~ Miłość
jest jak wiatr,
raz
silniejsza, a raz słabsza. ~
- Seneka Młodszy
[Narcyza Malfoy]
- A więc to tak! -
krzyczałam. - Rzuciłaś na mojego syna zaklęcie Imperius! Jak mogłaś?!
- Zrozum, to wszystko
zaszło za daleko. - Irma spokojnie sączyła herbatę. - Nie mogłam pozwolić na
to, żeby byli razem. Czarny Pan... Sama rozumiesz.
- Nie, nie rozumiem!
Dlaczego nie pozwolisz im być ze sobą? Dlaczego nie chcesz, aby byli
szczęśliwi? To twoja córka! CÓRKA!
- Wiem o tym. I przyda
jej się trochę dyscypliny. Moją wolą jest, aby została śmierciożercą. Tak jak
Draco.
- Nic na siłę!
- Twój syn też na
początku nie chciał się zgodzić. Dlatego rzuciłam na niego zaklęcie. Wiesz
dobrze, co by się stało, gdybym tego nie zrobiła.
- Wiem... – westchnęłam.
- Ale nie musiałaś pozbawiać go miłości ze strony Hermiony.
- Ehh... Hermiona jest
dobrym człowiekiem. - kobieta odstawiła porcelanową filiżankę na talerzyk. -
Nie pasuje do nas. Wychowana wśród mugoli, a potem przez Weasley'ów i do tego z
takimi przyjaciółmi... Zmieniła Dracona. On nie chciał już wypełniać woli
Czarnego Pana. Co jeszcze zrobi? Jest moją córką. Chcę, aby przeszła na naszą
stronę, lecz ona jest strasznie uparta! Gdyby chociaż twój syn trochę w tym
pomógł... Ale on niestety robi coś odwrotnego! Tracisz go, Narcyzo! My wszyscy
go tracimy. To już zbyt długo się ciągnie. Musimy coś z tym zrobić, to za
bardzo się poplątało.
- Jak w ogóle sprawiłaś,
że ona tu trafiła?
- Któregoś dnia
spotkałam Dracona. Zaczęłam z nim rozmawiać i dowiedziałam się sporo o
Hermione. Poleciłam mu, aby się zbliży do niej i poprosił, aby została jego
dziewczyną. Naturalnie się zgodziła. Lecz gdy tu przyjechali, powiedział mi, że
naprawdę ją kocha. Wtedy musiałam zmienić plan. Chodziło mi tylko o to, aby
odzyskać Hermionę. Moją córkę, którą mi odebrano.
Irma miała łzy w
oczach. Podeszłam do niej i otuliłam ją ramieniem.
- Już nie płacz. Wiem,
że było ci ciężko, ale już ją odzyskałaś. Teraz tylko trzeba sprawić, aby była
z nami.
~*~
Leżałam w mojej
sypialni na łóżku ze szmaragdowozielonym baldachimem. Wszystko mnie okropnie
bolało. Moim jedynym marzeniem, było wrócić jutro do Hogwartu i już więcej nie
widzieć Malfoy Manor i tych ludzi. A szczególnie Draco. Wczoraj patrzył na to
wszystko, co się działo, bez zmrużenia oka. Dopiero co się pogodziliśmy, a on
już zmarnował swoją szansę. Do tego stał się jednym z nich...
Wstałam powoli,
przeklinając w duchu tego potwora, który rzucał we mnie Cruciatusem i podeszłam
do szafy. Zerknęłam na żółte pudełko i na chwilę na moją twarz wkradł się lekki
uśmiech. Przed oczami stanęła mi twarz Freda, wiecznie wesołego i roześmianego.
Natknęłam się na moje książki i dotarło do mnie, że z tego wszystkiego, nie
tknęłam masy pracy domowej! Miałam tylko dzisiejszy dzień, aby to nadrobić.
Szybko wyciągnęłam opasłe tomy i wzięłam się za studiowanie podręczników,
przepisywanie notatek i bazgranie na pergaminie cholernie długich wypracowań.
~*~
- Mamo, nie płacz już! -
pocieszała ją Ginny. - To nic nie da...
- Jej rodzice nie żyją!
Jak ona sobie poradzi?
- Hermiona nie jest już
małą dziewczynką, a po za tym, ma przecież nas...
W salonie
panowała ponura atmosfera. Harry, Ron, Ginny, Fred, George, Diana i pani
Weasley siedzieli na kanapach i fotelach, każdy smutny i zdający sobie sprawę z
powagi sytuacji.
- Ona pewnie nic jeszcze
nie wie, wątpię, aby Malfoy'owie ją poinformowali. W końcu to słudzy
Sami-Wiecie-Kogo, co nie? - rzucił Ron.
- Ronaldzie! Oni są
dobrzy! To Lucjusz był zły! - rzekł George, świetnie naśladując Hermionę.
- George! To nie czas na
żarty - mruknął zasępiony Fred. - Sytuacja jest poważna.
- Masz rację.
Przepraszam. - Chłopak ukrył twarz w dłoniach. W salonie nastała prawie cisza,
było jedynie słychać szloch pani Weasley. Po kilku minutach, wszyscy usłyszeli
stukanie. Harry podszedł do okna i wpuścił do środka brązową sowę. W dziobie
trzymała list.
- To do ciebie - Potter
podał George'owi kopertę. Bliźniak przeczytał zawartość.
- To od Angeliny.
Napisała, że czytała proroka i jest jej strasznie przykro z powodu rodziców
Hermiony. Pyta też, czy może jakoś pomóc.
- Och, najpierw Alicja,
teraz Hermiona! Co jeszcze? - Molly nadal łkała.
- To na pewno nie był
przypadek... - wyszeptała Diana.
- Co masz na myśli? -
spytała Ginny.
- Rodzice Hermiony... to
musi mieć jakiś związek z nią i Draconem. Jestem pewna. Jakoś wcześniej
śmierciożercy się nie interesowali jej rodziną. Może to Narcyza to wszystko
ułożyła, bo nie chciała w rodzinie mogolaka? A może Sami-Wiecie -Kto się
dowiedział i na to nie pozwolił?
- Nie mam pojęcia, ale czuję, że będzie coraz gorzej... - wyszeptała rudowłosa dziewczyna.
- Nie mam pojęcia, ale czuję, że będzie coraz gorzej... - wyszeptała rudowłosa dziewczyna.
~*~
Koniec.
Odetchnęłam z ulgą, odrzucając zwój pergaminu z wypracowaniem dla Filtwicka.
Zostało mi jeszcze pakowanie się. Podeszłam do kufra i wrzuciłam potrzebne
przedmioty, książki i szaty. Rzuciłam się na łóżko i wypuściłam powietrze.
Wreszcie Hogwart. Odczuwałam radość, że już to wszystko się skończy.
- Hermiono! - zawołał
żeński głos.
- Chwilę! -
odpowiedziałam niechętnie. Nie chciałam iść, ale musiałam wreszcie spojrzeć im
w twarz. Mam nadzieję, że będzie to jeden z ostatnich razów.
Jak zwykle
przemierzyłam te same, dobrze mi znane schody. Zeszłam do kuchni i zauważyłam
Irmę oraz Barty'ego.
- Hermiono, mamy ci coś
do powiedzenia.
~*~
Z czerwonej
lokomotywy buchały kłęby pary. Uczniowie żegnali się z rodzicami lub taskali
swoje bagaże do pociągu. Pewien rudy chłopak rozglądał się wokół, szukając
burzy brązowych włosów, lecz nigdzie jej nie dostrzegał.
- Fred! Pożegnaj się! -
pani Weasley podeszła i uścisnęła syna. - Och, na pewno zaraz tu będzie, nie
martw się o to.
- Miejmy nadzieję. -
Chłopak niepokoił się coraz bardziej. Nigdzie nie było Hermiony. W końcu
odpuścił sobie poszukiwania, twierdząc, że zapewne jest już w pociągu i zobaczy
się z nią później.
- Bądźcie grzeczni,
uważajcie na siebie, nie róbcie dowcipów, słuchajcie nauczycieli, uczcie się...
- Mamo! Znamy to na
pamięć, nie musisz nam powtarzać tego dziesięć razy! - zaczął marudzić Ron.
- Właśnie! Powtarzam to
w kółko, a wy nie przestrzegacie ani jednego z tych nakazów!
- Pociąg zaraz odjedzie
- powiedziała Ginny po usłyszeniu gwizdka konduktora.
- Och, tak. Do
zobaczenia dzieci! - Każdy wsiadł szczęśliwy do pociągu i zaczął machać przez
okno na pożegnanie. Jedynie Fred wydawał się być dziwnie nieobecny.
- Wszystko w porządku,
stary? - zapytał George.
- Nie ma jej - mruknął
jego brat.
- Na pewno zaraz się tu
pojawi i rzuci ci się na szyję, krzycząc, że zerwała z Malfoy'em i cię kocha.
Chodźmy już zająć przedział. - Chłopcy
ruszyli zaglądając kolejno do przedziałów i szukając przyjaciół. W końcu
znaleźli Lee z Angeliną i zajęli miejsca obok nich.
- Jak leci? - zapytał
Jordan.
- Jakoś. A u was? -
odpowiedział George.
- Co z Hermioną?
Widzieliście ją? - zapytała Angelina.
- Miałem nadzieję, że
chociaż ty wiesz, gdzie ona jest. Lee?
- Niestety.
- Może pójdę jej
poszukać?
- Freddie, poczekaj
chwilę.
- Ale ja nie mogę
czekać. Chcę wiedzieć, czy wszystko w porządku, czy coś jej się stało i jak
będzie między nami...
- Idź. Tylko uważaj i
nie wdawaj się w żadne bójki ani nic.
- Jasne. - Rudy wyszedł
z pociągu i zaczął szukać dziewczyny. W końcu znalazł przedział ślizgonów, w
którym królował Draco Malfoy. Siedział właśnie opowiadając coś Crabbe'owi,
Goyle'owi, Zabiniemu i Parkinson. Cała piątka ryczała śmiechem i słychać ich
było już z daleka. Rudy wszedł do środka.
- Malfoy. Mogę prosić
jaśnie pana na moment?
- Weasley. Czego chcesz?
- Nie tutaj.
Blondyn spojrzał
porozumiewawczo na swoich goryli, po czym wstał i wyszedł za bliźniakiem, zamykając
drzwi.
- Co jest? - rzucił
niedbale. - Tylko szybko, bo mi się spieszy.
- Gdzie jest Hermiona?
- Nie wiem.
- Przecież była u
ciebie, powinieneś z nią przyjechać!
- Uspokój się kretynie!
Ludzie nas słyszą.
- I tak cię słychać w
całym pociągu, Malfoy - odgryzł się chłopak. Draco spojrzał na niego spod byka,
po czym rzekł:
- Nie wiem, gdzie jest
Hermiona, pewnie z bliznowatym i twoim braciszkiem.
- Ale przyjechała z
tobą, tak?
- Może tak, może nie. A
teraz wynoś się.
- Ej, grzeczniej.
- Bo co mi zrobisz?
Naślesz na mnie ghula? Gnomy? Czy jakiś inny okaz, mieszkający w twoim chlewie?
- Zamknij się!
- Kontroluj się,
Weasley. Nie radzę ci ze mną zadzierać.
- Bo co? Postraszysz
mnie swoim tatusiem? Och, wybacz. On ci nie pomoże, bo właśnie siedzi w
Azkabanie.
- Nie. Pomoże mi ktoś
inny. Ktoś o wiele bardziej potężny, niż myślisz. – powiedział blondyn, po czym
z szyderczym uśmiechem wrócił do siebie. Fred stał w miejscu z mętlikiem w
głowie.
~*~
- Widziałeś może
Hermionę Granger?
- Nie.
- Widziałeś dzisiaj
Hermionę?
- Dzisiaj? Niestety.
Chłopak przepytał
mnóstwo osób w pociągu i w szkole. Nikt jej nie widział.
- Trudno, zobaczymy się
jutro. Może ma przybyć jakoś inaczej? Proszek Fiuu albo świstoklik? Ale
dlaczego w takim razie nie z Malfoy'em? Coś się musiało stać...
- Nie myśl już o tym.
Chodźmy spać. Ona na pewno już jest w łóżku. Jutro się z nią zobaczysz.
- Masz rację, George. – Zmęczony
chłopak wspiął się po schodach i wszedł do pokoju wspólnego dla ósmych klas, po
czym podążył do swojego dormitorium. Nie zasnął. Całą noc dręczyła go myśl:
Gdzie jest Hermiona?
~*~
- Cześć Harry! Widziałeś
może Hermionę? - zapytał Fred, widząc chłopaka na korytarzu, zmierzającego na
śniadanie do Wielkiej Sali.
- Niestety, jeszcze jej
nie widziałem. Chyba się szykuje.
- Dzięki. - Rudy
popędził po schodach na siódme piętro. Wpadł do pokoju wspólnego (jako Gryfon, znał hasło), usiadł w miękkim fotelu i
czekał. Wreszcie po około dziesięciu minutach po schodach zbiegła
blondynka.
- Fred? Co ty tu robisz?
- Szukam Hermiony. Jest
w dormitorium?
- Nie. W ogóle jej nie
było, ani wczoraj ani dzisiaj. Może nocowała z Ginny?
- Dzięki, na pewno ją
zapytam. - Po czym chłopak popędził do Wielkiej Sali na śniadanie. Usiadł przy
stole Gryffindoru, nałożył sobie jajecznicę i zaczął się rozglądać. Nie było
ani Granger, ani jego siostry. Rad, nie rad, skończył posiłek, wziął torbę i
ruszył w stronę klasy zaklęć.
~*~
Draco wertował
strony podręcznika od wróżbiarstwa, rozmyślając o Hermionie. Jak mógł pozwolić
na to, aby torturowali ją na jego oczach? Gdyby tylko ona wiedziała, że działał
pod wpływem Imperiusa... Gdzie teraz jest? Nie miał pojęcia. Nie przyjechała z
nim. Miała się tu dostać dzisiaj rano, lecz jej nie widział. Chciał z nią porozmawiać,
wyjaśnić, przeprosić... Przecież tutaj też będzie często pod Imperiusem, na
pewno wyślą kogoś, aby go pilnował...
- Draco! - krzyknęła
Pansy.
- Czego chcesz?
- Wstawaj już, wchodzimy
do klasy!
- No chwilę, przecież
się nie pali! Zejdź mi z drogi - powiedział, odpychając ja lekko na bok i
zostawiając w tyle. Dziewczyna mało się nie popłakała, ale miał to gdzieś.
Teraz liczyło się tylko to, co się stanie dalej z nim i Hermioną.
~*~
[Ginny Weasley]
Schodziłam
właśnie po schodach na błonia, aby zacząć lekcję opieki nad magicznymi
stworzeniami, gdy w połowie drogi podbiegł do mnie mój brat.
- Cześć Fred. Coś się
stało? - zapytałam, widząc jego wyraz twarzy. Był zaniepokojony.
- Czy Hermiona spała
dzisiaj u ciebie?
- Ona ma swoje
dormitorium.
- Ale jej tam nie było,
pytałem Dianę. W ogóle ostatnio widziałem ją, gdy była w Norze.
- Ja tak samo.
- Gdzie ona jest?!
Malfoy też nie chce nic powiedzieć - jęknął chłopak.
- To może zapytaj McGonnagal?
W końcu to nasza opiekunka. A jeśli nie, to interweniuj u Dumbledore'a!
Przecież nie mogła tak po prostu nie przyjechać od szkoły! Coś musiało się
stać, skoro jeszcze jej nie ma – powiedziałam. Portrety różnych ludzi,
przyglądały się nam bacznie, a niektóre nawet szpeptały między sobą.
- Mam nadzieję, że
wszystko jest okej. Muszę z nią porozmawiać. To ważne.
- Wiem, Freddie -
powiedziałam. - Od początku wiedziałam, że nie jest ci obojętna. Ale nie martw
się, wszystko będzie dobrze. - Przytuliłam się do brata.
- A jeśli nie?
- Spokojnie, niedługo
wróci - powiedziałam, choć niepokój wypełniał mnie od środka,
ściskając gardło. Teraz na prawdę bałam się o przyjaciółkę. Tylko gdzie ona się
podziewa?
~*~
Biegłam
korytarzem Hogwartu. Rozglądałam się dookoła, wszędzie leżały gruzy i kawałki
ścian. W powietrzu było mnóstwo pyłu i kurzu. Spojrzałam przez okno i
zauważyłam mnóstwo śmierciożerców walczących z ludźmi z Zakonu Feniksa.
Ruszyłam dalej. Skręciłam w prawo, zauważyłam martwe ciało. Nie
wiedziałam kto to. Wokół rozlana była krew. Podbiegłam szybko, przewróciłam tą
osobę na plecy i zamarłam z przerażenia. Lavander Brown. Nie mogłam dłużej
czekać, wstałam i pobiegłam w dół po marmurowych schodach. W oddali zauważyłam
kolejne ciała. Skądś je znałam. Różowe, jak guma balonowa włosy… to Tonks… Łzy
napłynęły mi do oczu. Podbiegłam jeszcze szybciej, poznałam prawie wszystkich.
Wszystkich moich bliskich. Ruda czupryna. Ron leżał z otwartymi szeroko oczami,
lecz jego twarz była blada i zimna.
- Nie, to nie może być prawda, to jakiś koszmar… - wyszeptałam. Zauważyłam pod ścianą Remusa, obok niego leżała Padma Patil. W pobliżu zobaczyłam rude, rozwiane włosy. - Ginny, tylko nie to… - ruszyłam w jej stronę, patrząc na bezwładne ciało, lecz po drodze potknęłam się o kogoś. Czarne, wiecznie rozczochrane włosy, zielone oczy, okrągłe okulary… - Och, Harry! Nie! – upadłam na kolana i ukryłam twarz w dłoniach. Ile jeszcze zobaczę znajomych ofiar? Co tu się dzieje?! Łzy leciały mi strumieniami. Usłyszałam krzyk. Znajomy głos. Wstałam jak uderzona piorunem i pobiegłam w stronę dźwięku. Po drodze minęłam martwą profesor McGonnagal. Kolejny sztylet w serce. Wpadłam do Wielkiej Sali. Panowała tu grobowa cisza. Nikogo nie było, a zniszczenia były minimalne, jakby nikt jeszcze tu nie był. Już chciałam odejść, gdy ujrzałam jednak jakąś postać. Blond włosy, mniej więcej metr osiemdziesiąt wzrostu…
Prawie nic nie widziałam, łzy ciągle napływały do oczu w takim tempie, że zamazywały mi obraz. Malfoy leżał na zimnej posadzce cały ubrudzony krwią, której przybywało.
- Nie, to nie może być prawda, to jakiś koszmar… - wyszeptałam. Zauważyłam pod ścianą Remusa, obok niego leżała Padma Patil. W pobliżu zobaczyłam rude, rozwiane włosy. - Ginny, tylko nie to… - ruszyłam w jej stronę, patrząc na bezwładne ciało, lecz po drodze potknęłam się o kogoś. Czarne, wiecznie rozczochrane włosy, zielone oczy, okrągłe okulary… - Och, Harry! Nie! – upadłam na kolana i ukryłam twarz w dłoniach. Ile jeszcze zobaczę znajomych ofiar? Co tu się dzieje?! Łzy leciały mi strumieniami. Usłyszałam krzyk. Znajomy głos. Wstałam jak uderzona piorunem i pobiegłam w stronę dźwięku. Po drodze minęłam martwą profesor McGonnagal. Kolejny sztylet w serce. Wpadłam do Wielkiej Sali. Panowała tu grobowa cisza. Nikogo nie było, a zniszczenia były minimalne, jakby nikt jeszcze tu nie był. Już chciałam odejść, gdy ujrzałam jednak jakąś postać. Blond włosy, mniej więcej metr osiemdziesiąt wzrostu…
Prawie nic nie widziałam, łzy ciągle napływały do oczu w takim tempie, że zamazywały mi obraz. Malfoy leżał na zimnej posadzce cały ubrudzony krwią, której przybywało.
- O Boże, Draco, co ci
jest?! – krzyknęłam gdy klęknęłam przy nim. Był bledszy niż zwykle.
- Zaklęcie… sectumsempra – powiedział ostatkiem sił. Dotknął dłonią mojej twarzy. – To już koniec.
- Nie, nie umieraj!
- Kocham cię, wiesz? – wyszeptał. Jego oczy się zamknęły, oddech powoli ucichł. Wciąż trzymałam rękoma jego głowę, wpatrując się z niedowierzaniem. Nie, to nie możliwe, on nie może odejść…
- NIE! – usłyszałam krzyk z sali obok. Niewiele myśląc pobiegłam w tamtą stronę. Lord Voldemort we własnej osobie. Stał tyłem do mnie i celował swoją różdżką w chłopaka, zwijającego się z bólu na podłodze. Rozpoznałam rude włosy. Zaczęłam szukać różdżki, nigdzie jej nie miałam. Czarny Pan odwrócił się i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Widzisz, Hermiono, z Draconem już skończył Snape, Dianą zajęła się Nagini. – Wskazał kąt pomieszczenia. Leżała tam nieprzytomna Diana Green we własnej osobie, cała krwawiła od ukąszeń węża. Byłam w szoku i do tego bezbronna. – Potter i młody Weasley już nie żyją, a za chwilę wykończę bliską ci osobę. Możesz się z nim pożegnać, byle szybko.
- Zaklęcie… sectumsempra – powiedział ostatkiem sił. Dotknął dłonią mojej twarzy. – To już koniec.
- Nie, nie umieraj!
- Kocham cię, wiesz? – wyszeptał. Jego oczy się zamknęły, oddech powoli ucichł. Wciąż trzymałam rękoma jego głowę, wpatrując się z niedowierzaniem. Nie, to nie możliwe, on nie może odejść…
- NIE! – usłyszałam krzyk z sali obok. Niewiele myśląc pobiegłam w tamtą stronę. Lord Voldemort we własnej osobie. Stał tyłem do mnie i celował swoją różdżką w chłopaka, zwijającego się z bólu na podłodze. Rozpoznałam rude włosy. Zaczęłam szukać różdżki, nigdzie jej nie miałam. Czarny Pan odwrócił się i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Widzisz, Hermiono, z Draconem już skończył Snape, Dianą zajęła się Nagini. – Wskazał kąt pomieszczenia. Leżała tam nieprzytomna Diana Green we własnej osobie, cała krwawiła od ukąszeń węża. Byłam w szoku i do tego bezbronna. – Potter i młody Weasley już nie żyją, a za chwilę wykończę bliską ci osobę. Możesz się z nim pożegnać, byle szybko.
Drżącym krokiem
ruszyłam w stronę Freda. Nogi miałam jak z waty, a serce biło mi jak oszalałe.
Więc to już koniec. Klęknęłam obok Rudzielca i złapałam go za rękę i
popatrzyłam w piwne oczy. Puls zanikał. Nagini sunęła ku nam bardzo powoli. Obserwowałam
ją, wiedziałam, że zaraz nastąpi najgorsze. Już nic nie powstrzyma Voldemorta.
- Już czas – powiedział Czarny Pan. Wąż nagle wyskoczył w górę i opadł na klatkę piersiową Freda, wbijając swoje kły prosto w jego serce. Krew trysnęła z rany. Nawet nie miałam siły płakać. Zbyt dużo bólu się we mnie gromadziło. Zbyt dużo nienawiści, do tego potwora. Przez niego zginęli ci wszyscy ludzie. Spojrzałam prosto w jego zmasakrowaną twarz.
- Teraz już nic mnie nie powstrzyma. Avada kedavra! – zauważyłam jedyni zielone światło i po chwili ogarnęła mnie ciemność.
- Już czas – powiedział Czarny Pan. Wąż nagle wyskoczył w górę i opadł na klatkę piersiową Freda, wbijając swoje kły prosto w jego serce. Krew trysnęła z rany. Nawet nie miałam siły płakać. Zbyt dużo bólu się we mnie gromadziło. Zbyt dużo nienawiści, do tego potwora. Przez niego zginęli ci wszyscy ludzie. Spojrzałam prosto w jego zmasakrowaną twarz.
- Teraz już nic mnie nie powstrzyma. Avada kedavra! – zauważyłam jedyni zielone światło i po chwili ogarnęła mnie ciemność.
~*~
Obudziłam się cała zalana potem. Dłonie mi
drżały, a po policzkach spływały łzy. Więc to na szczęście był tylko sen… Za to
jaki realistyczny. Spojrzałam na zegarek, była trzecia w nocy. Ponownie
otuliłam się kołdrą, z zamiarem zaśnięcia, oraz modląc się w duchu, żeby sen
już nigdy więcej się nie powtórzył.
~*~
Kolejne ogłoszenia
parafialne!
Rozdzial krótki, ale
dobrze, że jest. Nie dokładnie taki, jak chciałam, ale macie czym się
zadowolić.
Po pierwsze rozdział dla
Pauliny ;*. Dziękuję kochana za to, że mnie wspierasz <3 .
Po drugie dla Jessicy, szczególnie fragmenty z Malfoy'em. - mam nadzieję, że jeszcze się ułoży.;*
Po trzecie dla Izy -
dziękuję i przepraszam za wszystko, co zrobiłam. ;*
I po czwarte dla osoby, przez którą emocje rozpierdalają mnie od środka .
I po czwarte dla osoby, przez którą emocje rozpierdalają mnie od środka .
Standardowo zapraszam
chętnych informowanych do wpisania swojego adresu lub gg w zakładce
"informowani o rozdziałach", oraz liczę, że ktoś, kto znajdzie
większe błędy, powiadomi mnie w komentarzu.
Nie wiem kiedy będzie
kolejna notka, ale teraz zalewa mnie fala nauki i dodatkowych zajęć.
Przepraszam po raz któryś tam.
Jeśli chodzi o wasze
blogi, postaram się nadążać z czytaniem rozdziałów, ale nie zawsze mi się to
uda, więc mogę nie skomentować, lub się spóźnić, ale to nie ode mnie zależy, na
prawdę. Ale na pewno wszystko nadrobię.
KOMENTARZE naprawdę wiele
dla mnie znaczą i bardzo Wam dziękuję, że poświęcacie czas, na czytanie tego,
co nazywam opowiadaniem, chociaż nie do końca udaje mi się takie, jak chcę.
Dziękuję za uwagę, Amen.
Długie różdżki, szata Rona, gdzie do kurwy ta Hermiona? XD
OdpowiedzUsuńWszystko ok, jest ciekawie, niewiele błędów, choć niektóre rzucają się w oczy. Są to np. "na prawdę" lub powtórzenia.
Lubię, kiedy rozdziały spajają się w jedną całość, bo te urywki to tak zwane "pójście na łatwiznę" :D
Nieważne, zrobisz, jak uważasz. Póki co jest dobrze :) Czekam na kolejny rozdział i życzę weny! :*
Taak, naprawdę, to u mnie jakaś schiza po prostu ;o to wszystko przez "na razie", bo to się pisze oddzielnie i mi się myli ;/ Ale trudno, poprawię w najbliższym czasie ;d no i oczywiście dziękuję za komentarz :)
UsuńKolejny wspaniały rozdział ;* Dziękuje za dedykację oraz za to , że jesteś ! ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na więcej:-)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że Hermionie nic nie ejst, ale czemu jej nie ma w Hogwarcie, mam nadzieję, że to wszystko się wyśniło. A jej sen był straszny, pewnie ma to coś wspólnego tym co powiedzieli jej "rodzice" ;/
OdpowiedzUsuńBoże, na początku myślałam, że z tą bitwą i martwymi ciałami to serio i się popłakałam. Czekam na kolejne <3
OdpowiedzUsuńtak, tak, "na prawdę" rzuca się w oczy, zwłaszcza, że cała reszta tekstu jest bardzo dobra! :) podoba mi się.
OdpowiedzUsuńWiem, mam z tym problem, ale znajdę i poprawię, tylko nie wiem kiedy ;p
UsuńJeej kocham twojego bloga i błagam nie usuwaj Goo.
OdpowiedzUsuńJeeej ja chcę żeby pomiędzy Hermioną i Draco wreszcie się ułożyło, to nie może się tak skończyć :D Dramione team! Tym razem naprawdę dobry rozdział, nie było praktycznie nic, co by nie pasowało do danego bohatera, było nielgiczne etc. za to rzeyma w napięciu, oj, bardzo. Nie mogę doczekać sie kolejnej części!
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział. Nie liczy się ilość a jakość. Raczej nie mam nic do zarzucenia...Piszesz o wiele lepiej niż na początku.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że łatwo nie zrezygnujesz. Lepiej pisać dla kilkunastu wytrwałych i naprawdę dobrych czytelników niż przestać pisać i się nie rozwijać.
Ja też rzadko dodaje rozdziały, bo mam dosyć dużo nauki, choć to (o zgrozo) dopiero początek roku.Mam nadzieję, że wytrwasz wstawiając notkę chociażby raz na cztery tygodnie.
Rób to przede wszystkim dla siebie.
C:
Nie wiem... Spróbuje sie nie poddać. Chciałabym dokończyć tego bloga. Zobaczymy jak długo dam rade wytrwać. Teraz mam naprawde ciężko, nawet noce zarywam żeby lekcje odrobić... Mam ciężko bo nad samą matmą siedzę około 5 godzin dziennie. Sama praca domowa... Taki nauczyciel. Zobaczymy co dalej..
UsuńKocham twojego bloga i uwielbiam czytać twoje notki :D Nie widziałam jakiś błędów . Czekam na dalsze części :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na opowiadania :D Dla mnie liczy się każde zdanie :)
http://niesamowitahistoriaa.blogspot.com/
- Oh, najpierw Katie, teraz Hermiona! Co jeszcze? - Molly nadal łkała.
OdpowiedzUsuńchyba chodziło o Alicję bo wcześniej pisałaś że wymordowano jej rodziców.
Poza tym rozdział cudowny jak cała reszta. Pozdrawiam i życzę weny :)
Ups, pomyliłam się! Dziękuję za pomoc ;) Zawsze piszę na spontanie i mam takie głupie błędy. ;D
Usuń