Witajcie. Jestem już, powróciłam, niczym nowo narodzona. Tym razem sprawy organizacyjne na początku notki. Chyba już wszyscy znają powód mojego zniknięcia. Po Waszych komentarzach, nie mogłam zrobić inaczej - wróciłam. Szczególnie dziękuję Paulinie, która mnie wspierała cały czas i nie pozwoliła odejść z blogosfery <3. Każda literka jest dla Ciebie, kochana ;*
Następnie podziękowania należą się:
- Oczywiście Adzie, która ciągle mnie zasypuje na gg pytaniami "kiedy rozdział?" :D
- Qinsi - za dawkę motywacji i opinię, która postawiła mnie na nogi.
- Kathy
- Shinodzie - (mam nadzieję, że dobrze odmieniam ;o)
- tofi
- SIE
- Lilee Kab
- Jacksie
- Naćpanej_Szczęściem ♥♥♥
- Moni N.
Wam za dużą motywację w rozbudowanych komentarzach, które dały mi do myślenia. Kolejność nie ma znaczenia.
Dziękuję wszystkim innym, również nowym czytelnikom. Przepraszam, jeśli kogoś nie wymieniłam. Cieszę się, że mnie wspieracie :)
Wszyscy byliście dla mnie motywacją.
Szczególnie zapadła mi w pamięć jedna wiadomość (nie pamiętam dokładnie od kogo, ale nie chcę zmyślać), że każdy tworzy swoją historię i nie ma sensu przejmować się zdaniem innych. Wymyślamy swoje opowiadania i tylko od nas zależy, jak się potoczą losy bohaterów.
Wiem, że moje opowiadanie jest niedopracowane, więc zrezygnowałam z wszystkich ocenialni, z wyjątkiem Niebieskim-piórem i Oceny-opowiadań.
Moją kolejną motywatorką była Dementorka, której ocena mnie zachwyciła. Dzięki niej, wyraźniej widzę moje błędy. Ta ocena różniła się ogromnie od tej wystawionej przez Blondine. Była poparta argumentami, za co jestem wdzięczna.
OCENA
Ach, wyszło całe 14 stron Georgią (12). Jestem osobiście zadowolona z tego rozdziału.
W komentarzach wytknęliście mi sprawę między Hermioną i Fredem. Z przyjemnością informuję, że w tym rozdziale wreszcie się wszystko rozjaśni (mam nadzieję). Kolejną niespodzianką, jest pytanie dręczące niektórych od dawna, ale szczegółów nie zdradzam. Odpowiedź przyjdzie wraz z rozdziałem dwudziestym trzecim. Przyznam, że "Tak będzie lepiej" to przełomowy rozdział. Wiele się zmieni i odtąd trochę inaczej przyjdzie mi pisać tego bloga - mam nadzieję, że lepiej.
Założyłam również ASK i FANPAGE (nie bloga, tylko ogólnej twórczości), na które serdecznie zapraszam. Jeśli fp nie wypali - usunę go. Linki są pod nawigacją.
Kolejną sprawą jest Miniaturkowe HP. Jest to blog z miniaturami. Każdy może stworzyć i wysłać własną historię, do czego bardzo gorąco zachęcam.♥
Oddech Miłosci Hogwartu jak zwykle, gdzie jest już rozdział 4. Opowiadanie w pełni absurdalne o tym, że Hermiona i Fred się nienawidzą. Zapraszam.
Nowe podejście do bloga - nowy szablon. Wykonała go Lacrett. Bardzo dziękuję :*
Ogólnie blog przeszedł metamorfozę - zmieniłam również cytat w belce i zrobiłam porządek z zakładkami.
Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś przejął funkcję bety (tylko najnowsze rozdziały).
Proszę takie osoby o kontakt na gg: (12574062)
Jeśli macie jakieś pytania czy coś, możecie śmiało pisać :)
Zacznę również betowanie wszystkich notek, żeby lepiej się wszystko czytało.
Długo się rozpisałam, ale w końcu nie było mnie półtorej miesiąca.
To może najważniejsza informacja: Zamierzam zakończyć tego bloga.
Komu się nie chce czytać paplaniny wyżej - trudno, nie zrozumie. Zapraszam na rozdział. :)
_______________
~ Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić
na pewne rozstaje dróg w swoim życiu,
jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na
drogowskazach i pójść w innym kierunku. ~
-Janusz Leon Wiśniewski
na pewne rozstaje dróg w swoim życiu,
jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na
drogowskazach i pójść w innym kierunku. ~
-Janusz Leon Wiśniewski
- Cho, kochanie! Jak się czujesz? Podobno jest z tobą kiepsko! Tak się martwię... - Lea Chang przytuliła córkę. Nastolatka wiedziała, że matka jedynie udaje.
Stali w sali wejściowej: ona, jej rodzice, Dumbledore, Filtwick, Harry i Fred. Było słonecznie, a pierwsze promienie dzisiejszego popołudnia przebijały się przez podłużne okna pomieszczenia. Uczniowie przechodzili obok, spiesząc do dormitoriów, a do tego ukradkowo spoglądając na grupkę, która budziła dość duże zaciekawienie. Państwo Chang właśnie przyjechali po swoją córkę. Czemu Fred jeszcze tego nie odkręcił, póki miał czas? Wysłano list, nic się nie działo, a więc postanowił dochować sekretu przyjaciółki i nikomu nie mówić o jej sytuacji. Spojrzał na nią. Była ubrana w czarną szatę z herbem Ravenclawu, włosy spięła w koński ogon, a rzęsy pomalowała tuszem. Na jej bladej twarzy występował wymuszony uśmiech. Była bardzo podobna do rodziców. Lea była praktycznie jej starszą kopią, równie ładna, młoda, zadbana. Jedyne, co je różniło, to postawa. Kobieta stała dumnie wyprostowana z głową zadartą ku górze, zaś Cho lekko się zgarbiła i przyglądała swoim butom. No i włosy zdecydowanie odziedziczyła po ojcu. Lea miała kasztanowe, a Jack kruczoczarne.
Stali w sali wejściowej: ona, jej rodzice, Dumbledore, Filtwick, Harry i Fred. Było słonecznie, a pierwsze promienie dzisiejszego popołudnia przebijały się przez podłużne okna pomieszczenia. Uczniowie przechodzili obok, spiesząc do dormitoriów, a do tego ukradkowo spoglądając na grupkę, która budziła dość duże zaciekawienie. Państwo Chang właśnie przyjechali po swoją córkę. Czemu Fred jeszcze tego nie odkręcił, póki miał czas? Wysłano list, nic się nie działo, a więc postanowił dochować sekretu przyjaciółki i nikomu nie mówić o jej sytuacji. Spojrzał na nią. Była ubrana w czarną szatę z herbem Ravenclawu, włosy spięła w koński ogon, a rzęsy pomalowała tuszem. Na jej bladej twarzy występował wymuszony uśmiech. Była bardzo podobna do rodziców. Lea była praktycznie jej starszą kopią, równie ładna, młoda, zadbana. Jedyne, co je różniło, to postawa. Kobieta stała dumnie wyprostowana z głową zadartą ku górze, zaś Cho lekko się zgarbiła i przyglądała swoim butom. No i włosy zdecydowanie odziedziczyła po ojcu. Lea miała kasztanowe, a Jack kruczoczarne.
- Chyba możesz iść się spakować. - Dumbledore uśmiechnął się dobrodusznie do dziewczyny.
- Pójdę jej pomóc - zaoferował Rudy. Państwo Chang niepewnie na niego spojrzeli, lecz posłał im swój uwodzicielski uśmiech, po czym pociągnął przyjaciółkę za dłoń w stronę schodów.
- Co ty robisz, idioto?! - krzyknęła na niego, gdy oddalili się dość daleko, aby nikt z zebranych w sali wejściowej ich nie usłyszał.
- Musisz powiedzieć dyrektorowi o całej sytuacji. Nie możesz tam jechać! - warknął Weasley, nie patrząc na towarzyszkę.
- A mam inny wybór?! - krzyknęła Cho, wyrywając swoją dłoń z uścisku Freda, który odwrócił się w jej stronę.
- Powiedz prawdę. Oni przecież mogą zrobić ci krzywdę. - Ściszył głos, gdyż wiele przechodzących osób zaczęło im się z zaciekawieniem przyglądać. Ludzie na obrazach obrzucili ich gniewnym spojrzeniem, a pod ich nogami przemknęła Pani Norris.
- Nie mogę. Wolę cierpieć sama, niż pozwolić, byście to wy cierpieli. A założę się, że śmierciożercy postarali by się o to.
- Nie mogę. Wolę cierpieć sama, niż pozwolić, byście to wy cierpieli. A założę się, że śmierciożercy postarali by się o to.
- Nie pozwolę, żeby działa ci się krzywda! - krzyknął oburzony, na co Glenda Chittock i Merton Graves pokręcili głowami oburzeni. - Och, dajcie nam spokój! - Fred posłał im mordercze spojrzenie, po czym wyszli ze swych ram i zniknęli na sąsiednich obrazach.
- Nie rób awantury, Freddie. To nie ma sensu. Jakoś przeżyję. - Posłała mu wymuszony uśmiech.
- Ale... - Chłopak zamilkł. Zobaczył Hermionę, która biegła korytarzem, wycierając łzy. Była zrozpaczona, nawet ich nie zauważyła.
- No leć! Chyba jej tak nie zostawisz? Musiało się coś stać! Dam radę, przemyślę to. - Położyła dłoń na jego ramieniu.
- Dziękuję. Proszę tylko, nie podejmuj pochopnie decyzji - odparł szybko. - Hermiono, czekaj! - Chłopak pobiegł za Gryfonką, a Cho pierwszy raz tego dnia uśmiechnęła się na myśl, że może wreszcie jej przyjaciel pogodzi się z Granger.
~*~
Astoria Greengrass była bardzo przebiegłą osobą. Wyglądała na pustą laleczkę, typową barbie, lecz mało kto wiedział, że gdy czegoś chce, to to zdobędzie. Od dawna planowała ten moment i zamierzała wyjść zwycięsko z tej bitwy. W końcu miała za sobą śmierciożerców, a Barty dał jej wspaniałą motywację...
***
Astoria wstała rano i przeciągnęła się leniwie. Ten dzień nie zapowiadał się dobrze. Zresztą, żaden nie był choć odrobinę pozytywny, od kiedy Draco Malfoy z nią zerwał. Wiele razy jej serce ściskało się z zazdrości na widok blondyna, trzymającego za rękę szlamę Granger. Jak on w ogóle mógł się z nią związać? Jeszcze miesiąc wcześniej wyzywał ją i obmyślał plan utarcia jej nosa. Cóż, na razie nie może nic zrobić. Wstała i przeczesała palcami splątane, długie, czarne włosy. Rozejrzała się po nieco mrocznym pomieszczeniu, wystrojonym w kolory srebrny i zielony. Pansy i Milicenty już nie było, o czym świadczyły dwa puste łóżka z rozrzuconą byle jak pościelą. W tym momencie jej wzrok przykuła sówka płomykówka, która siedziała na parapecie okna. Dziewczyna szybko podeszła i wpuściła ptaka do środka. Odwiązała pośpiesznie liścik i otworzyła go. Nie poznała pisma autora, co jeszcze bardziej ją zaciekawiło.
Astorio!
Astorio!
Witaj. Piszę do Ciebie z prośbą, lub raczej propozycją. Wiem, że kiedyś byłaś z Draconem. Liczę, że pomożesz mi zniszczyć jego związek z Granger. Zaczął z nią chodzić, ponieważ Irma Black tego chciała. Zrobił to, byśmy mogli ją sprowadzić do Malfoy Manor. On nic do niej nie czuje, to tylko gra, misja. Pamiętaj, możesz go odzyskać, lecz najpierw Granger musi się zniechęcić. Wiem, że jesteś inteligentna i już obmyślasz, co możesz zrobić. Podpowiem Ci: Gryfoni nienawidzą poniżenia i zdrady najbliższych. Ślizgoni za to kochają ryzyko. Liczę na Twoją odpowiedź.
Barty Crouch Jr.
Ślizgonka odłożyła list na szafkę. Już wiedziała, co zrobić. Jej plan zakwitł w głowie szybciej, niż się spodziewała. Chwyciła pióro i trzy pergaminy. Na jednym napisała krótką odpowiedź do Croucha, z potwierdzeniem prośby, po czym przywiązała kartkę do nóżki płomykówki. Chwilę później wypuściła ją przez okno, usiadła i wzięła się za pisanie dwóch pozostałych listów. Jednak ten dzień zaczął się lepiej, niż sądziła.
***
Dziewczyna siedziała na krześle w jednej z pustych sal, pokrytych w większości kurzem. Światło ledwo sączyło się przez nieumyte szyby, przez co było trochę ciemniej, niż w innych zakamarkach zamku. Wyglądała seksownie: ubrana w zwykłą, białą bokserkę z dużym dekoltem, lecz tak cienką, że prześwitywał jej czerwony stanik. Do tego obcisłe dżinsy i niewysokie, czarne szpilki. Długie, hebanowe włosy opadały na jej duży biust. Wyglądała bardzo seksownie. Czekała na blondyna, zakręcając pasma włosów na palcach. W pewnej chwili drzwi uchyliły się i do pomieszczenia wszedł Ślizgon. Wyglądał jak zwykle: czarne spodnie i błękitna koszulka. Był trochę poddenerwowany, ale także zaciekawiony.
- Greengrass. Prosiłaś o spotkanie. Czemu tutaj? - zapytał, lekko zażenowany.
- Draco, mam problem. - Dziewczyna wstała i zrobiła smutną minę; była świetną aktorką.
- A co ja mam z tym wspólnego?
- Ty jedyny możesz mi pomóc. Usiądźmy - powiedziała. Wyciągnęła z powiększonej magicznie torebki dwie szklanki i butelkę whisky. Wiedziała że blondyn lubi popić. Nalała trunku i podała Draconowi.
- Więc o co chodzi? - zapytał, odbierając szklankę i upijając spory łyk. Podejrzewał, że skoro w grę wchodzi alkohol, musiało stać się coś bardzo złego. Brunetka jak na zawołanie wybuchnęła płaczem. - Astoria! Powiedz coś wreszcie!
- To wszystko... Nie, nie dam rady! - Napiła się, po czym dolała obojgu alkoholu.
- Kobieto, jak mi nie powiesz o co chodzi, to ci nie będę mógł pomóc, tak więc...
- Napijmy się. Ciężko mi o tym mówić, może jak się trochę rozluźnię... - Ślizgonka udała, że pije kilka łyków, po czym dolała więcej towarzyszowi. Po kilku minutach takiej gry, chłopak wstał. Wypił cztery szklanki bardzo mocnego trunku i, mimo mocnej głowy, zachwiał się lekko. Jak mógł dać się tak upić?
- Widzę, że nie chcesz mi powiedzeidź. Chyba już wrócę do domirotirium. - Plątał się w słowach. - Cholera jasna! - Przejechał dłonią po twarzy. Dziewczyna prawie dopięła celu. Spojrzała na zegarek, jeszcze jakieś dziesięć minut do osiemnastej.
- Draco! Czekaj, powiem ci już. Mam misję. Muszę... zabić człowieka...
- Czarny Pan ci kazał? - Malfoy nie krył zdziwienia. Mimo, że był lekko piany, te słowa bardzo go uderzyły. Co prawda, Voldemort był zdolny zlecić komuś coś takiego, jednak Greengrass?
- Tak. Mam czas do końca roku szakolnego...
- Kogo masz zabić? - wyszeptał. Patrzył prosto w jej oczy. Zauważył łzy. Alkohol wyostrzył jego zmysły. Zrobiło mu się jej żal. Podszedł do niej i ją przytulił. Podała mu jego szklankę z whisky i oboje się napili. To już ten moment, była pewna.
- Nie chcę już o tym mówić.
Odstawiła szklankę, zarzuciła mu ręce na szyję. Czuła alkohol i przyspieszony oddech chłopaka na swoim karku. Kiedyś zawsze jej ulegał. Ich twarze niemal się stykały, fala ciepła rozeszła się po jej organizmie. Nie wytrzymała dłużej, pocałowała go. Najpierw lekko i niepewnie, lecz po chwili coraz zachłanniej. Zdziwiła się, lecz i wypełniła ją satysfakcja, gdy Draco zaczął oddawać pocałunki. Przyciągnął ją do siebie i włożył dłonie pod koszulkę, która po chwili wylądowała gdzieś na zakurzonym blacie starego stolika. Dziewczyna rozchyliła usta, więc chłopak znalazł językiem dostęp do środka, pogłębiając pocałunek. Oddawała się mu z pasją i pożądaniem. Nie wierzyła w swoje szczęście, od dawna o tym marzyła. W tym momencie usłyszała, jak ktoś uchyla drzwi. Kątem oka dostrzegła brązowe loki Gryfonki. Wszystko szło zgodnie z planem. Uniosła nogę i oplotła nią blondyna, który jedynie przyciągnął ją bliżej, o ile było to w ogóle możliwe. Greengrass spodziewała się awantury, lecz usłyszała jedynie trzask zamykanych drzwi. Jeszcze lepiej - upokorzyła szlamę i może zostać z Malfoyem dłużej.
~*~
- Hermiono, czekaj! - usłyszałam. Poznałam ten głos.
Nie chciałam z nikim rozmawiać, a szczególnie z nim. Biegłam dalej. Złapałam się za serce, gdyż szybko oddychałam. Poczułam coś pod palcami - wisiorek od Dracona, który dostałam na Boże Narodzenie. Wypełniła mnie złość. Jednym, szybkim ruchem ręki zerwałam go i rzuciłam gdzieś w kąt korytarza. Usłyszałam jedynie cichy brzdęk. Dotarłam do czwartego piętra, gdy poczułam, jak chłopak łapie mnie za dłoń. Iskierki. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Po moim ciele rozlała się fala ciepła i ogarnął mnie dziwny spokój. Zatrzymałam się. Powoli odwróciłam i spojrzałam w jego oczy. Wolną dłonią otarł łzę spływającą po moim policzku. Rozumieliśmy się bez słów. Chwilę potem trwałam już w jego objęciach. Byłam bezpieczna.
- Chodź, obok jest moje dormitorium. Nie możesz stać tutaj taka zapłakana - powiedział cichym, opanowanym głosem. Niechętnie się od niego odsunęłam i ruszyliśmy do starych, drewnianych drzwi, prowadzących do Pokoju Wspólnego Ósmych Klas.
- Nie będę przeszkadzała? - zapytałam, lekko zachrypniętym głosem.
- Jasne, że nie! Spalenie na stosie - wypowiedział hasło.
Lekko się uśmiechnęłam, gdy przypomniałam sobie, że Binns jest ich opiekunem i wymyśla hasła. Weszliśmy do przestronnej sali, urządzonej niemal tak samo, jak Pokój Wspólny Gryfonów, lecz dominował tu kolor fioletowy, tak, jak zapamiętałam po ostatniej wizycie z Angeliną. Naprzeciwko był kominek, a nad nim wisiał obraz przedstawiający Tiarę Przydziału. Po bokach, na ciemnofioletowych ścianach, były portrety przedstawiające założycieli Hogwartu, każdy przy jednej parze drzwi. W gotyckich oknach wisiały liliowe zasłonki, a na środku leżał krwistoczerwony, puchowy dywan. Było tu kilka drewnianych stolików, otoczonych miękkimi fotelami i pufami. Skręciliśmy w prawo, do czerwonego korytarza. Dotarliśmy do drzwi na samym końcu, opatrzonych tabliczką z nazwiskiem Fred Weasley. Chłopak otworzył drzwi i przepuścił mnie. Od razu rzuciłam się na łóżko, wtulając twarz w poduszkę. Usłyszałam szczęk zamka. Rudy widocznie zamknął nas na klucz, ale nie przeszkadzało mi to. Nawet poczułam się bezpieczniej, nikt nie wtargnie tutaj niezapowiedziany i nie zacznie zalewać tysiącem pytań na mój widok.
- Dobrze się czujesz? Co się stało? - dopytywał.
Nie chciałam mówić o tym, co widziałam. Nie sądziłam, że to dobry pomysł. Słowa typu "a nie mówiłem" lub "wiedziałem, że to się tak skończy" nie były mi teraz potrzebne. Zresztą, dlaczego ja tutaj w ogóle przyszłam? Materac pode mną ugiął się lekko, a po chwili poczułam, jak ktoś odgarnia moje włosy na bok. Następnie opuszkami palców przejechał po moim policzku. Te cudowne iskierki... Czy tylko ja je czułam? Czy inne dziewczyny również zasmakowały tych cudownych emocji, dreszczy na ciele, gdy tylko je dotknął? Przecież nie miało to nic wspólnego z tym, co czuję. Mój stosunek do niego nieco się zmienił, a iskierki nie zniknęły. Pojawiały się zawsze, gdy mnie dotykał. Czy to jakaś magia? Matko, jestem w Hogwarcie, tutaj wszystko jest magią...
- Powiesz mi wreszcie? Będzie ci lżej na sercu.
- Nie. Nie wiem. - Wstałam i odeszłam od niego. Stanęłam przy oknie i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Co prawda dochodziła dopiero dziewiętnasta, lecz już było ciemno. Śnieg nadal zalegał na błoniach, a gałęzie drzew uginały się pod jego ciężarem. Panował spokój i nie mącił go nawet lekki podmuch wiatru, który zsypywał pojedyncze płatki śniegu z parapetu.
- Hermiono, proszę...
- Dlaczego Draco mi to zrobił? Kiedyś był z Greengrass, ale myślałam, że to już skończone. Ach, ci piekielni Ślizgoni! Mogłam mu nie wybaczać, nie ufać, nie dawać drugiej szansy! - Wykrzyczałam, wbrew mojej woli, odwracając się. Musiałam to z siebie wyrzucić.
- Muffliato! - Wypowiedział zaklęcie. W głębi duszy dziękowałam mu za to. - Zdradził cię?
Lekko pokiwałam głową. Podszedł i znów mnie przytulił. Wbrew moim myślom, nie mówił nic. Jedynie stał i dawał pocieszenie.
Lekko pokiwałam głową. Podszedł i znów mnie przytulił. Wbrew moim myślom, nie mówił nic. Jedynie stał i dawał pocieszenie.
- Fred? - wyszeptałam.
- Tak?
- Mogę zostać i ciebie na noc? - zapytałam z nadzieją w głosie. Nie miałam ochoty wracać do dormitorium, nie w tym stanie. Do tego Lav, Parvati i Diana na pewno nie dałyby mi spokoju. No i jeszcze Ginny, do tego powiadomiłaby Harry'ego i Rona, zrobiłby się skandal i plotki rozeszłyby się po całej szkole. Nie, na pewno chciałam tego uniknąć. W sumie i tak wszyscy dowiedzą się o naszym zerwaniu, ale nie w ten sposób. Tak, zrywam z nim i nigdy już mu nie wybaczę.
- Oczywiście, że możesz - odparł, jakby z radością w głosie. Przejechał dłonią po moich włosach.
- Dziękuję ci - pocałowałam go w policzek.
- Nie ma sprawy. Może idź się umyj, przyszykuję ci łóżko, ja prześpię się na kanapie.
Kiwnęłam głową, po czym ruszyłam do łazienki, lecz w drzwiach zatrzymałam się i jęknęłam.
- Coś się stało? - zapytał.
- Nie mam moich ubrań - wyznałam.
- Poczekaj - odparł. Podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać. - Łap! - Rzucił mi jedną ze swoich koszulek.
- Dziękuję - Posłałam mu uśmiech. Zniknęłam za drzwiami i odkręciłam kran. Wlałam jakieś płyny do kąpieli i zaczęłam się rozbierać. Spojrzałam w lustro i doznałam szoku. Wyglądałam okropnie: byłam rozczochrana, rozmazana i widać było po mnie wyraźne zmęczenie. W pośpiechu umyłam twarz i rozczesałam włosy za pomocą różdżki. Związałam je w koka i weszłam do wanny. Rozluźniłam się, przymknęłam oczy i pomyślałam, jak to dobrze mieć Freda. Był wspaniałym przyjacielem, bardzo mi go brakowało. Czemu wcześniej się do niego nie odzywałam? Przecież on zawsze mógł mi pomóc... No faktycznie: bałam się jego reakcji, ze względu na Draco i pocałunek w Hiszpanii. Dla mnie to przyjaciel, ale nie mam pojęcia, co on czuje. Może kiedyś wydawało mi się, że to coś więcej, ale teraz przejrzałam na oczy. Zaś Malfoy... właśnie stracił w moim mniemaniu sowją wartość. Zdałam sobie sprawę, że jest taki sam, jaki był kiedyś. Niewierny, zły, cyniczny. Tacy ludzie się nie zmieniają. To kategoryczny koniec. W co ja się wplątałam? Czuję się jak w jakiejś telenoweli. Z jednej strony Malfoy, z drugiej Weasley. Zachowuję się jak jakaś pierwsza, lepsza, tępa lalunia. Dość! Koniec cierpienia, ranienia... Jednak najlepiej być samotną osobą. Człowiek nie naraża się na ból psychiczny. Wytrącę Dracona z mojego życia, a z Fredem będę się przyjaźnić. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
- Herm? - Moje rozmyślania przerwał głos Weasleya. W krzywej, przyciemnionej szybce zauważyłam zarys jego postaci. - Jest pora kolacji, przynieść ci coś? - zapytał. Jak na zawołanie odezwał się mój brzuch.
- Jeśli byłbyś tak dobry - odparłam.
- Znikam na jakieś trzydzieści minut, muszę jeszcze coś załatwić, zamykam cię na klucz.
- Nie ma sprawy - odparłam. Po chwili usłyszałam trzask drzwi. Zostałam sama. Jeszcze chwilę relaksowałam się w wannie. Czułam, jakby ktoś zabrał trochę ciężaru z mojego serca. Westchnęłam. Wstałam i wyszłam na chłodną posadzkę, ubrałam się i ogarnęłam. Wróciłam do pokoju. Był taki, jak nasze dormitorium, tyle, że stało tutaj jedno łóżko, które zastałam już pościelone. Jasnoczerwone ściany nadawały charakter przytulnego pomieszczenia. Stały tu również regał z książkami, szafa, dwa fotele, kanapa, stolik, a pod oknem biurko z krzesłem. Nie chciało mi się jeszcze spać, więc podeszłam do małej biblioteczki i wyciągnęłam jedną z książek na temat eliksirów. Usiadłam w miękkim, czerwonym fotelu i zagłębiłam się w lekturze. Po kilku minutach wpadł Fred z tacą pełną jedzenia. Szybko oddychał, jakby biegł.
- Jestem!
- Widzę właśnie. Co się stało?
- Przyjechali po Cho. Mieli ją zabrać do domu, ale zostaje do jutra, nie opłaca jej się zrywać z zajęć ostatniego dnia tygodnia. Pojedzie jutro wieczorem.
- Aż tak bardzo się zmęczyłeś, gdy się dowiedziałeś? - zapytałam, lekko rozbawiona.
- Nie, ale musiałem lecieć do Filtwicka i o nią zapytać, potem pobiegłem powiedzieć Harry'emu, zobaczyłem się z nią, chwilę pogadałem, zgarnąłem jedzenie i przybiegłem. Wyrobiłem się w trzydzieści minut?
- Oczywiście. Nawet w dwadzieścia dziewięć. - Roześmiałam się. On również, po czym usiadł w fotelu naprzeciwko, stawiając tacę na stoliku.
- Smacznego! - Klasnął w dłonie, po czym złapał kanapkę z serem. Ja wybrałam tę z dżemem. Gorące kakao to było coś, o czym teraz marzyłam. Upiłam łyk tak szybko, że poparzyłam sobie wargi.
- Smacznego! - Klasnął w dłonie, po czym złapał kanapkę z serem. Ja wybrałam tę z dżemem. Gorące kakao to było coś, o czym teraz marzyłam. Upiłam łyk tak szybko, że poparzyłam sobie wargi.
- Cholera - mruknęłam niezadowolona.
- Co się stało? - zapytał.
- Oparzyłam się, ale to nic.
- Gdybyś na mnie była taka łapczywa, jak na to kakao, byłbym bardziej zadowolony - rzekł rozbawiony, posyłając mi swój łobuzerski uśmiech.
- Nie rozkręcaj się kochany, bo z podniecenia możesz nie zasnąć - odgryzłam mu się.
- Granger! Kto ci wyprał mózg? Od kiedy to masz takie odzywki?
- Uczę się od najlepszych. - Wyszczerzyłam zęby. Już po chwili dostałam czymś w twarz. - Ej! To nie fair! - Złapałam poduszkę, która przed chwilą wylądowała na mnie i odrzuciłam w chłopaka, lecz Rudy zręcznie ją złapał i już we mnie celował. Ja w tym czasie wstałam i schowałam się za fotelem.
- O nie, moja panno! Wyłaź stamtąd, albo będę musiał ci pomóc - odparł. W odpowiedzi wychyliłam się i wystawiłam mu język. Po chwili poduszka przeleciała obok mojej głowy. Uchyliłam się w ostatniej chwili. Pobiegłam w kąt pokoju, by ją wziąć, ale po drodze od tyłu złapał mnie Fred, podniósł i przeniósł na łóżko. Nie mogłam złapać oddechu, gdy mnie łaskotał.
- Skończ... już... debilu!
- Nie ma mowy, kocham twój śmiech - odparł. W mojej głowie pojawiło się pytanie: Czy on nadal coś do mnie czuje? Swoim zachowaniem, chyba sugeruje, że tak. Na Merlina, niech to nie będzie prawda! Po chwili jednak i te myśli odpłynęły, gdyż zwaliłam go z łóżka, a on jęknął z bólu.
- I kto jest teraz górą?
- Nie zapominaj, w czyim pokoju śpisz - zakpił, masując bolące plecy.
- Chyba mi nic nie zrobisz w nocy? - zapytałam lekko rozbawiona.
- Oczywiście, że zrobię! Najpierw rozbiorę, potem zgwałcę, następnie poćwiartuję, włożę do czarnego worka i wyrzucę przez okno albo do jeziora - mówił bardzo poważnym głosem.
- Och, serio? Czyli zniszczysz moje plany użycia na tobie Wywaru Żywej Śmierci? Chciałam cię zanieść jutro do Slughorna w celu pokazania mu efektów, taka demonstracja. Za dodatkowe prace praktyczne stawia Wybitny...
- Jesteś nienormalna. - Roześmiał się.
- Zupełnie jak ty. Dobra, chodźmy jeść, bo jedna kanapka mnie nie nasyciła.
- Nie jedz na noc, bo przytyjesz grubasie!
- Tak, wiem, widzę na tobie efekty, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi. - Uśmiechnęłam się, na widok jego obrażonej miny. Reszta wieczoru minęła bardzo przyjemnie. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy, rzucaliśmy poduszkami... Całkowicie zapomniałam o zdradzie Dracona, za co byłam Fredowi niezmiernie wdzięczna.
~*~
- Co zrobiłeś?! - krzyknęła Irma. Stała w swojej sypialni naprzeciwko męża. Otworzyła oczy szeroko ze zdumienia.
- Napisałem do Greengrass. Mam dość tego wszystkiego - odparł zachrypniętym głosem, a w jego oczach błyszczała nuta zniecierpliwienia.
- Czego niby? Ty idioto, możesz zniszczyć cały plan! Czarny Pan może nas zabić, czy ty w ogóle myślisz?! I tak nie mamy wiele czasu!
- Posłuchaj, przecież oboje wiemy, że Malfoy nie kocha Hermiony. Czemu ma ona potem cierpieć przez tego gówniarza? To moja córka, nie pozwolę, by żałowała czasu, który poświęciła dla tego młodego. Od początku to była misja. Przecież prosiłaś Czarnego Pana o zmianę planu, żeby móc ściągnąć tutaj Hermionę. Teraz dopilnujmy, żeby dołączyła do nas. Może w przyszłości zajmie miejsce najwierniejszego sługi? Przebije samą Lestrange! - krzyknął z dumą. Na twarzy szaleńca pojawił się szeroki uśmiech. - Mam nadzieję, że plan się powiedzie, a Malfoy zniknie z jej życia.
- Tak, wiem! Powiedziałam Draconowi, żeby się z nią zaprzyjaźnił, zaczął chodzić, zaprosił ją tutaj, a wszystko po to, żebyśmy ją odzyskali, ale wydaje mi się, że on naprawdę coś do niej poczuł...
- Tak, wiem! Powiedziałam Draconowi, żeby się z nią zaprzyjaźnił, zaczął chodzić, zaprosił ją tutaj, a wszystko po to, żebyśmy ją odzyskali, ale wydaje mi się, że on naprawdę coś do niej poczuł...
- Chyba kpisz. Malfoyowie to bardzo wybredny ród, a ona była jeszcze do niedawna uważana za szlamę, a nawet nadal jest przez większość. Dla nie pozorów używa mugolskiego nazwiska, ale wkrótce możemy o zmienić. Tak więc wątpię, by mogła cokolwiek dla Dracona znaczyć. Inni zbyt źle ją postrzegają. Zresztą, oszczędziłem mu trudu zrywania. Nie musi się tłumaczyć.
- A jeśli...
- Kochanie - rzekł, już trochę łagodniej. - To nasza jedyna córka. Pozwolisz jej zadręczać się przez jednego nastolatka? Malfoy nie jest odpowiednim facetem dla niej. Lubi zaszaleć, jest przebiegły, pewnie i tak ją zdradzał w tym udawanym związku. Może będzie miała większą motywację, by dołączyć do Czarnego Pana? Odzyskaliśmy już Hermionę, choć może ona nie jest tego do końca świadoma. Nie stwarzajmy jej kolejnych problemów. Tak będzie lepiej. Chłopak zobaczy, co traci, gdy już będzie najsilniejszą śmierciożerczynią!
- Może masz rację... Jeśli mu zależy, postara się i wrócą do siebie. Jeśli nie, tak chyba będzie im łatwiej... - Barty przytulił żonę. Może i był szaleńcem, ale ją kochał i zależało mu na niej. On też ma uczucia, które przez tyle lat niszczył mu ojciec i pobyt w Azkabanie. Minął się ze śmiercią w ostatniej chwili, gdy uciekł z Hogwartu dwa lata temu przed dementorem. Ostatnio zaniedbał Irmę. Łaził po klubach, spotykał się z innymi, których nie widział od lat. Musi teraz postarać się o dobre relacje rodzinne. Dla jego jedynej córki. Dla Hermiony, którą musi ostatecznie odzyskać i wybić na wysoką pozycję, choćby nie wie co.
~*~
- Ty śmieciu! Ty zdrajco! - krzyczała Bellatrix. Wpadła w furię. Stała właśnie na środku Dziurawego Kotła patrząc z odrazą na mężczyznę, który całował się z piękną blondynką, siedzącą na jego kolanach, ubraną w kusą, czarną spódniczkę i zwiewną bluzeczkę, bez stanika. Po jego wyglądzie i zapachu whisky stwierdziła, że jest kompletnie pijany. Ludzie wokół, widząc kobietę, zaczęli uciekać. Bali się szalonej Lestrange. Nawet blondyna wstała, krzyknęła i wybiegła z pubu.
- Bella, słońce ty moje, jak ja cię kocham, nawet sobie tego nie wyobrażasz! - krzyknął Rudolf na jej widok.
- Kochasz? Codziennie jesteś pijany, łazisz nie wiadomo gdzie i wracasz na kolanach do domu, ale dzisiaj to już przesada! Miałam rację, że cię szukałam! - Po chwili kobieta wyczarowała fortepian nad głową męża, który widząc to, szybko wskoczył pod stół. Instrument upadł z głośnym brzdękiem, łamiąc mebel. Na szczęście Rudolf praktycznie leżał i nic wielkiego mu się nie stało. Był tylko lekko poobijany. Po chwili jednak o mały włos nie dostał Cruciatusem. Wyczołgał się, wstał i ruszył skołowany w stronę kobiety. Był to błąd, gdyż po chwili wił się z bólu na podłodze.
- Bellcia! - krzyczał.
- Zamknij ryj sukinsynu! - wydarła się. Podeszła i kopnęła go z całej siły w brzuch. W pomieszczeniu zostali już tylko oni oraz barman Tom, który chował się za ladą. - Jesteś niewiernym, próżnym draniem! Gdybym nie przyszła, zapewne zabawiałbyś się z tą panną w łóżku. To koniec, Rudolfie. Już dawno powinnam to skończyć. Po co ja w ogóle za ciebie wychodziłam?! Chyba żeby mieć spokój u rodziny. Jesteś marnym idiotą. Dłużej z tobą nie wytrzymam! Precz z mojego życia raz na zawsze. Wnoszę o rozwód i nie chcę więcej widzieć twojej gęby!
Kolejne Zaklęcie Niewybaczalne trafiło prosto w niego. Mężczyzna leżał na podłodze ciężko oddychając, trzymając się za brzuch i analizując każde słowo żony. Gdy już wszystko do niego dotarło, chciał coś powiedzieć, ale usłyszał stukanie obcasów, a po chwili Lestrange już nie było.
~*~
- Panno Granger, proszę się wziąć za naukę, trzeci rok z rzędu oblała pani egzaminy - rzekła wściekła McGonagall.
- Przecież ja się dobrze uczę!
- Nie, właśnie dostała pani kolejny Okropny. Przetransmutowała pani żółwia w zdechłego, a miał to być dzbanek. Chyba zostaniesz na jeszcze jeden rok. - Minerwa zmieniła się w czarną kotkę, a po chwili biegła już po suficie do wyjścia. Znalazłam się na błoniach.
- Hermiona! Cholibka, jak miło cię widzieć! Wiesz co? Postanowiłem przyprowadzić Graupka i Aragoga, na pewno chcą się z tobą zobaczyć! Och, już tu biegną! Widzisz jak im ślinka cieknie? Chyba są głodni... - mówił Hagrid, wskazując na dwójkę, pędzącą na rolkach z Zakazanego Lasu z wystawionymi językami.
- Nie zjedzą mnie?
- Zjedzą! A myślisz, że inaczej by tu przyszli? - powiedział szeroko uśmiechnięty Rubeus, a po chwili zamienił się w Bijącą Wierzbę.
- Ale Draco, czemu to zrobiłeś?! - krzyczałam, siedząc w Pokoju Wspólnym Ślizgonów.
- Zapytaj Greengrass, ona wie - odparł, robiąc salto i znikając.
- Powiedz mi Astorio, o co w tym chodzi?!
- Zapytaj Greengrass, ona wie - odparł, robiąc salto i znikając.
- Powiedz mi Astorio, o co w tym chodzi?!
- To tylko gra, Granger.
- Jaka gra do cholery?! - wrzeszczałam, a sceneria się zmieniła. Znów byłam na błoniach. Widziałam teraz czarnego psa, którego oczy świeciły się jak u trupa. Przypominał mi on Syriusza.
- Musisz się dowiedzieć! - mówił pies.
- Nie mogę! - usłyszałam znany głos, lecz nie wiedziałam czyj. Nikogo więcej nie było.
- Musisz! Uda ci się, musisz wiedzieć, ja muszę wiedzieć! - powtarzał pies.
- Kto? O co tu chodzi? - pytałam.
Zaczęłam bezsilnie machać dłońmi, gdy zwierze uciekało, a po chwili zaczęły po części odpadać jego kończyny, po czym pies spłonął jasnym ogniem. Krzyknęłam ze strachu. W tym momencie poziom wody w jeziorze zaczął się gwałtownie podnosić, a ja zaczęłam się topić. Zauważyłam druzgotki, które płynęły w moją stronę...
- RATUNKU! - krzyknęłam, budząc się. Byłam cała zalana potem i drżałam ze strachu. Co to za koszmar?! Tylu ludzi coś do mnie mówiło, a ja nie rozumiałam ich. Nie wiem nawet kto dokładnie mi się śnił. Rozejrzałam się po pokoju. Matko, to nie moje dormitorium! Co ja tu robię?! Przestraszona wstałam i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu, szukając wyjścia. Obijałam się o ściany, w głowie huczało mi od natłoku myśli i strachu. Obraz się rozmazał, widziałam gwiazdki przed oczami. Kręciło mi się w głowie, nie panowałam nad sobą. Upadłam na kolana i zaczęłam płakać. Czułam się taka samotna, zagubiona...
- Hermiona! - usłyszałam. Kto mógł mnie wołać? Czy jednak ktoś tu był? Nie wiedziałam co robić, bezradnie ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam, jak ktoś mnie bierze na ręce i przenosi na łóżko.
- Pomocy... - wyjąkałam żałośnie.
- Już dobrze, cicho... - Otworzyłam oczy. W świetle księżyca błysnęła mi twarz Freda. Uspokoiłam się nieco. Już nie byłam sama. Leżałam pod kołdrą. Chłopak objął mnie ramieniem, poczułam się bezpieczna. Znów ten przyjemny dreszcz. Wtuliłam twarz w jego tors i czekałam, aż mój oddech stanie się umiarkowany, a serce zwolni swą szaleńczą gonitwę. Zrobiło mi się ciepło i przyjemnie. Ostatni raz odetchnęłam głęboko i, świadoma obecności przyjaciela, zasnęłam.
~*~
Obudziłam się, modląc, by ten sen się nie kończył. Nie otwierałam powiek, nie chciałam wstawać. Było mi wygodnie, ciepło i przyjemnie. Czułam, jak ktoś mnie obejmuje, słyszałam miarowy oddech towarzysza i ciche bicie serca. Nie bałam się, paradoksalnie, budziłam się w wygodnym łóżku z obcą osobą u boku i nie chciałam nawet drgnąć. Miałam pewność, że ten ktoś mnie nie skrzywdzi. Powoli zaczęłam wracać wspomnieniami do dnia poprzedniego. Draco. To była moja pierwsza myśl. Uśmiechnęłam się sama do siebie, lecz po chwili stanął mi przed oczami obraz Greengrass i Malfoya, całujących się w pustej sali. Czemu w ogóle tam poszłam? Czy blondyn zrobił to specjalnie? Po co wysłał mi list, że będzie tam na mnie czekał, a potem obściskiwał się z Astorią? Może w ten sposób chciał ze mną zerwać? Boże, jaka ja byłam głupia! Przecież to Malfoy! Czy to nie dziwne, że był dla mnie miły? Spotykał się ze mną, rozmawiał normalnie, z czasem nawet zaczął używać mojego imienia... Przecież jestem szlamą, okropną szlamą! I coraz bardziej zaczęło do mnie docierać, o co w tym wszystkim chodzi. Mówią, że jestem inteligentna, a tu się okazuje, że od początku semestru oszukiwałam samą siebie i pozwoliłam Draconowi zawładnąć moją osobą! Wreszcie wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Najpierw rozmowa w bibliotece...
- Nie dam rady! - poznałam ten głos.
- Musisz to zrobić!
- Nie chcę. On tego ode mnie oczekuje, ale ja... nie potrafię. Zależy mi - powiedział Malfoy.
- To zakończ to.
- Nie. Nie dam sobie rady. Za bardzo się przywiązałem. Już za późno, Blaise.
- Nie chcę. On tego ode mnie oczekuje, ale ja... nie potrafię. Zależy mi - powiedział Malfoy.
- To zakończ to.
- Nie. Nie dam sobie rady. Za bardzo się przywiązałem. Już za późno, Blaise.
Oczywiście! Nie da rady zawieść swojej matki! Musi coś dla niej zrobić, a Voldemort każe mu coś zupełnie innego - uwieść mnie! Następnie Boże Narodzenie.
Zjedliśmy kolację, a potem daliśmy sobie prezenty. Mojemu chłopakowi podarowałam zegarek na rękę. A ja dostałam...
- Draco, to jest piękne! - trzymałam w ręku wisiorek w kształcie serca. Wyło na nim wygrawerowane "Hermiona i Draco Forever".
Jak mogłam się nie połapać?! "Hermiona i Draco Forever." To takie banalne! On ma bardzo dużo kasy, dla niego to nie problem załatwić łańcuszek. Biżuteria to chyba było pierwsze lepsze, co mu przyszło do głowy. Chciał mnie zbajerować wszystkimi tymi błyskotkami... I omamił mnie. Myślałam, że mu zależy... Przy rodzinie jednak nie wstydził się okazywać prawdziwego oblicza. Imperius? Pff! Przecież bardzo łatwo można coś takiego wymyślić!
- A ty się nie pożegnasz? - spytałam. Podeszłam do niego. Wciąż siedział zaczytany w lekturze. - Draco! - krzyknęłam. Nie oderwał wzroku. Wyrwałam mu książkę i rzuciłam nią o ścianę. Trzęsłam się z wściekłości. - Jak możesz?! Unikasz mnie od kilku dni, ignorujesz! Ja żyję, stoję tu! NO SPÓJRZ NA MNIE! - Chwyciłam dłońmi jego twarz i podniosłam do góry. Musiał spojrzeć mi w oczy. Wyrażały obojętność i była w nich dziwna pustka.
- Daj mi spokój. Jedź sobie gdzie chcesz. Mam cię gdzieś, szlamo. - Do oczu napłynęły mi łzy.
- Nawet nie wiesz jak cholernie mnie ranisz - wyszeptałam.
- A ty się nie pożegnasz? - spytałam. Podeszłam do niego. Wciąż siedział zaczytany w lekturze. - Draco! - krzyknęłam. Nie oderwał wzroku. Wyrwałam mu książkę i rzuciłam nią o ścianę. Trzęsłam się z wściekłości. - Jak możesz?! Unikasz mnie od kilku dni, ignorujesz! Ja żyję, stoję tu! NO SPÓJRZ NA MNIE! - Chwyciłam dłońmi jego twarz i podniosłam do góry. Musiał spojrzeć mi w oczy. Wyrażały obojętność i była w nich dziwna pustka.
- Daj mi spokój. Jedź sobie gdzie chcesz. Mam cię gdzieś, szlamo. - Do oczu napłynęły mi łzy.
- Nawet nie wiesz jak cholernie mnie ranisz - wyszeptałam.
Wcale nie bolało go to tak, jak mnie. Dałam się oszukać, tego jestem pewna. Przyznaję, ja Hermiona Granger, pomyliłam się w najbardziej banalnej i oklepanej sprawie świata. Byłam naiwną idiotką. Mogłam się nie zakochiwać! Co ja sobie myślałam? Może i jestem dobra w nauce, ale nie w uczuciach. Przecież to Ślizgon, to Malfoy, odwieczny wróg! Manipulował mną przez cały czas... Wreszcie to wszystko nabrało sensu. Irma przetrzymywała mnie w swoim domu, a przecież blondyn mnie tam ściągnął. To wszystko od początku było ustalone, ułożone... Po policzkach spłynęły mi łzy. Słone krople bólu. Jednak powinnam podziękować Astorii, dzięki niej uświadomiłam sobie, kim byłam dla Ślizgona przez ten cały czas.
- Czemu płaczesz? - Usłyszałam cichy szept przy moim uchu. Postanowiłam wreszcie otworzyć oczy i spojrzeć na towarzysza.
- Fred, jaka ja byłam głupia... - odpowiedziałam równie cicho, patrząc wprost w jego tęczówki. Dostrzegłam troskę i smutek.
- Cii... Nie mów tak. - Przyciągnął mnie bliżej do siebie. W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, co robię. Dopiero co Draco mnie zdradził, a ja budzę się w jednym łóżku z przyjacielem, którego niegdyś całowałam. No pięknie! Wyrwałam mu się, wstałam pospiesznie, złapałam moje rzeczy i pobiegłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, odbyłam poranną toaletę i wróciłam do pokoju. Weasley stał już ubrany i gotowy na śniadanie, do którego pozostało jeszcze mnóstwo czasu.
- Więc... - zaczęłam, lecz nie byłam w stanie ubrać niczego w słowa. - Przepraszam.
- Za co? - Posłał mi pytające spojrzenie. Zaczęłam nerwowo wyłamywać palce. Skierowałam spojrzenie w stronę okna, robiło się coraz jaśniej. Łuna wschodzącego słońca rozświetlała niebo. W duchu cieszyłam się, że z dnia na dzień robi się coraz jaśniej. Nienawidzę zimy. Jest smutno, ponuro, ciemno...
- Nie odzywałam się do ciebie, unikałam. Nie powinnam była tego robić, ale... bałam się.
- Czego? Mnie? - zapytał zdumiony, unosząc brwi w górę. Usiadł w fotelu, a mi wskazał drugi, naprzeciwko. Musiałam spojrzeć mu prosto w oczy. Przełamać strach. Co on teraz sobie o mnie pomyśli?
- Bałam się tego, co czuję... co ty czujesz. Wiesz, jesteś dla mnie ważny, ale to tylko przyjaźń. - Skupiłam wzrok na szklance, z której wczoraj wieczorem piłam sok dyniowy. Chłopak westchnął.
- Rozumiem - odparł krótko.
- Chyba musimy o tym wreszcie pogadać, prawda? - zapytałam, choć w głębi duszy bardzo chciałam uniknąć tej rozmowy, nie psuć tego momentu, aczkolwiek prześladowała mnie myśl, że im szybciej, tym lepiej. Wystarczająco długo czekał.
- Myślę, że jest to nieuniknione - odparł po chwili zastanowienia. Zmarszczył brwi i wpatrywał się w jakiś odległy punkt, nad moją głową.
- Fred, bo widzisz, ja...
- Nie wiesz co czujesz - przerwał mi. Posłałam mu zdziwione spojrzenie. Chyba dokładnie wiedział, że prowadzę wewnętrzna walkę. - Zacznijmy od tego, co się wczoraj wydarzyło.
- Wczoraj? - palnęłam. No faktycznie, przecież on nic nie wie! Jak mogłam być tak głupia? - Ach, racja. Dostałam list, od razu poznałam pismo Dracona.* Prosił o spotkanie w jednej z pustych sal. Poszłam tam na umówioną godzinę i zastałam go... namiętnie całującego Greengrass. Nic nie powiedziałam, trzasnęłam drzwiami i pobiegłam. Resztę już wiesz...
- Hermiono, słuchaj...
- Już do tego doszłam. Wykorzystał mnie. Nic do mnie nie czuje, to był taki plan, wszystko zostało ułożone... Irma chciała mnie ściągnąć i jej się to udało. Założę się, że namówiła w jakiś sposób Malfoya... - wyrzucałam z siebie słowa w zaskakującym tempie.
- Na początku roku szkolnego podsłuchałem, jak Malfoy z kimś rozmawia przez kominek u Sprout. Wyglądało na to, że jakaś kobieta mówiła mu, że ma utrzymać związek z tobą. Pytała też, czy udało mu się namówić cię, abyś pojechała do nich na święta. Ona mówiła też, że... zostaniesz jedną z nich. Założę się, że to Irma. - Zakończył, po czym przekręcił się nerwowo w fotelu. Widać było, że trudno mu o tym rozmawiać.
- Na pewno chodziło o mnie? - zapytałam.
- Nie wypowiedzieli twojego imienia, ale jestem pewien.
- Czemu dopiero teraz mi o tym mówisz? - W moim głosie dało się słyszeć nutę zawodu.
- Przecież wiesz, jak miedzy nami było. Do tego Malfoy postarał się o to, abyśmy nie odezwali się do siebie słowem.
- Gdy byłam w Malfoy Manor, chcieli przeciągnąć mnie na swoją stronę. Ciekawe tylko czemu? Jestem przecież wychowana przez mugoli... A może to przez Irmę i Barty'ego? Chcieli sprawić w ten sposób, abym z nimi została.
- Tak, w końcu jako ich córka, jesteś czystej krwi... Dumbledore mi wszystko opowiedział - odparł, gdy posłałam mu pytające spojrzenie. Przecież nie wspominałam, że Crouchowie są moimi biologicznymi rodzicami.
- W sumie to by wiele wyjaśniało. A wracając do tematu naszej przyjaźni...
- Zapomnijmy o tym, co się działo przed Sylwestrem - zaproponował. Kiwnęłam jedynie głową, po czym oboje wstaliśmy. Nie potrzeba było wielu słów, rozumieliśmy się jak nikt.
- Przyjaciele? - zapytałam.
- Przyjaciele - odpowiedział, po czym przytuliłam się do niego. Kamień spadł mi z serca, gdy wreszcie doszłam z nim do porozumienia. Strasznie bałam się tej rozmowy, a poszło nam tak łatwo... Cieszyłam się, że wszystko zaczyna się powoli układać. Teraz czekała mnie tylko rozmowa z Draconem i zakończenie naszego "związku".
- Przyjaciele - odpowiedział, po czym przytuliłam się do niego. Kamień spadł mi z serca, gdy wreszcie doszłam z nim do porozumienia. Strasznie bałam się tej rozmowy, a poszło nam tak łatwo... Cieszyłam się, że wszystko zaczyna się powoli układać. Teraz czekała mnie tylko rozmowa z Draconem i zakończenie naszego "związku".
~*~
Coraz częściej zadaję sobie pytanie: Kto jest ojcem mojej córki? Mam nadzieję, że dzisiaj się dowiem. Życz mi powodzenia, Pamiętniku. A teraz ruszę do biblioteki, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Muszę wreszcie zaspokoić ciekawość, może wtedy koszmary przestaną mnie nawiedzać.
Irma wstała ociężale z parapetu swojej sypialni i ruszyła do biblioteki należącej do Malfoyów. Szła długim korytarzem o marmurowej posadzce. W całym pomieszczeniu roznosił się dźwięk stukających obcasów. Minęła właśnie portret swojej matki, która kiwała głową niezadowolona. Nienawidziła, gdy ktoś jej przeszkadzał. Prychnęła i uniosła wysoko głowę w geście wyższości, lecz pani Crouch, z domu Black, nie zwróciła na nią nawet uwagi. Doszła do końca korytarza i pchnęła grube, mahoniowe drzwi, bogato rzeźbione przez jednego z najlepszych artystów dwudziestego wieku. Weszła do ogromnej sali z bardzo wysokim sklepieniem. Na każdej ścianie aż do sufity rozpościerały się półki, lub stały szafy pełne opasłych woluminów, nieco zakurzonych. Miedzy meblami były bardzo wąskie i wysokie okna. Na samym środku, na kształt koła, stały trzy czerwone fotele. Po środku znajdował się niski stolik z z rzeźbionymi nogami, na którym leżała Kronika Blacków, a to wszystko mieściło się na brązowym, okrągłym dywanie. Było tam jasno, więc nawet ciemnozielona tapeta na ścianach, którą było widać gdzieniegdzie, nie psuła atmosfery spokoju. Kobieta podeszła do pierwszej półki i zaczęła przeglądać tytuły książek, dotykając ich opasłych grzbietów. "Zastosowanie smoczej krwi", "Kto, kiedy i jak? Poradnik dla treserów gumochłonów", "Informacje i ciekawostki na temat jednorożców"... To nie był ten dział. Przeszła do następnego regału. "Zakazany las: Jakie skrywa tajemnice?", "Historia Hogwartu", "Komnata Tajemnic, Pokój Życzeń i inne mity" również w niczym jej nie pomogą. Weszła na drabinę i zajrzała na górne półki. Znalazła kilka ciekawych terminów, jak "Rodzina: Czysta krew w dzisiejszych czasach" czy "Jak znaleźć najbliższych - poradnik na temat pochodzenia". Wzięła kilka książek i usadowiła się wygodniej w jednym z foteli. Zaczęła wertować kartki każdego tomu, dokładnie poszukując potrzebnych danych.
~*~
Było bardzo wcześnie. Pokój Wspólny Gryfonów niewiele się zmienił. W kominku nadal płonął ogień, a stoliki i wysłużone fotele, obite czerwonym materiałem, były równo ustawione. Skrzaty domowe znów odwiedziły Wieżę Gryffindoru i uprzątnęły bałagan. Jedyne, co dziwiło, to panująca tutaj cisza. Owszem, było bardzo wcześnie rano, lecz w pomieszczeniu znajdowało się kilka osób. Na kanapie, obok Rona i Diany, którzy się obejmowali, siedział Harry. Fotele obok zajęły Ginny, Lavander i Parvati. Każdy utkwił wzrok w innym punkcie, lecz wszyscy mieli ten sam, zmartwiony wyraz twarzy. Sekundy wlokły się powoli, a oni, pogrążeni w myślach, modlili się, aby Hermionie nic nie było.
- A może jest u bliźniaków? - zasugerował Ron z nadzieją w głosie.
- Przecież George ostatnio nie odstępuje na krok Angeliny, a z Fredem nadal jest pokłócona - odparła Ginny, po czym westchnęła cicho. Martwiła się o swoją przyjaciółkę. Ostatnio ich kontakt nie był najlepszy, ale nadal była kimś ważnym w jej życiu.
- No tak - potwierdził, po czym opadł na oparcie, głośno wypuszczając powietrze.
- Na pewno nie wróciła na noc? - zapytał Harry, aby się upewnić. Tym razem odpowiedziała mu Lavander.
- Niestety. Dostała jakiś list i powiedziała, że będzie wieczorem, ale od kiedy wyszła, nikt jej nie widział.
- Może powinniśmy jej poszukać? Wiem, że już to robiliśmy, ale tym razem powiadomimy McGonagall i na pewno... - W tym momencie Diana urwała. Dziura pod portretem otworzyła się i do środka weszła Hermiona.
- Matko Boska, gdzieś ty była?! - zapytała Ginny, od razu wstając i rzucając się jej na szyję.
- Spokojnie, nic mi nie jest - odparła Granger, po czym odsunęła się od Rudej.
- Nie wróciłaś na noc, martwiliśmy się - powiedziała Parvati.
- Nie potrzebnie. Przepraszam, później wam to wyjaśnię, muszę się ogarnąć. - Posłała im uśmiech, po czym wbiegła po schodach do swojego dormitorium. Wszyscy siedzieli w milczeniu, a po chwili po kolei zaczęli się podnosić i kierować do siebie. Musieli się przygotować na ostatni dzień nauki w tym tygodniu. W pomieszczeniu została jedynie Ginny, nadal rozmyślała nad tym wszystkim. Gdzie mogła się podziewać Granger przez całą noc?
~*~
Fred kierował się właśnie w stronę gabinetu dyrektora. Uzyskał hasło od profesora Binnsa, po czym podziękował lekko skołowanemu duchowi i ruszył na rozmowę z Albusem. W głębi duszy miał nadzieję, że Dumbledore zrozumie jego intencję i nie pozwoli Cho opuścić murów szkoły.
- Kanarkowe kremówki - rzekł chłopak, po czym wszedł na ruchome schody i już po chwili stał pod drewnianymi drzwiami. Zapukał śmiało, a gdy usłyszał zaproszenie, wszedł stanowczym krokiem do gabinetu dyrektora. Dumbledore jak zwykle siedział w fotelu przy biurku. Pokój wyglądał tak, jak wtedy, gdy był tu ostatnio: Znajdowało się tu mnóstwo dziwnych urządzeń, na ścianie wisiały portrety byłych dyrektorów Hogwartu, a na żerdzi siedział Fawkes i przyglądał mu się z zaciekawieniem.
- Dzień dobry - przywitał się chłopak.
- Witam, panie Weasley. Sprowadza pana jakaś konkretna sprawa o tak wczesnej porze? Za chwilę zacznie się śniadanie. - W oczach Albusa, widocznych znad okularów-połówek, dało się dostrzec wyraźnie wesołe ogniki. Mężczyzna wskazał dłonią fotel naprzeciwko. Fred usiadł, rozluźniając się lekko.
- Tak, profesorze. Jest pewna sprawa, z którą koniecznie musiałem zwrócić się do pana i od razu ostrzegam, że miałem powody, by wcześniej o tym nie informować. Sam dowiedziałem się jakiś czas temu.
- O co chodzi? - zapytał mężczyzna składając dłonie i kręcąc kciukami młynek.
- Może pan nie zauważył, ale... - Weasley przełknął ślinę. - Cho Chang jest w niebezpieczeństwie.
- Hmm... Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem. Sądzisz, że pannie Chang coś grozi?
- Tak. Jej rodzice to śmierciożercy. Torturują ją, biją, znęcają się. Błagam, niech pan profesor nie pozwoli jej z nimi wyjechać!
- Cóż, to poważne oskarżenia. Przyznam, że podejrzewałem ich o to, lecz nie miałem dowodów - rzekł poważnie starzec, a w jego oczach zapanował smutek. - Miałem wątpliwości na temat tego, czy pozwolić tej dziewczynie wrócić na jakiś czas do domu. Niestety, nie jestem w stanie powstrzymać państwa Chang, jeśli Cho nie wyrazi zgody. Jest pełnoletnia i może sama zdecydować o swoim życiu - rzekł. Na twarzy Freda pojawił się szeroki uśmiech. Nie sądził, że będzie to tak proste! Wystarczy, że Krukonka powie, że nie chce jechać i załatwione! Kamień spadł mu z serca.
- Uff... Już myślałem, że będzie gorzej.
- Chwileczkę. Czy myśli pan, panie Weasley, że panna Chang tak po prostu nie pojedzie? Wydaje mi się, że powinien pan z nią porozmawiać.
- Tak, oczywiście, ma pan rację. A jeśli Cho zgodzi się nie jechać... Czy dopilnuje pan, aby nie była do tego zmuszana? - zapytał niepewnie.
- Postaram się, aby była bezpieczna. - Starzec uśmiechnął się szeroko.
- Cudownie, teraz tylko muszę ją odnaleźć - powiedział chłopak, po czym szybko wstał i dopadł drzwi. Odwrócił się jeszcze, posyłając wdzięczne spojrzenie. - Dziękuję!
Po chwili pędził już korytarzem na kończące się właśnie śniadanie. O mały włos nie zabił się na jednym zza zakrętów, gdy pośliznął się na mokrej podłodze. Przypadkowo wtedy przewrócił wiadro z wodą, ochlapując Filcha, który, cały czerwony ze złości, zaczął wygrażać pięścią i biec za nim, lecz potknął się o Panią Norris i wylądował z twarzą w części czyszczącej mopa. Weasley tylko parsknął śmiechem, po czym ruszył dalej. Zauważył przyjaciółkę, gdy wychodziła z Wielkiej Sali.
- Cho! Jesteś, szukałem cię. - Chłopak oparł się dłonią o ścianę i zaczął szybko oddychać, by złapać powietrza w płuca bo wyczerpującym biegu.
- Coś się stało, Freddie? - zapytała z zaciekawieniem.
- Byłem... u Dumbledore'a. Rozmawiałem z nim - odparł. Twarz dziewczyny stała się momentalnie poważna. Zmierzyła go chłodnym wzrokiem.
- Nie potrzebuję pomocy. Prosiłam, byś nikomu o tym nie mówił.
- Masz rację, ale pozwól mi coś powiedzieć. Jeśli tylko zdecydujesz, że zostaniesz, nie musisz opuszczać Hogwartu, a dyrektor zapewni ci ochronę...
- Szkoła kończy się za pół roku, wyjdę na wolność i tak, czy siak mnie dopadną!
- Coś wymyślimy. Błagam cię dziewczyno! - Weasley złapał ją za ramiona. - Nie skazuj się na śmierć - dodał ciszej, widząc zaciekawione spojrzenia przechodzących uczniów.
- Nie wiem, przemyślę to - rzekła, krzyżując ręce na piersiach.
- Cho! Nie ma czasu!
Westchnęła. Popatrzyła w bok, i zaczęła badać ściany, jakby chcąc zapamiętać każdy szczegół tego pomieszczenia. Myślała gorączkowo nad tym wszystkim. Tyle razy znosiła ból. Powinna się wreszcie przełamać, postawić im...
- Dobrze. Zostanę - rzekła zrezygnowanym głosem, na co szczęśliwy Fred przytulił ją, a po chwili pociągnął za rękę, by powiadomić Dumbledore'a o decyzji Chang.
~*~
Ostatni składnik, to trzy posiekane korzonki Figi Abisyjskiej. Następnie należy zakręcić chochlą trzy razy w prawo i odczekać minutę, po czym zdjąć z ognia. Tak brzmiała końcówka recepty na Eliksir DNA. Jest to niedawno odkryty przepis przez Herberta Beery'ego.** Irma Crouch właśnie wykonała ostatnie polecenie, przelała ciecz do ozdobnej fiolki i schowała do kieszeni. Jak to dobrze, że zachowała włos Hermiony, który znalazła na poduszce. Przeczuwała, że będzie niezbędny i kiedyś jej się przyda. Posprzątała wszystko i zaczęła odnosić niepotrzebne już książki na półki biblioteki. Bała się, że coś zrobiła nie tak, ale również, że Barty dowie się o podstępie. Największym jednak strachem wypełniała ją niewiedza. Jaki będzie wynik? Kto okaże się ojcem? Ruszyła szybkim krokiem do kuchni. Spojrzała na zegarek - jeszcze dziesięć minut do powrotu jej męża ze spotkania śmierciożerców, na które zwołał ich Lord Voldemort. Wstawiła wodę na herbatę, wyjęła dwa kubki i, z braku innych zajęć, zrobiła kanapki. Zastanawiała się nad tym, co porabiają jej ukochane kuzynki: Narcyza i Bellatrix. Ta pierwsza zniknęła gdzieś rano i nikt jej do tej pory nie widział, a dochodziła piętnasta. Za to Lestrange zamknęła się wczoraj w swoim pokoju i do tej pory nie chce widzieć nikogo na oczy. Chyba znów się pokłóciła z Rudolfem. Kobieta usłyszała skrzypienie drzwi, a po chwili na krześle obok spoczął jej mąż. Natychmiast wstała i podała mu talerz z jedzeniem.
- Napijesz się herbaty? - zapytała troskliwie. Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
- Coś się stało?
- Nie, dlaczego? Po prostu staram się być miła. Ostatnio panuje tutaj kiepska atmosfera.
- Masz rację - mruknął mężczyzna, biorąc pierwszy kęs.
- To jak z tą herbatą?
- Co? Ach, tak, poproszę.
- Czemu jesteś taki skołowany? Męczący dzień? - zapytała. Mężczyzna westchnął jedynie, po czym poprawił się na siedzeniu i wpatrzył w blat stołu. W tym czasie jego żona, stojąc tyłem, zalała kubki wrzątkiem i niepostrzeżenie dodała kilka kropli eliksiru. Postawiła parujące naczynia na stole, wzięła cukierniczkę i nasypała sobie dwie łyżeczki. Jej mąż posłał jej wdzięczne spojrzenie.
- Czarny Pan jest niezadowolony. Stwierdził, że musimy przyspieszyć działanie.
- Ale jak? Co możemy zrobić?
- Musimy znaleźć odpowiednią okazję, kiedy nikt się nie spostrzeże, że coś jest nie tak.
- Masz rację - rzekła Black. Oboje podnieśli właśnie kubki do ust. Irma tak się zdenerwowała, że poparzyła sobie usta gorącym napojem. Przyglądała mu się, czekając na reakcję. W tym momencie oczy Croucha błysnęły niebieską poświatą. Już wiedziała.
~*~
*Astoria, wysyłając list do Hermiony, zmieniła styl pisma na Dracona, za pomocą różdżki.
** Herbert Beery uczył niegdyś zielarstwa. Zmieniłam fakty na potrzeby opowiadania.
To chyba na tyle. Zapraszam do komentowania! :)
Chyba jest co, po tak długim i, mam nadzieję, zaskakującym rozdziale.
PS: Coś mi enter świruje po publikacji. ;/
Yeess! Nareszcie wróciłaś ;**. Cóż można powiedzieć...emocjonujący rozdzialik. W sumie cieszę się z takiego obrotu sprawy, bo i tak wolę Freddiego. Tylko dlaczego tylko przyjaciele ;(!?!?! Nieeee. Miałam ochotę walnąć Hermionę, w jakże jej inteligentny, ale ślepy łeb. Och i te iskierki. Nie to musi się inaczej skończyć. A Draco, wiem, że został oszukany i jest mi go żal, ale powinien uważać z Greengrass. Przecież wiadomo jaka ona jest. I jak to kończysz? Staram się cię zrozumieć, ale i tak mi żal. Hmmm Czekam na następny i życzę weny kochana ;***.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Honeyed Girl.
PS. Zapraszam również do siebie na 16 rozdział ;).
Dlaczego przyjaciele? A czy Hermiona jest taka, że lata z kwiatka na kwiatek? Nie wydaje mi się ;) Wszystko po kolei, spokojnie :) No i czeka ją jeszcze rozmowa z Draconem, więc wiele się wydarzy.
UsuńNastępny.. trochę się zejdzie, mam spore zaległości, sama rozumiesz :( Postaram się dobrze przeprowadzić kolejne akcje i zadowolić czytelników
Dziękuję ;*
Boże Martysiu ♥ Wzruszyłam się czytając Twoje słowa, że każda literka jest dla mnie.. Nawet nie wiesz jak się z tego cieszę. :*
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału: WOW! Bardzo wciągający i emocjonujący rozdział. Szkoda, że Fred i Hermiona zostali przyjaciółmi, ale tak było dla nich najlepiej.. (moim skromnym zdaniem). O Draco się nie wypowiem, bo wiesz, że go kocham♥
Nie umiem się pożądanie rozpisać, ale inne wątki takie jak Cho czy Irma zaczynają mi się coraz bardziej podobać (a dobrze wiesz jak nie trawię Chang!!).
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam Pauliene♥
PS: Dopadnę Cię na gg!:*
Ajj, no dziękuję słońce <3
UsuńWiem, Draco vs Fred, obaj najlepsi w całej sadze, no ale Herm musiała tak postąpić, niestety :D
Ja tam Cho bardzo lubię, więc staram się przedstawić ją w jak najlepszym świetle.
Wiem, że czekasz, za to Ci ogromnie dziękuję ;*
Po pierwsze, czuję się zaszczycona bo dostałam podwójne podziękowania (Shinoda to moje konto, tylko mam teraz zmienioną nazwę) hahaha. :D
OdpowiedzUsuńNo a co do samego rozdziału... To był wielki powrót, rozdział cudny, naprawdę. *u*
Ej no, ja chcę wiedzieć kto jest ojcem Hermiony. ;-;
Ach i "przyjaciele". Czemu zawsze "przyjaciele".
No ale fakt faktem, nie mogłaś ich od razu połączyć, bo Hermiona wyszłaby hmm, na dziwkę?
Jak już mówiłam rozdział genialny i długaśny - opłacało się czekać. <3
Naprawdę? Ojej, wybacz :D Nie zwróciłam uwagi, naprawdę przepraszam :D
UsuńPowrót taki, jak sobie wyobrażałam :D Szkoda tylko, że opinii o nim tak mało... Ale cóż, mam wspaniałych czytelników, czego chcieć więcej? :)
Przyjaciele, bo byłoby nienormalne, gdyby Herm wskoczyła mu do łóżka i wyznała, że go kocha, gdy wcześniej przyznała, że jest dla niej jak brat :)
Mam nadzieję, że spełniłam Twoje oczekiwania.
Dziękuję <3
Nie ukrywam, że czekałam na dalszy ciąg tej historii i nie zawiodłaś mnie.
OdpowiedzUsuńDraco tradycyjnie okazał się idiotą, niestety to ,że został podpuszczony wcale do nie usprawiedliwia. Mam jednak nadzieję, że jednak się pogodzi z Hermioną, ja ich razem po prostu uwielbiam. A Fred może zostać jej przyjacielem, w tej roli też się sprawdza.
Weny życzę i czekam z niecierpliwością na kolejną część.
Tak, wiem, że nic go nie usprawiedliwia, ale mam nadzieję, że na koniec tej historii poznamy jego prawdziwą twarz :)
UsuńFred i Herm się przyjaźnią, bo w końcu dziewczyna musi mieć w kimś oparcie i wypadałoby ich jakoś pogodzić :D
Dziękuję bardzo ;)
Bardzo dziękuję za podziękowanie, starałam się być pomocna i chyba się udało :) Co do rozdziału: namieszałaś, coś tam wyjaśniłaś, ale muszę stwierdzić jedno: ta historia powolutku zaczyna zmierzać ku końcowi. Z jednej strony to dobrze, z drugiej - chciałoby się czytać dalej o ich perypetiach.
OdpowiedzUsuńW sumie to cieszę się z takiego obrotu spraw - przynajmniej nie jest z Draco, mimo że Fred pozostał przyjacielem.
Muszę jednak przyznać, że irytują mnie postaci Draco, Irmy, Barty'ego - nie wiem, co w sobie mają, że gdy tylko pojawia się fragment z ich udziałem, aż mnie skręca ze złości. Sprawiłaś, że nie lubię tych postaci.
Rozbawiła mnie Bella i Rudolf - on z tymi swoimi "ale kochanie" i ona zrzucająca na niego fortepian xD Ale instytucja rozwodu? Nie, nie, nie - prędzej sama by go zabiła. Jest zbyt mściwą i szaloną osobą.
Jednak to Twoja historia i potoczysz ją, jak chcesz ;D
Mignęły mi "gotyckie okna", kiedy opisywałaś wygląd pokoju Freda (lub pokoju wspólnego) - Hogwart powstał w X w., panował wtedy styl romański lub jeszcze przedromański (zależy, co weźmiesz pod uwagę). Gotyk zawładnął światem od połowy XIII w., gdy zamek miał już kilkaset lat. Popraw to.
Co do szablonu - ogólnie bardzo ładny, jednak jakoś nie pasuje mi do tej historii. Mam wizję (uwaga, uwaga! xD) Hermiony patrzącej w dwa lustra Ain Eingarp i widzącej siebie samą w jednym z Fredem, w drugim z Malfoyem - takie tam nawiązanie do adresu bloga i ich perypetii ;D
Życzę weny!
Pozdrawiam,
Lileen
Aha! I jeszcze bym zapomniała: zwiększ marginesy w komentarzach, bo tekst wychodzi poza ramkę. Wklej to w arkuszu CSS i pokombinuj z wartością pixeli:
Usuń.comment p {padding: 10px;}
Tak, byłaś pomocna, dziękuję ;)
UsuńPod ostatnim postem nie odpowiadałam na komentarze, gdyż wolałam to umieścić w notce, dla wszystkich, żeby wyjaśnić :D
Czy historia zmierza ku końcowi? Nie wiem. Na pewno, jak każda, kiedyś się zakończy, ale po przemyśleniu wszystkiego, jeszcze trochę potrwa ;)
Jeśli o Draco chodzi, to też mnie bardzo irytuje. Barty to idiota i szaleniec, a za Irmą osobiście przepadam. Lubię opisywać jej wątki, może to dlatego, że sama ją stworzyłam.
Bellatrix nie mogła zabić Rudolfa - przecież to sługa Czarnego Pana! Gdyby się o tym dowiedział, nie był by zadowolony, a ona przecież chce być tą najważniejszą.
Ach, ten styl faktycznie nie powinien tu wystąpić, jednak w wielu opowiadaniach się z nim zetknęłam, no i w końcu to Hogwart, magia, załóżmy że trochę go przebudowali xD Poprawię, gdy będę betowała wszystkie rozdziały, zaczynając jednak od prologu.
Szablon mi się podoba, jednak Twoja wizja jest świetna :D
Te marginesy to mało istotny problem, ale jednak. Dziękuję za radę - nie znam się na CSS i HTML, ale coś pokombinuję ;)
Ładny szablon. Tak z ciekawości zajrzałam.
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że śmierciożercy piszesz dużą literą, a powinno być z małej.:))
Teraz czytając, zauważyłam, że Irmę określasz nazwiskiem Black, a przecież wzięła ślub z Crouchem. Nie przyjęła jego nazwiska? Nie wspomniałaś o tym.
A! Teraz pochodzenie Hermiony. Dlaczego Irma boi się, czy jej ojcem jest Syriusz, skoro w Kronice Blacków, gdy Irma i Crouch pokazywali Hermionie drzewo genealogiczne było wyraźnie pokazane od kogo wychodzą "gałązki pochodzenia". Dokładnie ta scena podczas pobytu w Dworze Malfoyów, o nią mi chodzi.
Miło, że uważasz mnie za swoją "motywatorkę", a także, że wzięłaś większość rad do siebie. Przyjemnie się patrzy, widząc jak naprawiasz charakter Hermiony. Jestem sama ciekawa jak to się wszystko skończy.
Hermiona przyjaźni się z Fredem, na zawsze zerwała z Draco. Lepiej żeby już do niego nie wracała, te jego tłumaczenia są żenujące. Mój ulubiony wątek z Cho się kręci, choć bardziej bym wolała zatroskanego Harry'ego niż Freda.
;-*
Ach, no faktycznie, śmierciożerców już poprawiłam ;)
UsuńIrmę raz określam Black, raz Crouch, żeby się nie mieszało, ale chyba przywyknę do tego drugiego, albo zmienię, że używa obu.
Właśnie z tą Kroniką było zamieszanie. Nie jestem już pewna, czy wspominałam o tym w rozdziale, w każdym razie przy poprawianiu ich wszystkich, spróbuję to jakoś wpleść widoczniej w fabułę. Są sposoby, aby oszukać tę księgę. Jeśli jakieś fakty zostały zatajone, Kronika nie bierze ich pod uwagę, a że Barty jest mężem Irmy i jest przekonanie, że Herm jest właśnie jego córką, to tak jest zatwierdzone ;) Może napisałam to w komentarzu i zapomniałam wpleść w opowiadanie... Przepraszam za to. Naprawi się .
Za Hermionę to się biorę porządnie. Draco jest już chyba stracony, chociaż może uda mi się przynajmniej w małym stopniu go wyrobić, Freda też powoli ogarniam.
Jak się skończy? Mam koncepcję ;)
Harry też rzuci swoje trzy grosze. W końcu Fred i Granger już się nie kłócą, więc chłopak będzie miał mniej czasu dla Cho, co wykorzysta Potter ;)
Prawdę mówiąc, miałam cichą nadzieję, że przeczytasz i skomentujesz rozdział. Chciałam znać Twoje zdanie, czy jest lepiej i bardzo ucieszyłam się widząc Twoją opinię. Jeszcze raz bardzo dziękuję ;*
W koncu nowy rozdzial myslalam ze sie nie doczekam ;D BArdzo mi sie podoba. Dobrze ze jest dlugi po tak dlugiej przerwie. Pofoba mi sie to ze wyasnilas sprawe z Fredem ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://greasley-team.blogspot.com/
~ tofi
No wyjaśniłam, sama jestem z tego bardzo zadowolona. Po prostu takie UFF! I mogę zacząć nowe wątki, gdy tylko skończę te stare ;)
UsuńHej! Jak super, że wróciłaś! Brakowało mi ciebie i tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńOj, Freddie, Freddie, dobrze mieć cię przy sobie w trudnych chwilach! Nie dość, że pomogłeś Cho i przekonałeś ją do zostania w zamku, to jeszcze zachowałeś się tak wspaniale wobec Hermiony!:) Tak, naprawdę dobrze, że pomógł im obu.:D No i jeszcze pogodził się z Hermi! Ach, so słit!:**
No, Barty nieźle namieszał. Astoria zresztą też. No ale dzięki nim Miona zerwała z Draconem. I dobrze.:P
Na początku było mi jej strasznie szkoda, ale gdy Fred tak się nią troskliwie zajął, to cieszyłam mordkę, jak jakaś kretynka.
Heh, nie dziwię się, że Irma tak objechała Barty' ego. Strasznie namieszał, naprawdę. No ale cóż. Dobrze, że napisał do Astorii. Trochę się jednak martwię, że zrobi coś Mionie, byleby ta była w szeregach śmierciożerców. Ta jego niezdrowa ekscytacja tym, że Miona może być kiedyś najlepszą ze śmierciożerców lekko mnie przeraża.
Rany boskie! Bellatrix nieźle ukarała Rudolfa, nie powiem. No ale, co się dziwić? Zachował się, jak ostatnia świnia. Strasznie mnie wkurzyło, że najpierw się całował z tą niunią, a za chwilę wyznawał Belli gorącą miłość. Co z tego, że był pijany? I tak jest cymbałem do kwadratu!:P
No, no, Irma wzięła się do roboty! Kurde, strasznie mnie ciekawi, kto jest ojcem Miony. Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! No jak?! Ech, strasznie podsyciłaś moją ciekawość.
Nie mogę się doczekać nowego rozdziału. Ten był cudny, rozwiązałaś w nim wiele spraw, ale ja chce więcej! Cóż poradzić, uzależniłam się!<3
Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny.
Taak, Fred, taki dobry przyjaciel <3
UsuńHah, no cóż, Barty jeszcze trochę namiesza, tak myślę, za to Herm będzie na razie miała chwilę wytchnienia. Jak tylko załatwi sprawę z Draco.
Rudolf powoli odpłynie z tej opowieści, a Bella znajdzie inne zajęcie ;)
W tym momencie musiałam przerwać. Chciałam to ujawnić, ale no po prostu tak mnie korciło, żeby urwać :D
Następny będzie krótszy, to na pewno, ale mam nadzieję, że szybciej, choć nie obiecuję, że wyrobię się w miesiąc. Za duże zaległości na blogosferze...
Dziękuję, że zawsze mogę liczyć na Twój komentarz <3
cześć. od dawna czytam twojego bloga. :)
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo fajny podoba mi się. świetnie piszesz, twój styl jest lekki czyli jakbyś tam była i pisała w pamiętniku.
ja też piszę o Fremione.
Zajmuję się również ocenianiem blogów innych. Szukam administratorów którzy by mi pomogli. Jednak teraz dopiero zaczynam i proszę wpadnij na blog http://pioro-oceni-wasze-blogi.blogspot.com/ i jeśli chcesz to zgłoś się ;) na ocenę bloga lub administratora ;)
z góry dzięki i pozdrawiam.
życzę weny.
bo jest to mój ulubiony blog i bardzo bym chciała aby w miarę twoich możliwości pojawił się szybko nowy rozdział. mam nadzieję, że Fred i Hermiona będą jednak razem a Hermiona zerwie z Draco i nie da się omamić.
Dziękuję Ci bardzo ;)
UsuńJeśli chodzi o ocenianie blogów, jestem już na jednej ocenialni. Tego bloga nie zgłoszę już do żadnej oceny, przynajmniej dopóki nie przejdzie metamorfozy rozdziałów. Mogę ewentualnie zgłosić drugiego bloga ;)
Dziękuję jeszcze raz, rozdział na bank będzie szybciej :D
Po pierwsze: przepiękny szablon ;)
OdpowiedzUsuńPo drugie: bardzo długi rozdział ;)
Po trzecie: nie ma za co. Cieszę się, że mój komentarz ci pomógł ;)
Wiele się tutaj dzieje. Najważniejsza oczywiście jest Hermiona. Szczerze... niby wie, co czuje, że kocha Dracona, a Freda nie, ale coś mi się zdaje, że okłamuje samą siebie. Nigdy nie ma tak, że czuje się przyjemne dreszcze na przyjaciela. Ona musi coś czuć do Freda ewidentnie. Draco to drań. Nie ważne, czy się upił, czy też nie. Jeżeli by kochał Hermionę, to by jej tego nie zrobił. Mimo wszystko bardzo dobrze opisana scena miłosna i uczucia Astorii.
Draco będzie żałował swojego postepku, ale mam nadzieję, że Hermiona mu nie wybaczy, bo odwalił i to nieźle!
Fred zachowuje się bardzo w porządku i jak widać, dziewczyny wolą drani niż milusińskich i robiących dla nich wszystko, a potem płaczą, że zostały zranione. Ah te kobity! Uważam też, że zachował się w porządku mówiąc o wszystkim Albusowi, co związane z Chang. I że przekonał ją do zostania w Hogwarcie. Coś czuję, że ona w swoim rodzinnym domu już się nie pojawi, bo tak to spotkała by ją należyta kara.
Ciekawy eliksir. Zakończyłaś w takim momencie, że nie wiadomo, czy Barty jest ojcem Hermiony, ale stawiam, że kolor niebieski nie potwierdza ojcostwa. Jakoś tak mi się kojarzy ;D
JAk Hemriona mogła nie dać znaku życia swoim przyjaciołom? Ona w sumie jak ona, przeżywała ciężkie chwile, ale Fred mógł im coś powiedzieć. Nie dziwię się, że się martwili, ale jak widać Hermiona wróciła cała i z lepszym nastrojem ;)
Wróciłam naprawdę z przytupem. Nie dość, że długo, dużo opisów, nie ma samym dialogów, bez komentarza komentarza małego. Super ;)
Dziękuję ;)
UsuńCo do Hermiony, Dracona i Freda, mam koncepcję, wiem co się wydarzy :D
Draco to idiota, ewidentnie.
Nie byłam pewna co do sceny z Astorią, ale chyba nie wyszła najgorsza :D
Aaa, uczucia Herm wyjdą wkrótce na jaw, mam nadzieję, że nie zrobię tego zbyt brutalnie lub wręcz niemożliwie, ale wszystko w swoim czasie.
Co do koloru, wybrałam taki neutralny (nie zielony lub czerwony), żeby nie poszło zbyt łatwo :D
Herm i Fred nie mieli czasu. Dziewczyna była zbyt zajęta sprawą z Draco, a Freddie - Cho.
Wszystko jeszcze im wyjaśni, spokojnie. Musi przemyśleć, co im należy powiedzieć, a co nie.
Starałam się więcej opisów i rozbudowane dialogi. Ten rozdział wydał mi się wreszcie... pełny? Chyba to dobre określenie :) Dziękuję i czekam na nowy u Ciebie! :D
Nie wiem, czy jakbyś usunęła poświatę z tekstu w poście, to czy by sie lepiej nie czytało ;) Bo np komentarze lepiej mi się czyta, jest o wiele wyraźniej ;
UsuńA u mnie się piszę. Powolutku, ale jakoś. Mam jak na na razie 1185 słów i może uda mi się coś dzisiaj dopisać ;)
Nie wiem właśnie, jak, bo kompletnie się na html nie znam ;/
UsuńTo niech się pisze, bo ja czekam <3
Bardzo fajny rozdział. Cieszę, się, że Herm i Fred się pogodzili. Pisz dalej. ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba twój najdłuższy rozdział! A długie jest piękne :D I nie masz za co dziękować - po prostu nauczyłam się, że jeśli coś kochasz, nie rezygnuj z tego, nieważne, co ludzie powiedzą.
OdpowiedzUsuńA rozdział bardzo mi się podobał. Nie lubię Malfoya, dobrze, że Mionka przejrzała na oczy ;) Dalszej weny życzę :D
http://harrymione-diary.blogspot.com/
Cóż, masz rację ;D Rozdział "sylwester" miał tylko stronę mniej :D Masz rację, Draco jest straszny o.0
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i ogólnie wszystko <3
Nareszcie czekałam i czekałam, a ciebie nie było :D
OdpowiedzUsuńAle teraz jesteś i trzeba się cieszyć:D
Rozdział super bardzo mi się podobał.
Czekam na następny;D
http://warteswegoszczescia.blogspot.com/ nie jest to blog
o Hermionie.
~Rudi
No cóż, udało się :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba. Ja również jestem zadowolona z tego rozdziału.
Dziękuję i pozdrawiam! :)
Najciekawszy i najbardziej wciągający blog jaki czytałam.
OdpowiedzUsuńCzytałam go z zapartym tchem.
Czekam na kolejny rozdział.
Kurcze jestm ciekawa jak wszystko się dalej potoczy.
Najbardziej mnie interesuje kto jest ojcem Hermiony?.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Życzę weny ;]
~Anka
Dziękuję, bardzo mi schlebiasz ;)
UsuńKto jest ojcem Herm okaże się w następnym rozdziale :)
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam :)
wspaniały blog <3
OdpowiedzUsuńnie umiem się oderwać, czekam na następny rozdział... Jestem strasznie ciekawa biegu wydarzeń, nie każ nam czekać długo :)
Mam nadzieję, że rozdział wstawię za tydzień. Mam teraz ciężki okres, ale ciągle nad wszystkim pracuję :)
UsuńJak idzie pisanie prologu? Od dawna nie dajesz znaku życia (mnie, jako potencjalnej becie) i zaczynam zastanawiać się, czy nie zmieniłaś zdania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Leaeno, chciałam odpisać u Ciebie, lecz nie wiem, w której zakładce i ostatecznie zdecydowałam tutaj. Miałam ciężki tydzień, miałam się tym zająć, a pracowałam nad oceną. Prolog już rozpoczęłam i powinien dotrzeć do Ciebie w tym tygodniu. Przepraszam za wszelkie opóźnienia, już wracam do blogosfery ;)
UsuńPozdrawiam!
Nie musisz się przede mną usprawiedliwiać. Po prostu chciałam upewnić się, czy nie urwałaś ze mną kontaktu celowo.
UsuńW takim razie wysyłaj, kiedy będziesz miała czas. Jeżeli będzie nam się dobrze współpracowało, może zatrudnię się na stałe?
Trzymaj się,
Byłoby świetnie ;) Dziękuję Ci bardzo, postaram się zrobić to jak najszybciej.
UsuńMam nadzieję, że się uda, pozdrawiam ;)
Dziękuję za uwzględnienie mnie jako jednej z osób motywujących :D wzruszyłam się :)
OdpowiedzUsuńRozdziału jeszcze nie przeczytałam, bo trochę jednak się skupiłam na maturze, a akurat teraz mi się przypomniało o Twoim blogu xD zrobię to pewnie w sobotę, bo w środę i czwartek mam ustne matury, a w piątek je opijam :P
Więc później napiszę jeszcze jeden komentarz, ale cieszę się, że jednak postanowiłaś skończyć to opowiadanie :)
Och, to miłego melanżu i powodzenia :D
UsuńDziękuję za wszystko :)
GDZIE JEST NOWY ROZDZIAŁ AAAAAAAA!!!!
OdpowiedzUsuń:)
Pisze się, pisze :D Nie wiem, może w tym tygodniu dodam, ale nie wyrabiam z niczym aaaaa! ;/
UsuńMaj jest ciężki, ale jakoś idzie :D
Więc jak napisałam tak robię :p
OdpowiedzUsuńRozdział faktycznie ciekawy i emocjonujący. Jednak ciągle się zastanawiam o co chodzi z Cho, dlaczego rodzice ją tak torturują skoro to Malfoyowie już zaplanowali wszystko co się tyczy relacji Harry-Voldemort.
Draco... osobiście wolę tę parę, ale coś czuję, że Hermiona już mu nie wybaczy :/ głupek z niego xD
Fred... jak zawsze kochany, opiekuńczy, pomocny i... trochę nudny jak dla mnie. No ale przyjaciel, ok ;)
A propo Irmy i jej męża - nie za bardzo ogarnęłam o co chodzi z tymi oczami, ale mam nadzieję, że to się wyjaśni w następnym rozdziale :)
Ogólnie podoba mi się i ponownie powiem, że cieszę się z kontynuacji bloga :D
I powodzenia w dalszym tworzeniu!
Z Cho szybko się wyjaśni, bo staram się zatrzeć stare wątki :D Jej rodzice chcą po prostu się wybić ;p
UsuńDraco i Fred, nie zdradzę co i jak. Fred będzie sobie żartował, ale jak problemy Cho się skończą. Był za bardzo przytłoczony.
Oczy też się wyjaśnią :D
Kontunuuję, piszę, choć czasu ostatnio bardzo mało. Postaram się ogarnąć to jak najszybciej :)