~ Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości.
Kochali,
zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać,
nikomu służyć, nikomu pomagać.
Taka samotność jest straszna,
bo człowiek uciekając od miłości,
ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.
~
- Jan Twardowski
- Jan Twardowski
Obudziłam
się. Otworzyłam oczy i stwierdziłam, że jestem w jasno oświetlonym pokoju
z dużymi drzwiami balkonowymi. Ściany były koloru pomarańczowego, który już
dawno wyblakł. Były tu dwa łóżka - ja leżałam na jednym z nich. W kącie była
szafa wypełniona po brzegi segregatorami i książkami. Na stoliku obok
stała taca ze śniadaniem. Na ścianach wisiały projekty jakichś
zwariowanych urządzeń oraz plakaty drużyn Quidditcha. Nigdy tu nie byłam.
- Dzień dobry! - usłyszałam głos. Odwróciłam
głowę i ujrzałam Freda. Był to wysoki, przystojny chłopak o rudych włosach,
piwnych oczach oraz z szelmowskim, uwodzicielskim uśmiechem. Nie wiem z jakiego
powodu, ale serce zaczęło mi gwałtowniej uderzać o klatkę piersiową.
- Hej. Gdzie jestem i jak się tu znalazłam? - zapytałam uśmiechając się do chłopaka.
- To pokój mój i Georga. Wczoraj zasnęłaś, więc cię tu przyniosłem.
- Dziękuję, inaczej bym tam pewnie zamarzła. A gdzie jest George?
- Na Pokątnej. Właśnie włóczy się gdzieś z Angeliną.
- To świetnie, może wreszcie coś z tego wyjdzie.
- Miejmy nadzieję. A, właśnie, przyniosłem ci śniadanie - Rudy podał mi tacę z kanapkami i sokiem dyniowym.
- Dziękuję - posłałam mu najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać.
- No, ja muszę już lecieć żeby pomóc mamie w sprzątaniu ogrodu. Zobaczymy się potem - Fred pocałował mnie w czoło. Znów poczułam przyjemne iskierki, a serce podskoczyło z radości. Lekko się zarumieniłam. - Smacznego! - krzyknął jeszcze i już go nie było.
- Hej. Gdzie jestem i jak się tu znalazłam? - zapytałam uśmiechając się do chłopaka.
- To pokój mój i Georga. Wczoraj zasnęłaś, więc cię tu przyniosłem.
- Dziękuję, inaczej bym tam pewnie zamarzła. A gdzie jest George?
- Na Pokątnej. Właśnie włóczy się gdzieś z Angeliną.
- To świetnie, może wreszcie coś z tego wyjdzie.
- Miejmy nadzieję. A, właśnie, przyniosłem ci śniadanie - Rudy podał mi tacę z kanapkami i sokiem dyniowym.
- Dziękuję - posłałam mu najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać.
- No, ja muszę już lecieć żeby pomóc mamie w sprzątaniu ogrodu. Zobaczymy się potem - Fred pocałował mnie w czoło. Znów poczułam przyjemne iskierki, a serce podskoczyło z radości. Lekko się zarumieniłam. - Smacznego! - krzyknął jeszcze i już go nie było.
~*~
[Fred Weasley]
Wybiegłem z
pokoju, Granger została sama. Popędziłem na dół, minąłem na schodach Percy'ego,
który krzyczał "Uważaj jak chodzisz!" i wypadłem przez tylne drzwi do
ogrodu.
- Oh, Fred, już jesteś! Chodź tu szybko i mi pomóż! Gdzie byłeś? - zapytała mama.
- Zaniosłem Hermionie śniadanie.
- Już się obudziła? Wczoraj obiecała mi pomóc przy segregowaniu listów... No cóż, zaraz po nią pójdę. Kochany, znajdź Rona i odgnomcie ogród. Te wstrętne szkodniki zjadają mi rzodkiewki! - rzuciła mama, po czym weszła do domu. Westchnąłem i poszedłem szukać Rona. Po piętnastu minutach go znalazłem. Siedział pod drzewem na łące naprzeciwko naszego domu.
- Hej, jak tam stary? - przywitałem się.
- Cześć. Wszystko okej.
- Mama prosiła żebyśmy pozbyli się gnomów z ogrodu. Znowu.
- Jasne - mruknął chłopak bez cienia zainteresowania, jakby nic do niego nie dotarło.
- Ron, posłuchaj mnie. Wiem, że kochasz Hermionę i ona cię zraniła, ale zrozum ją. Nie można być na siłę z kimś, kogo się nie kocha. Musiała tak postąpić dla twojego dobra. Nie chciała cię okłamywać...
- Ale ja ją nadal kocham! Ty niczego nie rozumiesz, ja nie mogę się z tym pogodzić! Brakuje mi jej... Z resztą, skąd o tym wszystkim wiesz?
- Oh, Fred, już jesteś! Chodź tu szybko i mi pomóż! Gdzie byłeś? - zapytała mama.
- Zaniosłem Hermionie śniadanie.
- Już się obudziła? Wczoraj obiecała mi pomóc przy segregowaniu listów... No cóż, zaraz po nią pójdę. Kochany, znajdź Rona i odgnomcie ogród. Te wstrętne szkodniki zjadają mi rzodkiewki! - rzuciła mama, po czym weszła do domu. Westchnąłem i poszedłem szukać Rona. Po piętnastu minutach go znalazłem. Siedział pod drzewem na łące naprzeciwko naszego domu.
- Hej, jak tam stary? - przywitałem się.
- Cześć. Wszystko okej.
- Mama prosiła żebyśmy pozbyli się gnomów z ogrodu. Znowu.
- Jasne - mruknął chłopak bez cienia zainteresowania, jakby nic do niego nie dotarło.
- Ron, posłuchaj mnie. Wiem, że kochasz Hermionę i ona cię zraniła, ale zrozum ją. Nie można być na siłę z kimś, kogo się nie kocha. Musiała tak postąpić dla twojego dobra. Nie chciała cię okłamywać...
- Ale ja ją nadal kocham! Ty niczego nie rozumiesz, ja nie mogę się z tym pogodzić! Brakuje mi jej... Z resztą, skąd o tym wszystkim wiesz?
- Ona... powiedziała mi.
- Nie masz pojęcia, jak się w tym
momencie czuję, nie mogę przestać o niej myśleć... Eh, chodźmy już odgnomić
ogród i zakończmy ten temat... - Ron wstał i ruszyliśmy w stronę Nory.
"Ja też nie mogę Ron, ja też..."
"Ja też nie mogę Ron, ja też..."
~*~
[Draco Malfoy]
Obudziłem
się i spojrzałem na śpiącą obok Alison Silver. Noc jak noc, zawsze kończyła się
tak samo. Tym razem z jedną z najładniejszych dziewczyn w Hogwarcie, która
niestety była strasznie tępa i słaba w łóżku. Można ją wykreślić z listy. Tylko
dlaczego tak jest? Ciągle zadaję sobie to jedno pytanie. Dlaczego każda jest
taka sama? Każda leci na mój wygląd i kasę? Dlaczego znajomość z każdą kończy
się w łóżku? Do tej pory w sumie mi to pasowało. Zdobywałem je wszystkie po
kolei. Nie miałem z tym żadnych problemów, a po upojnej nocy zostawiałem je
same, zanim się obudziły. Potem pisały do mnie, płakały, chodziły za mną, ale
ja byłem dla nich zimny jak lód. Nie zwracałem na nic uwagi. Zaliczałem i
zostawiałem. Ale teraz...
Zabrałem
swoje rzeczy, wyszedłem przed dom dziewczyny i ruszyłem w stronę Malfoy Manor,
które znajdowało się około trzy kilometry stąd. Jakie to irytujące! Nadal nie
mogę się teleportować! Minąłem już sklep pani Telly, gdy nagle...
- Witaj Draco - usłyszałem damski głos. Spojrzałem w bok i ujrzałem...
- Co?! Ale jak, jakim cudem?
- Oh, Draco, Draco. Jak ty wyrosłeś! Jesteś taki przystojny...
- Ciociu Irmo, to na prawdę ty?!
- Tak, chłopcze. Chodź ze mną, wszystko ci wytłumaczę.
- Ale... ty umarłaś ponad cztery lata temu!
- Witaj Draco - usłyszałem damski głos. Spojrzałem w bok i ujrzałem...
- Co?! Ale jak, jakim cudem?
- Oh, Draco, Draco. Jak ty wyrosłeś! Jesteś taki przystojny...
- Ciociu Irmo, to na prawdę ty?!
- Tak, chłopcze. Chodź ze mną, wszystko ci wytłumaczę.
- Ale... ty umarłaś ponad cztery lata temu!
~*~
Po zjedzonym
śniadaniu ruszyłam w stronę kuchni by pomóc pani Weasley. Spotkałam ją na
schodach.
- Oh, witaj kochana, jak minęła noc? Chyba późno wróciłaś...
- Dzień dobry pani Weasley. Wszystko okej. Może w czymś pani pomóc? Miałam posegregować listy...
- A dziękuję Hermiono, ja i Ginny mamy piec ciasta. Dzisiaj będziemy mieli gości. Na kolację wpadną Moody, Remus i Nimfadora, trzeba będzie posprzątać w całym domu!
- Potem się tym zajmiemy. To jakie ciasta będziemy piekły?
- Zejdź na dół i poszukaj czegoś w książce przepisami, leży na stole. Ja idę obudzić Ginny. I pomyśleć, że ona nadal śpi! - Pani Weasley ruszyła na górę, a ja weszłam do kuchni, która znajduje się na parterze. W środku nie było nikogo. Kuchnia Weasley'ów zawsze mnie fascynowała. Było tu tyle dziwnych, magicznych przedmiotów, że nie wiedziałam na co spojrzeć najpierw. Na stole leżała książka z przepisami i około czterdziestu listów. Usiadłam na krześle i zaczęłam przeglądać książkę. Szarlotka z owocami emelli, tort kokosowy z ananasem, ciasto z rabarbarem, truskawkowo - trynusowe...
Pani Weasley i Ginny weszły do kuchni.
- To jak Hermiono, znalazłaś jakieś ciekawe przepisy?
- Tak, mam tu kilka. Ile mamy zrobić ciast?
- Hmm, może trzy, każda zrobi jedno. Wszystkie rzeczy macie w lodówce i szafkach. Więc o roboty!
Mi trafiło się ciasto z rabarbarem. Wyjęłam potrzebne składniki i postępowałam zgodnie ze wskazówkami. Po godzinie było gotowe. Zrobiłam także sałatkę i pomogłam Ginny dekorować tort. Gdy skończyłyśmy, zostało nam już tylko segregowanie listów.
- Oh, witaj kochana, jak minęła noc? Chyba późno wróciłaś...
- Dzień dobry pani Weasley. Wszystko okej. Może w czymś pani pomóc? Miałam posegregować listy...
- A dziękuję Hermiono, ja i Ginny mamy piec ciasta. Dzisiaj będziemy mieli gości. Na kolację wpadną Moody, Remus i Nimfadora, trzeba będzie posprzątać w całym domu!
- Potem się tym zajmiemy. To jakie ciasta będziemy piekły?
- Zejdź na dół i poszukaj czegoś w książce przepisami, leży na stole. Ja idę obudzić Ginny. I pomyśleć, że ona nadal śpi! - Pani Weasley ruszyła na górę, a ja weszłam do kuchni, która znajduje się na parterze. W środku nie było nikogo. Kuchnia Weasley'ów zawsze mnie fascynowała. Było tu tyle dziwnych, magicznych przedmiotów, że nie wiedziałam na co spojrzeć najpierw. Na stole leżała książka z przepisami i około czterdziestu listów. Usiadłam na krześle i zaczęłam przeglądać książkę. Szarlotka z owocami emelli, tort kokosowy z ananasem, ciasto z rabarbarem, truskawkowo - trynusowe...
Pani Weasley i Ginny weszły do kuchni.
- To jak Hermiono, znalazłaś jakieś ciekawe przepisy?
- Tak, mam tu kilka. Ile mamy zrobić ciast?
- Hmm, może trzy, każda zrobi jedno. Wszystkie rzeczy macie w lodówce i szafkach. Więc o roboty!
Mi trafiło się ciasto z rabarbarem. Wyjęłam potrzebne składniki i postępowałam zgodnie ze wskazówkami. Po godzinie było gotowe. Zrobiłam także sałatkę i pomogłam Ginny dekorować tort. Gdy skończyłyśmy, zostało nam już tylko segregowanie listów.
- George, Percy, Artur, George,
Artur, Fred, Molly, Artur... Tata ma strasznie dużo listów!
- Ginny, przecież wiesz jak to jest,
gdy się pracuje w ministerstwie - powiedziała pani Weasley. Drzwi od ogrodu
otworzyły się i wszedł przez nie Fred. Posłał mi uśmiech, odwzajemniłam go. Za
nim pojawił się Ron. Rzucił coś w stylu 'cześć' i odwrócił wzrok.
- Już skończyliśmy mamo. Co mamy
teraz zrobić?
- Możecie iść do pracowni ojca,
trzeba tam posprzątać. Szalonooki, Remus i Tonks wieczorem mają pomóc nam w...
no cóż, miałam wam jeszcze nie mówić, to miała być niespodzianka...
- Mamo, powiedz! - prosiła jej
córka.
- Niech będzie... odnawiamy
dom!
- Serio?! - krzyknęliśmy
chórem.
- Miałam wam nic nie mówić, ale
Artur wygrał konkurs w ministerstwie. Dostaliśmy całe pięć tysięcy
galeonów!
- Mamo, nie żartuj!
- Super!
- To niesamowite!
- Wiem - powiedziała Molly ze łzami
szczęścia w oczach. - Za te pieniądze odnowimy nasze mieszkanie. Po pierwsze
zrobimy małą przebudowę, żeby móc zdjąć zaklęcia podtrzymujące, po drugie
powiększymy pokoje, jeśli nam starczy pieniędzy, kupimy też nowe meble... Nasze
życie wreszcie się zmieni!
- To cudownie mamo! - wszyscy byli
naprawdę bardzo szczęśliwi. Ginny również miała łzy w oczach, chłopcy
promienieli ze szczęścia, a pani Weasley na dobre się popłakała.
- No już dobrze dzieci. Do przebudowy
trzeba zrobić generalne porządki, żeby nic nie zostało na wierzchu.
Dziewczynki, już posegregowane te listy? Odczytacie je wieczorem. Teraz czeka
nas dużo pracy. Fred, weź Rona i idźcie do pokoju ojca. Poukładajcie jego
papiery i wszystkie sprzęty. Ginny posprząta swój pokój. Hermiona... a może ty
idź z Fredem do pokoju Artura, a Ron pójdzie na pokątną poszukać George'a.
Powiedz mu że ma wracać natychmiast! Ja idę po Percy'ego. Musi pomóc mi w
salonie... - Molly zniknęła w korytarzu, Ron wziął garść Proszku Fiuu, krzyknął
„Na pokątną!” i już go nie było. Ginny pobiegła radosna po schodach do swojego
pokoju. Zostałam sama z Fredem.
- To jak, idziemy? -
zapytałam.
- Jasne. - wdrapaliśmy się po
schodach na trzecie piętro. Otworzyliśmy małe, skrzypiące drzwiczki i weszliśmy
do ciemnego pokoiku zawalonego górami papierów i segregatorów, książek i innych
rupieci. Nie zabrakło tu też wielu mugolskich przedmiotów. W środku stało tylko
biurko, krzesło, szafa i śmietnik. Westchnęłam i zabrałam się za wyciąganie
segregatorów. Fred zaczął opróżniać szafę i biurko. Po dwóch godzinach,
zdążyłam już posegregować wszystkie papiery do odpowiednich segregatorów i
teczek i podpisać je. Fred pościerał kurze i ułożył książki i przedmioty
potrzebne w pracy pana Weasleya. Zostało nam tylko powyrzucanie rzeczy mugoli
do wielkiego pudła i wyniesienie ich do szopy na narzędzia, gdzie było ich
mnóstwo. Ale najpierw odpoczynek. Usiadłam na biurku, a Fred na krześle.
- No, jeszcze tylko pozbierać te
rzeczy i je wynieść. Zmęczyłam się.
- Z ojcem zawsze jest to samo.
Rozrzuca wszystko gdzie się da, a potem nic nie może znaleźć - odparł Rudy.
Nastała
niezręczna cisza. Milczenie przedłużało się. Po kilku minutach chłopak wstał i
podszedł do mnie powoli. Poczułam zapach jego perfum, zobaczyłam błysk w
oczach. Przybliżał się. Położył rękę na moim policzku. Iskierki. Znowu to
cudowne uczucie. Nasze twarze dzieliły już centymetry, milimetry...
- Jak już skończyliście to... CO?! -
natychmiast odsunęliśmy się od siebie. W drzwiach stał Ron. Był zszokowany.
Poczerwieniał na twarzy, cofnął się i trzasnął drzwiami. Na schodach było
słychać odgłos kroków.
- Ron... - szepnęłam. Znów
milczenie. Po chwili przerwał je Fred.
- Bierzmy te rzeczy i miejmy to już
z głowy - włożyliśmy wszystko do tekturowego pudła i wyszliśmy z pokoju, nawet
nie zaszczycając się spojrzeniem.
~*~
[Ron Weasley]
Dlaczego ona
mi to robi? Kocham ją. Ale ona mnie już nie. Lecz czy kiedykolwiek mnie
kochała? Czy to była tylko zabawa, czy prawdziwe uczucie? Czemu wieczorem ze
mną zrywa a następnego dnia prawie całuje się z moim bratem? Sprawia mi tym
ogromny ból. Jeśli ona będzie z Fredem, nie wytrzymam tego. Nie dam rady.
Ja chcę 9 rozdział . BLOG SUUUPER :D
OdpowiedzUsuńMogę po raz kolejny przeżywać emocje związane z Twoim opowiadaniem : D Czekam na następne rozdziały, no ale najbardziej oczywiście na rozdział 9. : )
OdpowiedzUsuńfajne zawsze chcial zeby hermiona byla z fredem a z ronem zerwala
OdpowiedzUsuńfajne zawsze chciałam żeby Hermiona był z Fredem a z Ronem zerwała ;)xd :0 ;3 <3
OdpowiedzUsuń