i do tego komentuję ;p zazwyczaj takie czekanie na rozdziały mnie nudzi i sobie odpuszczam, więc Twoje opowiadanie musi mieć coś w sobie :)
Po pierwsze: szablon zmienię, jak tylko znajdę jakiś stosowny, bo rzeczywiście tło jest zbyt ciemne.
UsuńPo drugie: Kończę opowiadanie, ponieważ nie wyszło tak, jak chciałam. Postacie mają słabe charaktery lub zupełnie inne, a szczególnie Draco.
Po trzecie: Co się stanie z Hermioną - zobaczysz :D
Dodam jeszcze, że bardzo Ci dziękuję i doceniam to wszystko. Dzięki temu czuję, że mam jeszcze jakieś szanse jeśli chodzi o pisanie opowiadań i postaram się, by następne było dużo lepsze ;)
Super rozdział! ;) Dodaj szybko następny, chciałabym wiedzieć, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńNastępny się pisze. Bardzo ciężko mi przez niego przebrnąć, ale powoli idzie :)
UsuńCholera! Ja mam jednak wyczucie. 13? Serio? 0.0 Jak ten czas szybko leci..
OdpowiedzUsuńDO RZECZY.
I co ja mam teraz napisać w komentarzu? Wszyscy mnie powyprzedzali (!). Wybacz, że nie będę oryginalna, ale przez moje zagapienie dopiero teraz mogę coś wystukać. Opowiadanie się rozkręca.. pod koniec(!) Bardzo mnie zasmuciłaś, że tak szybko to zakończysz, ale znam Twoje dalsze plany i chociaż wiesz co myślę o TEJ OSOBIE to i tak będę to czytać ♥ . Czytam Twój blog od początku i zostanę tu z Tobą do końca Twojej blogowej kariery (chociaż uwierz, że nie dopuszczę, aby trwała krótko). Przecież dzięki temu się poznałyśmy ^w^ .
EJ BO SIĘ ROZKLEJĘ. Zeszłam z tematu..
Mogłam się domyślić, że biedna Hermi będzie w potrzasku. No bo kto inny jak nie ona? Draco ma mapę.. WTH?! Skąd?! 0.0
Oczywiście scena z Fremione być musi za to Ci dziękuję raz któryś (głupia Herma się broni przed takim ciachem !)
Chyba mój pierwszy tak długi komentarz o.o Nic więcej nie powiem, bo i tak Ci wygarnę coś na gg . Coś jeszcze? TAK.
Czekam na wojnę . ;3
Hahaha, no rzeczywiście długaśny :D Dwa rozdziały zmienią wiele ;d BTW, jaką mapę ma Draco? o.O
UsuńWojna będzie. Ciężko mi przez nią przebrnąć, ale w końcu się uda ;)
Masz śliczny szablon piszesz bardzo lekka, co jest genialne bo bardzo szybko się czyta i łatwo przyswaja tekst. Szkoda, że 'wpadłam' na Twoj blog gdy zbliżasz sie ku koncowi, ale mam nadzieje ze to bedzie piekne zakoczenie. Scena z Fredem wyszla Ci dość... dobrze :)
OdpowiedzUsuńdodaję do linkow i zapraszam do siebie :)
[traitors-kiss.blogspot.com]
Dziękuję <3
Usuńwpadlam na nie przypadkiem i baardzo mi sie spodobalo, czekam na kolejne rozdzialy :)
OdpowiedzUsuń