~ W momencie śmierci bliskiego uderza
człowieka
świadomość niczym nie dającej się
zapełnić pustki. ~
- Józef Tischner
Bellatrix była bardzo dobra, musiałam to przyznać. Nie miałam z nią szans. Na początku szło mi nieźle, lecz po kilku minutach wytrąciła mi różdżkę z rąk. Uśmiechnęła się pokazując swoje krzywe, lekko żółte zęby, a w jej zapadniętych jeszcze oczach świeciły się ogniki szaleństwa i szczęścia. To trwało chwilę. Stałam bezbronna, jakby sparaliżowana. Nie wiedziałam co zrobić. Uciekać? – Zaklęcie i tak by mnie dopadło. Bez różdżki nie mogłam też się obronić. To miał być mój koniec. Stałam wyprostowana i dzielnie patrzyłam w oczy oprawczyni. Wiedziałam, że i tak nic mi nie pomoże.
-
Avada Kedavra! – krzyknęła Lestrange, a przez korytarz poniosło się echo.
To
działo się jak w zwolnionym tempie. Zielony promień sunął wprost na mnie, gdy
ktoś w ostatnim momencie skoczył i mnie osłonił. Już w następnej chwili tuż pod
moimi stopami runęło bezwładne ciało. Na twarzy Bellatrix pojawił się szok.
Stała jak zamurowana, po czym otrząsnęła się i pobiegła w drugą stronę walczyć
z Cho Chang, która przed chwilą posłała w jej stronę oszałamiacz.
Stałam
i patrzyłam się w jego bladą twarz, a po policzkach płynęły mi łzy
strumieniami. Upadłam na kolana i przytuliłam się do chłodnego, martwego ciała
chłopaka. Jego blond włosy były brudne, po twarzy spływały strużki krwi, a
szeroko otwarte oczy wpatrywały się w górę. Dusza z niego uleciała. Jego
różdżka potoczyła się gdzieś w bok.
- NIE! DRACO! - krzyczałam przeraźliwie,
gdy to wszystko do mnie dotarło. Złapałam chłopaka za podartą koszulkę i
potrząsnęłam nim. Bez skutku. - DRACO! OBUDŹ SIĘ! CZEMU SIĘ NIE BUDZISZ?!
Krzyczałam,
bolało mnie zdarte już gardło, a łzy moczyły jego koszulkę, w którą wtuliłam
twarz.
Uratował
mnie.
Nie,
on zaraz wstanie, przytuli mnie i pocieszy. Podziękuję mu i razem skończymy tę
bitwę. Wróci do matki, będą szczęśliwi...
Przecież
się zmienił!
Przecież
było już dobrze!
Szarpałam
się, płakałam, byłam w szoku. Poczułam jak czyjeś silne ramiona odciągają mnie
od Malfoya. Iskierki. Nie pomagało już nic, nawet to. Od nie mógł odejść!
- DRACO, WSTAŃ! – krzyczałam oddalając
się od niego, choć tego nie chciałam. - Nie zostawiaj mnie...
- Hermiona - usłyszałam cichy,
uspokajający szept. Dochodził jakby z oddali i mieszał się z innymi
dźwiękami bitwy.
- NIE!
- Hermiono, on nie żyje.
- To niemożliwe. On musi żyć! MUSI!
Próbowałam
się wydostać z silnych objęć, podbiec do martwego chłopaka i próbować go
ocucić. Powoli brakowało mi sił. Czemu to on, a nie ja? Dlaczego mnie
zasłonił, pomógł mi.
Idiota.
Kompletny idiota.
Nie
było warto. Nie dla mnie.
- Nic już nie możesz zrobić! -
usłyszałam ostry głos Freda.
Przywołał
mnie tym do porządku. Popatrzyłam na Bellatrix która wygrywała z Cho. Nie
mogłam pozwolić, by i ona odeszła. Nie, to nie może się tak skończyć! Fred poczuł,
że się uspokoiłam, więc nieco rozluźnił uścisk. W jednej chwili wyrwałam mu
się, złapałam moją różdżkę z posadzki i ruszyłam w stronę Lestrange. Czułam
przeszywającą nienawiść do kobiety. Co mną kierowało? Chęć zemsty. Zemsty
za utratę bliskich. Za cierpienie i ból.
Za
wojnę.
- Crucio!
- krzyknęłam. Śmierciożerczyni runęła na podłogę i zaczęła się zwijać z bólu.
Podziałało
za pierwszym razem? Dziwne. Myślałam, że nigdy nie dam rady torturować drugiej
osoby, lecz w tej chwili nie mogłam inaczej. Po prostu wszystkie emocje mnie
wypełniały na raz: nienawiść, strach, żal, rozgoryczenie, chęć mordu,
cierpienie. Widziałam przed sobą jedynie jeden cel – zadać ból. Czułam się
jak opętana przez jakąś złą moc.
- I co teraz, szmato?! ZABIŁAŚ
GO! – Nie mogłam uwierzyć, że te słowa wypływają z moich ust. Jakby
mimowolnie.
Kobieta
jedynie się uśmiechnęła. Siedziała rozbrojona przez Chang i czekała na mój ruch
z kpiącym uśmiechem. To jeszcze bardziej mnie rozzłościło.
- Nie śmiej się! Nie zasługujesz na litość!
– krzyczałam. Czułam, że gardło mi zaraz wysiądzie.
- Hermiona, przestań... - usłyszałam
szept Krukonki.
- Cho, odejdź. Poradzę sobie -
wycedziłam przez zaciśnięte zęby, celując w Bellę.
- Nie jesteś dostatecznie silna by
cokolwiek zrobić - odparła kobieta, lekko przesuwając się do tyłu.
Dam
radę.
Wykończę
ją.
Przymknęłam
na chwilę powieki i odetchnęłam głęboko.
- A właśnie że jestem! Wysłałam już na
ciebie Cruciatusa… Zabiłaś Dracona, walczysz przeciw nam. Jesteś okrutna i
szalona!
- A ty słaba. Nie będziesz w stanie.
Musi przepełniać cię prawdziwa nienawiść. Jesteś zbyt dobrą dziewczynką.
Sumienie będzie cię męczyło do końca życia, plugawa szlamo!
Usłyszałam
szyderczy śmiech. Nie wytrzymałam.
- AVADA
KEDAVRA!
Patrzyłam
jak Bellatrix Lestrange pada martwa. Loki opadły na jej alabastrową twarz, na
której wymalował się szok. Nie mogła uwierzyć, że byłam w stanie to zrobić. Sama
nie wierzyłam. Zachwiałam się.
- Hermiona! Wszystko w porządku? -
Podbiegła do mnie Cho i przytrzymała mnie. Była zaskoczona i zmartwiona. Chwilę
później obie tonęłyśmy w ramionach rudowłosego bliźniaka.
Łzy
leciały, nie mogłam ich powstrzymać. Czy byłam aż tak słaba?
W
tym momencie usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk. Pobiegliśmy w jego
stronę. Wpadliśmy do Wielkiej Sali i
zobaczyliśmy Molly Weasley, która właśnie leżała nad drobnym, bladym ciałem
znajdującym się w kałuży krwi, a pod ścianą majaczyły sylwetki dwójki ludzi.
Cho wciągnęła szybko powietrze i zakryła usta dłońmi. Rozpoznaliśmy Leę i Jacka
Chang. Mężczyzna miał rozbitą głowę, a z ust kobiety lała się krew. Żyli?
Wątpię.
Popatrzyłam
na Freda i Cho. Pobladli. Dopadli szybko panią Weasley. Podeszłam na lekko
trzęsących się nogach i zamarłam.
Ginny.
Moja
ukochana Gin.
Krwawiła.
Dostała Sectumsemprą.
- Ginny! Spójrz na mnie! - krzyczała
pani Weasley.
- Odsuńcie się - odrzekłam szybko, po
czym nachyliłam się nad rudowłosą, przymknęłam powieki i zaczęłam uleczać.
Byłam do przodu z materiałem i lubiłam dużo czytać. W skrzydle szpitalnym
zaklęcia uzdrawiające szczególnie mi się przydały. Pożyczałam również książki
od pani Pomfrey, żebym się nie nudziła. Szeptałam właśnie pod nosem formułki
trzymając różdżkę i dłonie nad ranami. Pani Weasley opowiedziała co zrobili
państwo Chang i jak posłała ich na ścianę.
Jak
ludzie mogą być tak okrutni?
Jak
można doprowadzić do rzezi, rozlewu krwi?
Jak
można odebrać komuś życie z czystej przyjemności?
Coś
mi się przekręciło w żołądku.
Hermiono,
przecież sama zabiłaś Bellatrix.
Poczułam
się okropnie. Byłam zabójczynią, morderczynią. Jak mogłam zrobić coś tak
strasznego?
A
ona jak mogła zabijać? Robiła to z czystej przyjemności,
ty – z przymusu.
Usłyszałam
jak Ginny kaszle i zauważyłam jak lekko uchyla powieki.
- Niech pani się nią zajmie - rzuciłam,
po czym wstałam.
- Hermiono, dziękuję, uratowałaś ją! -
Z oczu Molly lały się łzy.
Banał.
Ile
razy jeszcze dzisiaj zobaczę lub poczuję te cholerne, słone krople?
- To nic takiego.... - zaczęłam, lecz w
tym momencie usłyszałam krzyk Harry'ego. Stał na podwyższeniu z kłem bazyliszka
w prawej dłoni i diademem w lewej.
Diademem
Roweny Ravenclaw.
Cholera.
Czytałam
o nim i widziałam go na wielu obrazkach w książkach. Ujrzałam jak Potter
podnosi dłoń z kłem i wbija go w klejnot. W tym momencie przez Wielką Salę
przeszła chmura dziwnego dymu, niczym burza. Zaczęłam kasłać i trzeć oczy z
bólu. Rozległ się przeraźliwy krzyk, usłyszałam charakterystyczny
dźwięk pękającej szyby, a po chwili zalał nas deszcz spadającego szkła
rozcinając ostrymi bokami skórę. Metaliczny zapach krwi unosił się w powietrzu.
Gdy wszystko opadło ujrzałam Dumbledore'a, który walczył z Czarnym Panem oraz
Harry'ego, zbiegającego z podwyższenia, na którym zawsze stał stół
nauczycielski. Teraz zostały z niego tylko drzazgi. Voldemort był wyraźnie
wściekły. Przestraszyłam się go. Blady niczym trup, dwie szparki zamiast
nosa i czerwone, wąskie źrenice, ciskające pioruny.
Wszyscy
stłoczyli się wokół trójki czarodziejów, pozostawiając im pole do popisu.
Patrzyłam jak trio rzuca sprawnie w siebie zaklęcia. W tym momencie Fred
pociągnął mnie za przegub i wybiegliśmy z sali.
- Co się dzieje? Musimy pomóc
Harry'emu! - krzyczałam, próbując się zatrzymać, lecz chłopak trzymał mnie
bardzo mocno. Poczułam jak z ręki odpływa mi krew.
- Pomożemy. Musimy tylko znaleźć Lunę i
Neville'a. Już czas.
- Co? To oni nie uciekli z innymi? Na
co czas? - zapytałam zdziwiona.
- Zanim tu przybyłem, rozmawiałem z
dyrektorem, a po drodze wiele wytłumaczył mi Harry. Wcześniej również
dyskutowaliśmy na ten temat. Neville zaraz przyniesie Miecz Godryka
Gryffindora, którym musimy zabić Nagini, węża Voldemorta.
- Czy dowiem się wreszcie o co w tym
wszystkim chodzi? - zapytałam, wyszarpując bolącą rękę z uścisku chłopaka i opierając
się o ścianę. Na szczęście panowała tu pustka, jeśli nie liczyć naszej
dwójki.
- Nie domyślasz się? Harry i Diadem.
Dziennik w Komnacie Tajemnic. Gdy byłaś w Malfoy Manor Harry i Dumbledore
spotkali się w tajemnicy i omówili plan przeciwko Voldemortowi. Dyrektor
zniszczył w czasie świąt pierścień, a Harry Kielich Helgi Hufflepuff. Niedawno
zdobyli medalion Slytherina, który także został zniszczony. Przed chwilą Diadem
Roweny stracił swą moc. Jeszcze nie rozumiesz, Hermiono? To horkruksy!
Z
każdym jego słowem na mojej twarzy malował się szok i niedowierzanie. Po
ostatnich słowach walnęłam się otwartą dłonią w czoło. Jak mogłam być tak
głupia, by nic nie zauważyć? Czemu mnie okłamywali?
- Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?
- zapytałam. Wezbrała we mnie złość. Czy oni mi nie ufali? Pomogłabym im!
- Byłaś wyczerpana, nie chcieliśmy cię
martwić.
- Ile jest tych horkruksów? -
zapytałam. Nie mogliśmy tracić ani chwili. Przecież to była ta chwila, gdy
szanse na przetrwanie Voldemorta błyskawicznie malały.
- Dziennik Toma Riddle'a był pierwszy.
Pierścień, Medalion, Kielich i Diadem to już pięć. Nagini prawdopodobnie jest
szósta. Horkruksów miało być siedem, tak mówił Dumbledore.
Wciągnęłam
szybko powietrze i zatkałam dłonią usta.
- Siedem?! Przecież to straszne! Żeby
stworzyć horkruksa trzeba rozszczepić swoją duszę, czyli kogoś zabić!
- Wiem, ale nie mamy czasu o tym teraz
myśleć, ponieważ... Neville, tutaj, szybko! - krzyknął Fred do zbliżającego się
chłopaka. - Gdzie Luna?
- Została, by walczyć z innymi.
Osłaniała mnie - powiedział chłopak ciężko dysząc. Fred odebrał od niego
broń.
- Musimy znaleźć węża. Trzymaj się,
Neville - odparłam, po czym razem z rudzielcem pobiegłam przed siebie. Po
drodze wszystko przyswoiłam i ułożyłam sobie w głowie. Wbiegliśmy na drugie
piętro przemierzając długi korytarz, gdy usłyszeliśmy krzyk.
Skręciliśmy w prawo i zauważyliśmy Dianę i Rona podpartych do ściany w rogu
korytarza. Nie mieli różdżek ani ochrony, a w ich stronę sunął ogromny wąż,
który syczał groźnie. Nie czekając ani chwili wydobyłam różdżkę i wycelowałam w
gada. Ani Drętwota ani Petrificus Totalus niewiele pomogły. Pewnie Czarny Pan
rzucił na Nagini zaklęcia ochronne. Tylko rozzłościłam zwierzę, które odwróciło
się od przestraszonej pary i ruszyło w moją stronę. Nie wiedziałam co robić,
stanęłam jak sparaliżowana. Zaklęcia nie działały, tylko rozjuszały bestię
zbliżającą się do mnie. W tym momencie Fred skoczył między nas i jednym ruchem
odciął głowę potwora. W górę uniósł się ciemny dym, a brunatna krew ochlapała
moje ubrania. Przestraszyłam się i wtuliłam w chłopaka. Iskierki. Poczułam,
jak głaszcze mnie po głowie i szepcze uspokajające słowa.
~*~
- Harry! - krzyknęłam, gdy trafił w niego zielony promień, odrzucając go na
ścianę z tyłu. W Wielkiej Sali zapanowała cisza. Popatrzyłam na Voldemorta, na
którego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Triumfował.
Harry.
Mój
przyjaciel.
Martwy.
- Harry Potter nie żyje! - krzyknął
Czarny Pan, a mi zakręciło się w głowie. Nie mogłam w to uwierzyć. Upadłam na
kolana i załkałam cicho, a obok mnie pojawił się starszy Weasley.
Lavander,
Draco, Ginny, Harry.
Ile
tak trwałam? Może minutę, może dziesięć, może wieczność. Nie wiedziałam co się
dzieje z innymi. Z amoku wyrwał mnie przerażony głos Cho. Wszystko działo
się jak w zwolnionym filmie. Klatka po klatce.
Harry
wstał na chwiejnych nogach i wycelował w znienawidzonego czarnoksiężnika, który
właśnie rozbroił Dumbledore'a.
- Avada
Kedavra! - te słowa spłynęły z jego ust, a ja nie mogłam w to wszystko
uwierzyć.
Czas
przyspieszył.
Lord
Voldemort upadł martwy na podłogę, by chwilę później zamienić się w chmurę
strzępów i wzlecieć w powietrze. Tak nastąpił koniec Czarnego Pana.
~*~
19 marca 1997r.
Nora,
okolice Ottery St. Catchpole, Devon, Anglia
Postanowiłam
założyć dziennik. Nie do końca
dziennik, gdyż nie znajdę czasu, aby pisać tu każdego dnia, ale zajrzę od czasu
do czasu. Jutro ślub George'a i Angeliny. Oboje są bardzo szczęśliwi.
Za
niecały tydzień święta Wielkanocne. Musimy pomóc pani Weasley w pieczeniu
ciast. Ginny już wydobrzała, jest z nią coraz lepiej. Teraz spędzi mnóstwo
czasu na nauce, którą zaniedbała po wojnie z powodu choroby. Przed nią
sumy, muszę jej pomóc.
Powinnam
już lecieć na dół. Niedługo przyjadą Harry i Cho. Jak to dobrze, że oboje
postanowili zamieszkać na Grimmauld Place. Po śmierci Lei i Jacka Changów Cho
nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nie ma żadnej innej rodziny.
Jest
dobrze.
~*~
9 maja 1997r.
Dormitorium
dziewcząt, Wieża Gryffindoru, Hogwart, Szkocja
Właśnie
wróciłam z imprezy w Pokoju Wspólnym. Gryffindor wygrał mecz z Puchonami przez
co zdobył Puchar Quidditcha. Ginny zniknęła gdzieś z Terrym Bootem,
prawdopodobnie są na błoniach. Od momentu gdy podczas wojny Terry uratował ją
przed gruzami skalnymi, spotykają się bardzo często.
Brakuje
mi tylko jednej osoby. Jest przy mnie Fred, ale nadal czuję się winna. Chciałabym
móc przeprosić.
~*~
21 czerwca 1997r.
Błonia,
Hogwart, Szkocja
Koniec
roku szkolnego zbliża się coraz szybciej. Czuję, że egzaminy poszły mi nieźle.
Dobrze, że Harry i Ron wzięli się za naukę. Jestem zaproszona na wakacje na Grimmauld
Place i do Nory. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić.
~*~
4 sierpnia 1997r.
Nora, okolice Ottery St.
Catchpole, Devon, Anglia
Sprzedałam
mieszkanie. Jak dobrze, że to już za mną. Pani Weasley wzięła za mnie
odpowiedzialność i mieszkam u niej, w Norze. Nie wiem, co teraz będzie.
Przynajmniej nie muszę latać po Ministerstwie i urzędach mugolskich żeby
wypełnić wszystkie papiery. Mam to już za sobą. Przeszłość oddzielam grubą
kreską. Niestety, jedna rzecz nie pozwala mi zapomnieć o tym, co było. Nie mogę
się przełamać.
~*~
25 października
1997r.
Biblioteka,
Hogwart, Szkocja
Nie
mam już siły. Wciąż się obwiniam. Nie dam rady. Trwa mój ostatni rok nauki w
Hogwarcie, ale tym razem nie ma przy mnie Freda. Był moim największym
wsparciem. Harry i Ron chyba mają mnie dość. Czuję, jak zamykam się w
sobie.
Nawet Freddie nie jest w stanie mi
pomóc. Ta noc pod koniec wakacji nie powinien mieć miejsca. Zdecydowanie za dużo Ognistej. Nawet nie jesteśmy razem.
Nic
nie znaczące chwile.
A
słone krople moczą nieskazitelny pergamin.
~*~
15 marca 1998r.
Dormitorium
dziewcząt, Wieża Gryffindoru, Hogwart, Szkocja
Dawno
nie pisałam. Rzuciłam dziennik na dno szuflady. Za dużo wspomnień tli się w
mojej głowie. Zbyt wiele pragnę przelać na papier. Nie mogę nikomu się
wygadać.
Tęsknię,
Freddie.
~*~
23 maja 1998r.
Błonia,
Hogwart, Szkocja
A
więc jednak. Ułożył sobie życie z kimś innym, zapomniał o mnie. Otworzył sklep
z magicznymi gadżetami razem z bratem, zaczął nieźle zarabiać. Poznał
kogoś. Już do mnie nie pisze.
Jestem
zazdrosna.
Cholernie.
A
pergamin jest już cały mokry.
Czyżby
dziennik wpadł przed chwilą do jeziora?
Nie. To
łzy mieszają się z tuszem do rzęs.
~*~
7 czerwca 1998r.
Pokój
Wspólny, Wieża Gryffindoru, Hogwart, Szkocja
Zaczyna
się. Narasta we mnie strach, przed spotkaniem z nim. Nie wiem, jak poradzę
sobie ze świadomością, że ma inną. Nie doceniałam jego bliskości, przyjaźni.
Brakuje mi go.
Och,
Hermiono! Jak mogłaś być tak głupia?!
To
nie jest tylko przyjaźń. Szkoda, że zrozumiałam to tak późno.
Ron,
idioto! Czemu mi o tym wszystkim powiedziałeś? Czemu Freddie nic nie wspomniał
wcześniej w listach o swoich
zaręczynach?!
Czemu
musiałam tego kogoś pokochać?
~*~
1 lipca 1998r.
Dom
przy Grimmauld Place 12, Londyn, Anglia
Nie dałam rady. Nie pojechałam do Nory.
Harry i Cho przyjęli mnie pod swój dach. Czemu wokół mnie są same pary, a ja
cierpię?
Harry
i Cho.
Ron
i Diana.
Fred
i Esme...
Oni
wszyscy planują ślub. Wesele, radość, może wkrótce dzieci. A ja pojawię się bez
osoby towarzyszącej. Gdyby chociaż Draco żył... I znów powraca to cholerne
poczucie winy i ból. Samo to imię przypomina o tym wszystkim. Do dziś nie
odważyłam się odwiedzić jego grobu. Nie poszłam nawet na pogrzeb, byłam jedynie
na mszy. Niszczy mnie to od środka. Tak bardzo pragnę zobaczyć się z
Narcyzą.
Chciałabym
znów być sobą, znów cieszyć się z każdej niewielkiej rzeczy, bo w ostatnich
tygodniach z trudem odnajdywałam jakieś poważniejsze powody do radości.
Pustka
na zmianę pojawiająca się z otępieniem.
Czasem
towarzyszy im ból.
~*~
24 września 1998r.
Trace Street 18, Londyn, Anglia
Jestem
w nowym mieszkaniu Narcyzy. Rozmawiałam z nią cały wieczór i zostałam na noc.
Nie chcę ciążyć Harry'emu i Cho, przeszkadzam im. Wynajmę coś swojego. Nadal
nie mam siły, by pojawić się w Norze. Nie umiałabym spojrzeć Fredowi w oczy.
Nawet nie odpisywałam na jego listy przez ostatnie pół roku. Chyba się
martwi.
Zaproszenie
na jego ślub spaliłam. Od Ginny znam datę: 20 kwietnia 1999r.
Nie
umiem zapomnieć.
~*~
7 listopada 1998r.
Kawiarnia
przy Douce Street, Londyn, Anglia
Wyjeżdżam.
Nie dam rady. Postanowiłam wyprowadzić się jak najszybciej. Już w grudniu
zamieszkam w przytulnym mieszkaniu w Chicago. Nie chcę dłużej przebywać u
Narcyzy, nadużywam jej gościnności.
Zajmę
się projektowaniem ogrodów i sprzedażą magicznych roślin. Chcę odciąć się od
starego życia raz na zawsze.
~*~
21 maja 2003r.
Pod
Trzema Miotłami, Hogsmeade, Szkocja
Mój
stary dziennik. Minęło prawie pięć lat od kiedy ostatnio tu zaglądałam.
Znalazłam go niedawno na dnie kufra i postanowiłam znów napisać.
Wróciłam.
Tęskniłam za przyjaciółmi. Na razie spotkałam się tylko z Ronem i Dianą, którzy
są nadal zaręczeni, lecz ich ślub odbędzie się razem ze ślubem Harry'ego i Cho
za tydzień. Bardzo ucieszyli się, gdy dowiedzieli się, że wróciłam. Czekam
właśnie na drugą parę młodą. Wieczorem spotykam się z Ginny. Mój przyjazd nadal
jest tajemnicą dla wszystkich innych. Pragnę podjąć posadę nauczycielki zaklęć,
gdyż profesor Filtwick czeka już na zasłużoną emeryturę, tak, jak Dumbledore.
Od września dyrektorką będzie McGonnagal. Mam jeszcze jeden cel. Narcyza
wybaczyła mi śmierć jej syna. Muszę odwiedzić wreszcie jego grób.
Cholerna
egoistka.
~*~
29 maja 2003r.
Park
w centrum Londynu, Anglia
Nie,
to niemożliwe. Ślub przyjaciół był wspaniały. Cho i Diana wyglądały
przepięknie, a Harry i Ron byli bardzo przystojni w czarnych garniturach.
Pojawili się na nim również bliźniacy. George i Angelina mają cudownego synka.
Mały Freddie jest śliczny, a wkrótce na świat przyjdzie Roxanne. Piękne imię
dla małej dziewczynki. Najbardziej zaniepokoiło mnie to, że Fred przybył bez
Esme. Nie chciałam z nim rozmawiać. Ginny powiedziała mi że krótko przed
ślubem, gdy dowiedział się o moim wyjeździe, zerwał zaręczyny.
Szukał
mnie w całej Wielkiej Brytanii, choć nikt nie wiedział, że znajduję się w USA.
Całe
wesele unikałam Freda jak ognia, a i tak poprosił mnie do tańca bez
wcześniejszych słów przywitania lub choćby zamienienia krótkiego zdania. Tonęłam
w jego ramionach podczas wolnej piosenki, przestraszyłam się swojego zatracenia.
Pod koniec piosenki po prostu uciekłam. Siedzę teraz na ławce w parku, a wokół
latarnie rzucają jedynie blade światło.
Rany,
które się zabliźniły, na nowo rozdzierają moją duszę.
~*~
20 lipca 2003r.
Las
gdzieś w Anglii
Nie
mogę w to uwierzyć. McGonagall została dyrektorką szkoły, a na swoje stanowisko
nauczyciela transmutacji przyjęła Freda Weasley'a! Czemu jestem skazana na to,
by spędzić z nim minimum cały rok szkolny? Nie mogę się teraz wycofać i poddać.
Potrzebuję pieniędzy, muszę jakoś opłacać czynsz.
~*~
5 sierpnia 2003r.
Nad Tamizą, Londyn, Anglia
Pieprzyć wszystko. Jakoś dam radę.
Muszę.
Ten
dziennik to sekret. Dlatego powinien trafić tam, gdzie wszystkie inne rzeczy.
Już wkrótce zostanie schowany w Pokoju Życzeń.
Na zawsze.
~*~
Nie mogę uwierzyć, że
wyrobiłam się z tym rozdziałem jeszcze w sierpniu. Mam zepsuty komputer już
drugi tydzień i ledwo ubłagałam rodziców o lapka. Tak, to już koniec
opowiadania, pojawi się jeszcze epilog. Mam nadzieję, że dacie mi chwilę
wytchnienia przed jego napisaniem. Ocenialnia również czeka, a ja mam niezły
zastój. Niedługo szkoła, ale mam nadzieję, że dam radę wszystko sprawnie
ogarnąć.
Do zobaczenia miśki ;*
PS: Ale mi zjechało akapity i justowanie ;/
NIEEEEEEEEEEEE !!! Jak mogłaś mi to zrobić ;c zabić mojego Draco ! :c Pomimo tego, że Fredzio przyszedł i tak mi smutno :( Czytając to aż mi łza spłynęła po policzku.. Dobrze tak tej Bellatrix! Niech umiera ..
OdpowiedzUsuńMuszę odetchnąć. Skończę komentarz później :o
Ochłonęłam.. Powiedzmy.
UsuńŚwietny pomysł z tym dziennikiem. Ładnie przedstawiłaś to co czuła Hermiona, co się działo. Jetem zszokowana tym, że jednak nie połączyłaś ich ;/ Gdzieś w głębi serca miałam taką cichą nadzieję, że jednak ich połączysz. Hermi cierpi, Fredzio pewnie też.. Smutny ostatni rozdział, ale bardzo dobrze napisany skoro wywołałaś u mnie łzy. Szkoda, że to już koniec przygód Fre-dra-mione. Będę tęsknić za tym blogiem, w końcu tu się poznałyśmy. W pewnym stopniu jest to dla mnie sentymentalne miejsce. Jednak dobrze, że nie znikniesz z blogsfery bo może w końcu doczekasz się mojego bloga:D
Tak czy siak czekam z niecierpliwością na epilog, którym na pewno godnie pożegnasz tego bloga.
Wiem, że szkoda Ci Draco, ale od początku opowiadania chciałam go uśmiercić. Rozdział smutny, według mnie lekko wzruszający. Epilog będzie zupełnie inny niż dotychczasowe rozdziały.
UsuńTeż czekam na epilog. Ot, paradoks.
rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńczekam na więcej :D
tylko dlaczego Draco? :C
zpraszam na mojego bloga, nowy rozdział :)
http://fremione-moja-historia.blogspot.com/
Ale numer, Draco umarł... Fajny rozdział, czekam na epilog ;)
OdpowiedzUsuńTO JEST EPICKIE! Ten dziennik jest genialny. Bardzo dobrze odzwierciedliłaś uczucia Hermiony. Łezka mi spłynęła po policzku jak Hermiona się dowiedziała, że Fred ma inną dodatkowo bierze z nią ślub... Mam nadzieję, że przez pobyt w Hogwarcie się pogodzą...
OdpowiedzUsuńWalka o Hogwart była wspaniała. Świetnie opisałaś śmierć Draco i Bellatrix.
Nie umiem juz więcej napisać... Jestes genialna. Czekam na epilog.
Pozdrawiam ^^
/Mei
Awww, bo ja też się popłaczę ;)
UsuńNie wiem, nie zawrę chyba w epilogu momentów w Hogwarcie. Zapewne stworzę krótki dodatek ;)
dlaczego mi to robisz ?! :'( popłakałam się. błagam niech ona będzie z Fredem bo moje życie legnie w gruzach ! Popłakałam się tak bardzo, że ledwo widzę litery.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będą razem :'(
pozdrawiam i jakbyś mogła to wpdanij na mojego bloga .
Nie płacz, spokojnie ;) Epilog wszystko wyjaśni :D
UsuńBardzo dobrze opisałaś całą akcję. Zastanawia mnie tylko, czemy Fred wiedział o horkruksach, trochę to dla mnie dziwne. Moment śmierci Harry'ego to epickie, ale czy nie za szybko "zmartwychwstał"? Pewnie chciała pokazać, że podczas wojny wszystko szybko się dzieje ;)
OdpowiedzUsuńNaprawde mnie zaskoczyłaś. Czemu zabiłas Dracona? Mojego Dracusia, buuu ;D Ale podobało mi się to, ż eobrobił Hermionę, bo w ten sposób pokazał, że ją naprawdę kochał. Podejrzewam, że gdyby nie jego śmierć to do tej pory nie wiedziałaby kogo wybrać ;)
Ten dziennik to bardzo fajny pomysł, jednak nie podoba mi się to co jest w nich zawarte. Miona bardzo cierpiała i przez śmierć Dracona i przez to, że Fred znalazł sobie inną. Zastanawiam się czemu to zrobił, ale podejrzewam, że nie chciał na nic naciskać po śmierci blondyna. To były dla niej ciężkie chwile. Fred widział jak krzyczała w momencie jego śmierci i podejrzewam, że chciał dąc jej czas po prostu. Dobrze jednak, że zerwał z tą dziewczyną (czy tam zaręczyny). Mam nadzieję, że będą razem, ale będę płakała jak skończysz to opowiadanie ;) naprawdę ;)
Pozdrawiam ;)
Fred wiedział o horkruksach, bo Harry mu wszystko wyjawił. Hermiona była w skrzydle szpitalnym, więc zamiast niej Fred pomagał Potterowi. Moment zmartwychwstania był bardzo szybki. Z jednej strony chciałam szybko przez to przebrnąć, z drugiej potoczyć szybko wir walki. Samo tak wyszło. Naprawdę nie wiem, czemu tak się ułożyło. Na początku tego opowiadania wszystko miało wyglądać inaczej. Epilog będzie krótki, tak myślę. Zakończę to wiele nie wyjaśniając, więc być może pojawi się dodatek ;)
UsuńDobrze tak Malfoyowi! Biedna Mionka, ciekawe jak to się skończy? Został tylko epilog, będę tęsknić! Powodzenia w szkole.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze śmierć Draco mną wstrząsnęła, nie spodziewałam się tego. Forma dziennika bardzo mi się spodobała, fajny klimat wprowadziła. Szkoda, że to już koniec.
OdpowiedzUsuńCzekam teraz już z niecierpliwością na epilog i jestem ciekawa jak to zakończysz.
Pozdrawiam:))
Dziękuję. Epilogu jeszcze nie zaczęłam, ale wiem, jak ma wyglądać, więc niedługo powinien się pojawić ;)
Usuń